• Kierowca zatrzymany przez policjantów grupy Speed we Wrocławiu przekroczył limit więcej niż 2-krotnie
  • Kierowca twierdzi jednak, że nie mógł jechać tak szybko
  • Błąd pomiaru wykonanego wideorejestratorem może być wysoki

34-latek kierujący Kią Stinger ma najwyraźniej słabość do szybkiej jazdy – to jego kolejna wpadka na przekroczeniu prędkości w ostatnim czasie. Z pomiaru wykonanego wideorejestratorem wynika, że przekroczył prędkość aż o 83 km/h. Minimalny mandat za takie wykroczenie to 2500 zł, a dodatkowo należy się 15 punktów karnych. Policjanci postanowili ukarać szybkiego kierowcę mandatem w podwojonej wysokości (5 tys. zł) – na zasadzie recydywy. To oznacza, że:

  • kierowca Kii wcześniej został zatrzymany na przekroczeniu prędkości o co najmniej 31 km/h.
  • przy pierwszym wykroczeniu kierowca "zarobił" co najmniej 9 punktów karnych.
  • gdyby kierowca Kii pogodził się z pomiarem wykonanym przez policjantów i przyjął proponowany mandat, dostałby dodatkowo 15 punktów karnych, co w jego sytuacji oznacza albo osiągnięcie limitu, albo jego przekroczenie.

Kierowca jednak mandatu nie przyjął, mówiąc, że niemożliwe jest, aby jechał tak szybko. Powstaje pytanie: czy możliwe jest, aby policjanci obsługujący wideorejestrator pomylili się w pomiarze? Jak wysoki jest potencjalny błąd pomiaru prędkości?

Policyjny wideorejestrator mierzy się sam

Dopuszczalny błąd pomiaru radarowego albo laserowego miernika prędkości to plus-minus 3 km/h przy prędkości do 100 km/h. Przy wyższych prędkościach dopuszczalny błąd pomiaru takich mierników wynosi 3 proc. To czasami decyduje o tym, czy ktoś straci prawo jazdy, czy nie, oczywiście ma to wpływ także na wysokość mandatu. Przepisy nie przewidują jednak brania pod uwagę dopuszczalnego błędu pomiaru policyjnych radarów czy laserów.

A jak to jest z wideorejestratorami? Otóż nie wiadomo. Błąd pomiaru wykonanego wideorejestratorem może być niemal dowolnie wysoki i wynika z dwóch kwestii:

  • po pierwsze, wideorejestrator nie mierzy prędkości pojazdu, za którym jedzie, tylko swoją. Oczywiście ten pomiar nie musi być stuprocentowo dokładny, zarówno pomiar obrotu kół obarczony jest błędem (choćby wynikającym ze zużycia bieżnika opon), jak i pomiar GPS nie jest stuprocentowo dokładny.
  • po drugie, warunkiem zachowania rzetelności pomiaru jest utrzymanie stałej odległości pomiędzy radiowozem a samochodem, którego prędkość jest "mierzona". A to jest bardzo trudne i wszelkie rażące niedokładności pomiaru wcale nie muszą wynikać ze złej woli kierowcy radiowozu. Za pomocą wideorejestratora można łatwo stwierdzić, że ktoś jedzie za szybko lub o wiele za szybko, ale konkretny wynik pomiaru jest w gruncie rzeczy dziełem przypadku.

Z tego względu nie jest rzadkością, sytuacja, w której kierowca twierdzi, że nie mógł jechać tak szybko, jak wynika z "pomiaru". Zdarzyło się nie raz, że kierowca miał rację i np. przekroczył dozwoloną prędkość, ale znacznie mniej niż twierdzili funkcjonariusze.

Pomiar policyjnym wideorejestratorem: Czy można po fakcie stwierdzić, że był dokładny?

W przypadku, gdy kierowca odmawia przyjęcia mandatu, twierdząc, że nie jechał tak szybko, jak mu się zarzuca, nagraniem – na wniosek sądu – zazwyczaj zajmuje się biegły.

Często w dość prosty sposób można stwierdzić, czy pomiar został wykonany prawidłowo. Nieco trudniejsze jest, ale wciąż możliwe, określenie przybliżonej prędkości, z jaką jechał kierowca. Często takie sprawy kończą się werdyktem: "przekroczył, ale mniej".

Bywa, że nagranie jest bezużyteczne, gdy np. widać na nim, że radiowóz utrzymuje stałą prędkość bądź przyspiesza, a na nagraniu widać światła stopu pojazdu, którego prędkość jest mierzona.

W każdym razie, gdy jesteśmy pewni, że nie jechaliśmy aż tak szybko, jak nam się zarzuca, warto powalczyć. Co nie znaczy, że kierowca zatrzymany we Wrocławiu na jeździe z prędkością 153 km/h jest niewinny, bądź "winny mniej" – zbadanie tej kwestii to zadanie sądu i biegłego.