Cały świat fascynuje się najnowszym Bondem, a fani motoryzacji analizują, dlaczego Aston Martin DBS w rękach nowego 007 wypadł w teście łosia gorzej niż swego czasu Mercedes-Benz klasy A. Ale zapomnijcie o Bondzie, zapomnijcie o Danielu Craigu, bo ostatnio pojawił się film, który dostarcza o wiele więcej samochodowych wrażeń niż twardziel za kierownicą Astona. Głównym bohaterem nie jest tu elegancki gentleman w drogim garniturze, ale facet po czterdziestce z politycznie niepoprawnymi poglądami, siwymi włosami na głowie i brzuszkiem, który w dodatku nie umie się ubrać. Jednak w odróżnieniu od Daniela Craiga umie obsługiwać manualną skrzynię biegów.

„Witam w kraju zwanym Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Nigdy nie lubiłem tu przyjeżdżać. Nie lubię tego, co nazywają kawą, nie znoszę tego, co nazywają jedzeniem. Nie lubię ich głupich białych zębów i nie lubię ich telewizji. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam, czuję się jak jedyny cywilizowany człowiek na imprezie ogrodowej dla bardzo bogatych małp. Jest tu wiele rzeczy, których nie znoszę, ale tym co zawsze najbardziej mnie w Ameryce irytowało, to ich samochody.” - Jeremy Clarkson

Ten charyzmatyczny bohater to nikt inny jak Jeremy Clarkson, prezenter kultowego magazynu motoryzacyjnego Top Gear. A "film akcji", w którym wystąpił nazywa się The Good, The Bad, The Ugly. Film na początku listopada trafił do sprzedaży. The Good, The Bad, The Ugly jest swego rodzaju podsumowaniem mijającego roku w światku motoryzacyjnym i nawiązuje do poprzednich filmów Clarksona. Tym razem niezwyciężony bohater udał się do Stanów Zjednoczonych, by znaleźć najlepszy amerykański samochód. Trzeba jednak powiedzieć, że nasz heros ma z tym trochę trudności.

„Moje zadanie znaleźć najszybszy amerykański samochód nie idzie najlepiej - ten został pokonany przez konia, ten nie sprawdza się na zwykłej drodze, a ten został pokonany przez plastikowy toster z Norfolk.” - Jeremy Clarkson

Clarkson znany ze swoich uszczypliwych komentarzy, uprzedzeń i wyssanych z palca argumentów w stylu Monty Pythona, bez najmniejszych skrupułów prezentuje swoją niechęć do amerykańskich aut (z resztą do wszystkiego, co jankeskie). Absurdalne poczucie humoru Clarksona absolutnie nie przeszkadza w tym, by przez ponad godzinę delektować się najlepszymi osiągnięciami amerykańskiej motoryzacji. Wręcz odwrotnie, jego zgryźliwe opinie trzeba przyjmować z dystansem, bo często porównuje on nieporównywalne czy ustawia poszczególne testy tak, by potwierdziły jego tezy, które wysnuł na temat produktów Trójcy z Detroit. Niektórych to bawi, innych bulwersuje. Ja osobiście śmiałem się od początku do końca, a w przerwach między dowcipami Clarksona dostawałem niezłą dawkę adrenaliny.

Tym, którzy nie lubią sarkastycznych uwag prezentera polecam, by przewinęli odpowiednie pasaże filmu, jednak trzeba przy tym uważać, by nie pominąć tego najważniejszego – jazd na torze wyścigowym. Pod tym względem film przynosi o wiele więcej wrażeń niż seria The Fast and The Furious, Bullit i Vanishing Point razem wzięte. Nie brakuje tu szybkiej akcji, spalonych opon, driftingu i ryczących silników, a nawet typowego pościgu policyjnego znanego z wielu amerykańskich filmów. Clarkson na torze Willow Springs w południowej Kalifornii bezkompromisowo testuje takie cacka, jak Ford Mustang (włącznie z modelem GT-390 z roku 1968 znanym z Bullita), Dodge Viper, Chrysler 300C SRT, Cadillac XLR-V czy Chevrolet Corvette. Nie zabrakło ani typowych przedstawicieli amerykańskiej motoryzacji w postaci pickupa Dodge RAM czy SUV-a Cadillac Escalade.

„Ogromne opony Vipera zapewniają gigantyczną przyczepność, problemem jest, że kiedy już myślisz, że wszystko opanowałeś, auto po prostu cię zabija! Przed tym też powinna przestrzegać naklejka informacyjna.” - Jeremy Clarkson

The Good, The Bad, The Ugly w dużej części nakręcono w przepięknej pustynnej scenerii toru wyścigowego w Willow Springs w Kalifornii. Dużym atutem filmu są świetne zdjęcia, doskonały montaż, dobrze dopasowana muzyka, no i ten dźwięk! Ten dźwięk! Polecam podłączyć odtwarzacz do mocnego zestawu audio i przestawić regulator jak najbardziej wprawo. W iście amerykańskim stylu przestrzegam jednak, że masywne ciśnienie fal dźwiękowych, jakie produkują rozwścieczone amerykańskie silniki, może doprowadzić do pęknięcia szyb w oknach.

W filmie nie zabrakło również innej gwiazdy Top Gear, najbardziej tajemniczego kierowcy testowego o imieniu The Stig. Tym razem Stig zasiada za kierownicą aut sportowych ze Starego Kontynentu, które stają do wyścigów przeciwko jankeskim kolegom. Ani tym razem nie zabrakło też samochodowego piekła. Ofiarą krwiożerczego Clarksona, który nie znosi zielonych, padła m. in. ekologiczna Toyota Prius.

Clarksona (a z resztą całą ekipę Top Gear) można kochać albo nienawidzić, ale na pewno warto zobaczyć The Good, The Bad, The Ugly. Film jest wspaniałą epopeją o mocnych silnikach, spalonych oponach i zapachu benzyny, zaprezentowana jednak w sposób dowcipny, a czasami absurdalny. Chwała Brytyjczykom za to, że do ikon młodych wilków podchodzą z takim dystansem.

Dla zachęty obejrzyjcie film promocyjny: