• Pomimo horrendalnych cen paliw zarobek stacji benzynowych nie jest znacząco wyższy niż zazwyczaj
  • W ciągu kilku miesięcy wielokrotnie wzrosły natomiast marże rafineryjne
  • Według przedstawicieli PKN Orlen firma nie może obniżyć cen paliw na swoich stacjach
  • Wiele czynników wpływających na ceny paliw na stacjach jest poza kontrolą rządu i polskiego monopolisty paliwowego, jednak można ustalić odpowiedzialnych przynajmniej częściowo za obecną drożyznę na stacjach
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Kierowcy, którzy zablokowali na pewien czas stację benzynową, nie ponieśli konsekwencji. Najwyraźniej było ich na miejscu zbyt wielu, zresztą nie stawiali oporu. Po przyjeździe policji "udało się" uruchomić silniki i rozładować atmosferę – na strachu właściciela stacji i udanej akcji medialnej się skończyło. Tyle że właśnie właściciel stacji może być zupełnie niewinny.

Ceny paliw: benzyna w hurcie droższa niż na stacji

Ceny paliw są nieznacznie różne w różnych częściach kraju, a np. w Warszawie na bardzo wielu stacjach za litr benzyny trzeba zapłacić 7,96-7,99 zł. Bywa ciut taniej albo ciut drożej, ale nie zmienia to faktu, że od dobrych kilku dni w hurcie benzyna jest droższa niż w detalu. Nawet dziś, po minimalnej obniżce w Orlenie (hurtowe ceny paliw zmienne są, raz jest taniej, raz drożej, tendencja z ostatnich tygodni jest jednak wzrostowa) litr benzyny w hurcie z podatkiem VAT kosztuje 8,06 zł. Skoro zatem w hurcie benzyna kosztuje 8,06 zł (a w dniu protestu kierowców nawet 8,12 zł), to jaki sens ma protest, skoro stacja sprzedaje benzynę po 7,94 zł?

Kombinacje rabatami hurtowymi? Teoretycznie nie istnieją!

Teoretycznie właściciel stacji jest niewinny. Może nawet dokłada do interesu? W praktyce pewnie nie: albo sprzedaje benzynę kupioną wcześniej, albo kupuje ją z rabatem. Orlen nie komentuje swojej polityki rabatowej, ale wiadomo, że rabaty istnieją. Jeśli odbiorca jest lubiany (np. ma napis Orlen na swojej stacji), kupuje paliwo parę groszy taniej, a jeśli nie jest lubiany (np. ma kilka prywatnych stacji), to płaci nawet wyższą cenę niż kierowcy w detalu na stacjach konkurencji, która ma monopol. Rabaty to także dobry sposób na zwalczanie konkurencji, choć nie należy oczekiwać, że ktoś się do takich działań przyzna.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo:

Kierowcy płaczą. Rafinerie też, ale... z radości

Ustaliliśmy, że nie ma dowodów na to, iż marża stacji jest zbyt wysoka. Wiadomo natomiast, jak rosną marże rafineryjne. Najłatwiej prześledzić je na przykładzie Lotosu, który publikuje na swoich stronach aktywny wykres. Otóż pod koniec 2021 r. firma miała marżę ujemną (dokładała do przerobu ropy naftowej), na początku lutego 2022 r. zarabiała 3,5 dolara na baryłce ropy, a potem już rosło. Obecnie modelowa marża rafineryjna zbliża się do… 70 dolarów. Marża Orlenu też pięknie rośnie.

Rządzi rynek. Co my możemy zrobić?

A zatem jednak winny państwowy monopolista? Trochę tak, trochę nie. Główny ekonomista PKN Orlen pytany o marże tłumaczy, że owszem, są one wysokie, ale to nie do końca zależy od firmy, a bardziej od sytuacji na świecie. Gdy rafinerie na świecie nie nadążają z produkcją (te najmniej wydajne zamknięto w czasach Covid-19, teraz by się przydały), ceny paliw na świecie (nie mylić z cenami ropy!) rosną. Sprzedajemy po cenie rynkowej – tłumaczy więc Orlen – nie możemy taniej. Raz, że mamy obowiązek dbać o zyski, inaczej do naszych biur wkroczyłby prokurator, dwa, że gdybyśmy sprzedawali taniej, zaraz nasz towar kupiłaby konkurencja i sprzedała drożej. "Klient by nie zyskał, a my byśmy stracili".

Rafineria PKN Orlen w Płocku Foto: PKN Orlen
Rafineria PKN Orlen w Płocku

To racja – firma powinna działać na zasadach rynkowych. A jednak pamiętamy zjazd cenowy przed wyborami prezydenckimi, prawda, drodzy kierowcy? Na stacjach Orlen było nie o grosz, ale grubo taniej niż na stacjach konkurencji. A więc da się czy nie da się? Historia lubi się powtarzać, przed kolejnymi wyborami na pewno znów się da!

Natomiast przykro czyta się teksty w mediach przejętych przez Orlen, że u nas wprawdzie benzyna po 8 zł, ale w Niemczech po 10. Chciałbym za swoją pensję móc zatankować tyle, co mój kolega z niemieckiego Auto Bilda za swoją!

Kto "podrożył dolara"?

Nie przesądzając, czy Orlen w Płocku (nie mylić ze stacją paliw) jest właściwym, czy też niewłaściwym adresatem protestu, zwróćmy uwagę, że drożejącą na świecie ropę naftową Polska kupuje za dolary. Paliwa (sprowadzamy też trochę gotowych paliw, nie jesteśmy jako kraj samowystarczalni, jeśli chodzi o ich produkcję) kupujemy też za dolary, no i za euro. Równo rok temu za jednego dolara wystarczyło zapłacić 3,66 zł, dziś dolar kosztuje 4,30 zł, a chwilami nawet więcej. Jeśli ktokolwiek ma wpływ na wartość złotego, która w ciągu roku tak dramatycznie spadła, to jest to NBP, który przez wiele miesięcy w praktyce współpracował z rządem. Zamiast dbać o wartość złotego, dbał o to, aby rządowi nie zabrakło pieniędzy (inflacja, zwłaszcza na początku, jest dla budżetu państwa korzystna, nawet jeśli zjada oszczędności obywateli). Wspierał inflację, a gdy zaczął ja zwalczać, było za późno. To polityka rządu oraz NBP sprawiła, że ceny mamy, jakie mamy, a nasza waluta jest słaba. Wśród krajów UE ceny paliw właśnie w Polsce wzrosły najbardziej. Rządzący politycy się nie przejmują i wciąż tłumaczą, że inni mają gorzej.

Więc nie w całości, ale w ok. 20 proc. to NBP i rząd odpowiadają za wzrosty cen na stacyjnych pylonach. To bezpieczne założenie, prawda?

Pamiętaj, że było drogo (jeśli nie będzie jeszcze drożej)

Nie mają więc sensu protesty na stacjach paliw, choćby i miały one szyld Orlen. Nie ma sensu protest w Płocku, nie ma sensu protest w Warszawie. Nie teraz. Jeśli chcecie dokuczyć im dziś, po prostu tankujcie na stacjach konkurencji. Kierowca, tak jak każdy inny obywatel, największy jednak wpływ na rzeczywistość ma w dniu wyborów, albo głosując na ludzi, którzy wbrew faktom twierdzą, że mamy tanie paliwa i są z tego tytułu zadowoleni, albo głosując na kogoś innego. Tyle że przed wyborami paliwa zwyczajowo tanieją, dzięki czemu wściekłość kierowców zanika we właściwym momencie, a potem znów mogą zdrożeć – i o tym też trzeba pamiętać.