Tomasz Dominiak: Rząd odrzucił pomysł Ministerstwa Finansów, aby zlikwidować kratki. Skąd taka wolta, skoro jeszcze niedawno wydawało się, że sprawa jest już przesądzona?

Marek Zuber: Rzeczywiście to dość zaskakująca decyzja. Prawdopodobnie rząd uznał, że znów istnieje ryzyko podważenia kolejnego ograniczenia dotyczącego VAT od kratek przez instytucje unijne. Tak czy owak to bardzo dobra wiadomość dla branży motoryzacyjnej. Dzięki temu nie dojdzie do gwałtownego przyhamowania sprzedaży aut w przyszłym roku, zwłaszcza w pierwszym kwartale. Gdyby "kratki" były dostępne tylko do końca roku, byłby to jak najbardziej realny scenariusz.

Wiceminister finansów Maciej Grabowski powiedział po posiedzeniu, że Rada Ministrów poprosiła jego resort o ponowne przeanalizowanie sprawy i zaproponowanie innego rozwiązania. Czy zatem fiskus nie zabierze się do "kratek" w inny sposób?

Całe to zamieszanie wokół aut osobowych z homologacją ciężarową to sygnał, że biznes w Polsce nie jest traktowany poważnie przez rządzących. Bardzo źle się stało, że rząd tak późno poinformował o przepisach, które są bardzo istotne z punktu widzenia przedsiębiorców. Część z nich już przygotowała się na pesymistyczny wariant i zamówiła większą liczbę aut niż zakładała. Nie jest oczywiście tak, że przepisy są dane raz na zawsze, ale trzeba dać minimum czasu na jakiekolwiek planowanie. Mam nadzieję, że tak będzie w tym przypadku.

Jednak pośpiech będzie uzasadniony, bo zdaniem fiskusa utrzymanie "kratek" negatywnie wpływa na dochody budżetu…

To zależy czy mówimy o krótko- czy długoterminowej perspektywie. Biorąc pod uwagę najbliższe miesiące z pewnością spadek wpływów z VAT będzie odczuwalny, ale nie będzie to jakaś oszałamiająca kwota. Nawet od auta bez kratki kupionego na firmę można bowiem odliczyć do 6 tys. zł. Tak więc pytanie jest tylko o skalę VAT niezapłaconego przez przedsiębiorców. Z drugiej strony fiskus otrzymuje od takich aut akcyzę, a dodatkowo pozostaje jeszcze niezwykle trudna do oszacowania kwestia bezpieczeństwa. Ponieważ nowe i sprawne auta przyczyniają się do ograniczenia wypadków na drogach, państwo z naszych składek wydaje później mniej np. na leczenie ofiar wypadków.

Często mówi się, że po zakończeniu dopłat w Niemczech salony, zwłaszcza w zachodniej Polsce, będą świecić pustkami. Czy utrzymanie kratki ma szansę chociaż częściowo utrzymać popyt?

Zdecydowanie tak. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kratki są swego rodzaju dopłatami, choć oczywiście zafundowała nam je Unia, a nie rząd. Moim zdaniem należałoby zmienić przepisy tak, aby nie było konieczne montowanie przegrody między bagażnikiem, a drugim rzędem siedzeń. W zamian fiskus mógłby pobierać np. opłatę w wysokości 1,5 tys. zł za rejestrację takiego auta. To mniej więcej tyle, ile wynosi koszt zamontowania kratki. W tej chwili bowiem koszty tej przeróbki, która przecież nic nie zmienia, i tak ponosi kupujący.