- 41-letnia kierująca wiozła luzem na targowisko masę różnych przedmiotów
- Wiozła też dzieci, które nie mogły zająć prawidłowej pozycji
- Kobieta dostała mandat i punkty karne, a w dalszą drogę pasażerowie musieli udać się innym środkiem transportu
Różne legendy krążą o tym, jak niemieccy czy austriaccy policjanci reagują na potencjalnie niebezpieczne przedmioty przewożone wewnątrz samochodu, np. rowery. Podobno, jeśli sposób wożenia bagażu może być groźny dla kierowcy albo pasażerów, można dostać solidny mandat, a także polecenie zrobienia porządku przed kontynuowaniem jazdy. To w pewnych sytuacjach może być problematyczne…
W Polsce także bagaż nie może zagrażać bezpieczeństwu pasażerów
Okazuje się, że również w Polsce, jeśli kierowca przekroczy granice zdrowego rozsądku, może i nie tylko dostać mandat, lecz także być zmuszonym do wyładowania gratów albo wyproszenia pasażerów z samochodu. Taka sytuacja zdarzyła się w Szczecinie: gdy policjanci zajrzeli do auta, którym jechała 41-letnia kobieta przewożąca dzieci i nieprawdopodobną ilość gratów, nie mieli wątpliwości: w dalszą drogę jadą albo bagaże, albo dzieci.
Nie dało się nawet zapiąć pasów
Okazało się, że kobieta jedzie na targowisko, aby sprzedać zbędne rzeczy zalegające w domu. Była trzeźwa i dokumenty miała w porządku. Ale tak: mniejsze dziecko jechało z przodu, a większe na tylnej kanapie. Prawdzie córka kierującej ma już ponad 150 cm wzrostu i nie musi jechać w foteliku, to jednak policjanci stwierdzili, że dziecko jedzie ściśnięte pomiędzy bagażami i nie ma nawet możliwości, aby poprawnie zapiąć pas bezpieczeństwa.
W dalszą drogę dzieci wyruszyły innym środkiem transportu, a kierująca dostała mandat 300 zł i 5 punktów karnych.