Taką metodę obiera coraz więcej koncernów motoryzacyjnych, dzięki czemu bez zbyt dużych nakładów mogą pozyskać nieosiągalne do tej pory dla nich rozwiązania a nawet wręcz wejść do całkowicie nowych dla nich segmentów. Jednak największą zaletą takiej współpracy jest znaczne obniżenie kosztów projektowania, produkcji. Przykłady można by mnożyć. Jak choćby wprowadzany właśnie do sprzedaży na naszym rynku Citroen C-Crosser, który jest bliźniaczym modelem Mitsubishi Outlandera. Bez współpracy z japońskim koncernem, francuska grupa PSA być moża w ogóle nie odważyłaby się wejść do segmentu SUV-ów, a z pewnością kosztowałoby ją to znacznie więcej.

Również i Mercedes, po rozpadnięciu się koncernu DaimlerChrysler, jest w trakcie poszukiwania partnera, z którym mógłby współpracować przy produkcji swoich małych samochodów. Znacznego pośpiechu jednak nie ma, gdyż zarówno klasa A, która na rynku jest od trzech lat, jak i klasa B (od dwóch lat) zapewne bez większych zmian, ewentualnie czeka je drobny facelifting, będą w sprzedaży jeszcze ze trzy, cztery lata. Ale później przyjdzie czas na nowe generacje i tu Mercedes będzie chciał się posiłkować współpracą z jakimś koncernem.

Czy będzie to Fiat? Oficjalnie obie strony nie udzielają w tym temacie żadnych komentarzy. Rzecznik Daimlera potwierdza jedynie, że firma nie przekreśla z góry żadnych form współpracy. Jak podają niemieckie źródła doszło jednak już do wstępnych rozmów pomiędzy szefami obu koncernów - Dieterem Zetsche oraz Sergio Marchionne.

Nie wiadomo, jak wobec tego wyglądałaby ewentualna współpraca Mercedesa z BMW, o której było głośno w zeszłym tygodniu, a dotycząca wykorzystania tych samych platform oraz małych silników.