- Do największego karambolu w Polsce doszło w Wielkopolsce, na drodze krajowej nr 92
- W wypadku zderzyło się 130 pojazdów, w tym auta osobowe i ciężarówki
- Tamtego dnia jazdę znacznie utrudniała mgła, przez którą widoczność znacząco spadła
- Droga była zablokowana przez wiele godzin, konieczne było rozmontowanie barier
Zaczęło się ok. godz. 8.00 rano na drodze nr 92 między Swarzędzem i Paczkowem. Tego dnia widoczność na drodze była wyjątkowo kiepska. Mgła sprawiła, że kierowcy widzieli tylko to, co było do 40 m przed nimi. Z 300 aut, które tamtego poranka utknęły na trasie, ponad 130 uczestniczyło w największym karambolu w historii polskiej motoryzacji.
- Czytaj także: 10 sposobów na uniknięcie karambolu
Według policji karambol został spowodowany przez TIR-a, który staranował dwa samochody i zatrzymał się na latarni niedaleko centrum handlowego w Swarzędzu. Później kilkadziesiąt kolejnych stłuczek zablokowało trasę w obie strony, gdy kierowcy zderzali się ze sobą.
"Zatrzymałam się na prawym pasie i wtedy uderzył we mnie passat. Wysiadłam i wtedy w niego uderzył mercedes i następne, moje auto przeleciało przez lewy pas i uderzyło w barierki, a ja sama przeskakiwałam przez nie, żeby mnie nic nie rozjechało" — mówiła, cytowana przez "Głos Wielkopolski", Alicja, uczestniczka tamtego karambolu.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo"Słyszałam tylko huki kolejno uderzających aut. Jedno po drugim, jak klocki domina. W piętrzącej się gęstwinie wpadających na siebie aut, mazda wbiła się w TIR-a, ale jej kierowca przeżył – z zakrwawioną twarzą i ranioną nogą został zabrany przez pogotowie. Obok hyundai wbił się w cysternę, a blisko nich, tuż przy barierce zatrzymał się biały fiat seicento" — relacjonowała kobieta.
To był "karambol stulecia". Obyło się jednak bez ofiar
W "karambolu stulecia" uczestniczyły nie tylko auta osobowe, ale też busy, cysterny i ciężarówki, a obrażenia odniosło 31 osób. Najpoważniej ranna została 12-letnia dziewczynka, która trafiła do szpitala ze złamaną nogą.
- Czytaj także: Ratownicy ćwiczyli w wyjątkowym miejscu. W akcji brały udział nawet samoloty, śmigłowiec i pojazdy wojskowe [ZDJĘCIA]
Jak podaje "Głos Wielkopolski", jeden z kierowców cudem uniknął najgorszego, gdy jego auto wbiło się w TIR-a i zostało zgniecione aż do tylnej kanapy. Mężczyzna wyszedł z karambolu tylko z zadrapaniami ręki, a jadącemu z nim synowi na szczęście nic się nie stało. Jak relacjonowali uczestnicy karambolu w rozmowie z "Faktami", musieli uciekać z aut, by uniknąć zgniecenia. "Wyskoczyłem z kabiny i tyle pamiętam" — mówił jeden z kierowców.
Po dwóch godzinach od pierwszej stłuczki policja zablokowała przejazd na trasie Swarzędz-Paczkowo, tym samym blokując przejazd z Poznania do Warszawy. Przejeżdżać tamtędy mogły tylko radiowozy, straż pożarna, pogotowie ratunkowe i pomoc drogowa. Metalowe bariery wzdłuż trasy zostały rozmontowane, co pozwoliło uwięzionym kierowcom w ocalałych autach wydostać się z potrzasku.
Jak podaje "Głos Wielkopolski", dochodziło do awantur, gdy różne załogi pojawiających się na miejscu lawet próbowały podbierać sobie uszkodzone auta. Interweniować musiał kierujący akcją Lech Węckowski z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej. Rozdzielanie uszkodzonych pojazdów trwało aż do wieczora, chociaż już w okolicach godz. 16.00 policja umożliwiła kierowcom przejazd tamtą trasą.