Ulica Smyków to teren bocheńskiej Strefy Aktywności Gospodarczej. Biegnie ona jednak także wzdłuż domów. Właśnie mieszkający obok przedsiębiorca zauważył, że prace nie są prowadzone tak, jak należy.

- Otrzymaliśmy sygnał i od razu to sprawdziliśmy - mówi Tomasz Ryncarz z urzędu miasta w Bochni - Okazało się, że rzeczywiście, prace są prowadzone w niewłaściwy sposób. Kazaliśmy wykonawcy zerwać asfalt i położyć go na nowo. Dobrze, że mieszkańcy również kontrolują to, co dzieje się w ich okolicy.

Jednak to nie mieszkańcy powinni kontrolować inwestycje, zaznacza dr Michał Kudłacz z Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. - To zadanie należy oczywiście do pracowników urzędu. Nie ma jednak odgórnych wytycznych. Urzędy teoretycznie nie muszą tego robić.

W większości przypadków na szczęście to robią. W Krakowie, w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu, zatrudnieni są inspektorzy nadzoru. Dodatkowo ZIKiT kupił tak zwane mobilne laboratorium drogowe, czyli samochód wyposażony w specjalistyczne urządzenia. - Chcemy dbać o jakość prowadzonych prac, dlatego kilka lat temu postaraliśmy się o taki sprzęt – mówi Piotr Hamarnik – Po każdym większym etapie robót możemy dokładnie sprawdzić czy wszystko jest w porządku.

W większości samorządów kontrola ogranicza się jednak tylko do pracy inspektorów nadzoru. Jednak to, w jaki sposób kontrolują, zależy wyłącznie od nich. Ich praca nie zawsze jest więc skuteczna.

Przykładem może być afera sprzed czterech lat, dotycząca remontu drogi powiatowej w rejonie Olkusza, tak zwanej Bydlinki. Mieszkańcy wielokrotnie zgłaszali urzędnikom starostwa błędy, ale ci nie chcieli ich słuchać. W efekcie, po kilku tygodniach od zakończenia prac, droga zaczęła pękać. Skończyło się wielką awanturą podczas uroczystego otwarcia. Mieszkańcy zorganizowali pikietę, a radny województwa. Jacek Soska... ukradł nożyczki, uniemożliwiając przecięcie wstęgi.

Czasem do kontrolowania inwestycji samorządy zatrudniają niezależne, zewnętrzne firmy. Dotyczy to głównie większych inwestycji. Takie działania również bywają nieskuteczne, a przykładem jest remont ulicy Krakowskiej w Tarnowie. Od oficjalnego zakończenia prac minęły dwa lata, a wciąż wychodzą nowe usterki, które trzeba usuwać. Podczas samych prac wszystko miało być w porządku.

- Można zauważyć pewną prawidłowość – mówi dr Michał Kudłacz – Tego typu wpadki zdarzają się najczęściej mniejszym samorządom, które nie mają możliwości zatrudniania dużej liczby ekspertów. Nie prowadzą też na co dzień większych inwestycji, stąd brakuje im doświadczenia. Dopiero spektakularna wpadka może ich czegoś nauczyć.

Jedyną konsekwencją, jaką może ponieść urząd za drogową fuszerkę, jest utarta zaufania mieszkańców. Przedłużający się remont utrudnia życie obywateli. A ci z pewnością nie zapomną o tym podczas następnych wyborów – dodaje Kudłacz.

Można też załatwić sprawę wewnątrz urzędu, na przykład zwalniając odpowiedzialnych za uchybienia pracowników. W Tarnowie po aferze z ulica Krakowską, rozwiązano Tarnowski Zarząd Dróg Miejskich, czyli tamtejszy odpowiednik ZIKiT-u.