• Gwałtowne wzrosty cen paliw, ale też i obawy o ich dostępność były pierwszym odczuwalnym przez polskich kierowców skutkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę
  • Już w połowie 2022 r. analitycy prognozowali, że wojna w Ukrainie spowoduje, że na rynek w latach 2022-2023 trafi nawet do 4 mln aut mniej, niż wcześniej zakładano. W samej tylko Europie spadek produkcji aut z tego powodu mógł sięgnąć miliona aut
  • Wojna w Ukrainie spowodowała opóźnienia w dostawach wielu modeli aut – głównie przez przerwanie dostaw produkowanych tam podzespołów
  • Z Polski do Ukrainy wyjechało kilkadziesiąt tysięcy używanych aut – na rynku praktycznie nie ma już tanich aut terenowych czy dostawczych

Informacja o pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę dotarła o poranku, w tłusty czwartek. Wcześniej ci, którzy interesowali się polityką, wiedzieli o zaostrzającej się sytuacji, o trwających tygodniami "ćwiczeniach" rosyjskich przy granicy z Ukrainą, ale mimo ostrzeżeń ze strony USA tylko nieliczni brali pod uwagę możliwość wybuchu regularnej wojny. Już po kilku godzinach, kiedy stało się jasne, że to nie są lokalne incydenty zbrojne czy drobne potyczki, ale inwazja na olbrzymią, niespodziewaną skalę, na stacjach benzynowych w Polsce zaczęły tworzyć się kolejki.

Pierwsze efekty wojny za wschodnią granicą: panika na stacjach paliw

Późnym popołudniem sytuacja stała się tak poważna, że stacje zaczęły wprowadzać limity sprzedaży paliw, w wielu punktach paliwa po prostu zabrakło – wybuchła panika, niemal każdy próbował nie tylko zatankować auta do pełna, ale też i napełnić wszelkie dostępne kanistry, beczki. Ceny paliw oszalały, na wielu stacjach, szczególnie na wschodzie Polski za litr oleju napędowego trzeba było zapłacić powyżej 10 złotych. Oczywiście, pojawiły się plotki, że to przez wojsko, które rekwiruje paliwo, że wrócą kartki na paliwo, że będą ograniczenia w wykorzystywaniu aut prywatnych. Rząd i przedstawiciele koncernów paliwowych uspokajali, że mamy zapasy paliwa, ale nikt ich nie słuchał. Po tym, kiedy czasie pandemii, z racji mniejszego zapotrzebowania na paliwa ich ceny spadły do poniżej 4 zł za litr, takie gwałtowne wzrosty były potężnym szokiem.