- Groteska jakaś. Dyrektor WORD nie zdał - chichocze Kacper znad tabletu, gdzie w pogoni za newsami właśnie natrafił na informację, że zdawalność nowego egzaminu teoretycznego na prawo jazdy spadła z 90 proc. do 10 proc. - Teraz to już chyba tego nie zdam. Nigdy nie miałem jakieś wielkiej motywacji. A teraz to już w ogóle - przyznaje z niechęcią, sącząc popołudniową kawę w warszawskiej knajpie dla cyklistów, gdzie takich, jak Kacper można spotkać więcej.

Pokolenie Y, którego trzon stanowią osoby urodzone po 1980 roku, sprawia wrażenie bardziej zainteresowanego slalomem między facebookowymi statusami i tweeterowymi ćwierknięciami niż między słupkami na placu manewrowym. Dwóch naukowców z University of Michigan, Michael Sivak i Brandon Schoettle, przedstawiło rezultaty badań, z których wynika, że wysoki procent osób korzystających z internetu w danym społeczeństwie jest powiązany z niższym odsetkiem kierowców wśród młodych ludzi.

- Moich znajomych, którzy mają swój własny samochód mogę policzyć na palcach jednej ręki. W utrzymaniu zwykle i tak pomagają im rodzice - mówi Kacper. - Jak do fortuny na benzynę dodasz godziny w korkach, szukanie miejsca na parkingu i rozwożenie znajomych po imprezach, to masz odpowiedź, czemu wolę rower, a nawet te śmierdzące autobusy - tłumaczy.

Fura, skóra i komóra. Czy z polskiej trójcy "must have" już niedługo ostanie się tylko (smart)-komóra?

Kierowcy się starzeją

Sivak i Schoettle przebadali, jak zmieniała się liczba osób posiadających prawo jazdy w różnych grupach wiekowych w 15 krajach świata. W większości badanych państw zaobserwowano tę samą zależność - w miarę upływu lat wśród ludzi młodych maleje odsetek tych, którzy posiadają prawo jazdy.

W 1983 roku w USA 94 proc. dwudziestolatków było kierowcami, a w 2008 już tylko 84 proc. Podobne spadki na przestrzeni lat Sivak i Schoettle odnotowali także w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Japonii, Szwecji, Norwegii i Korei Południowej. We wszystkich tych krajach z niewyjaśnionych przyczyn nastąpił moment, w którym odsetek kierowców wśród młodych zaczął po prostu rokrocznie spadać.

Nie nadszedł on jednak jeszcze w takich państwach, jak Izrael, Finlandia, Polska, Łotwa, Hiszpania, Szwajcaria i Holandia. I chociaż tu zarówno młodych, jak i starszych kierowców przybyło, to odnotowane wzrosty były już zauważalnie mniejsze w segmencie osób młodych. - Patrząc na profil użytkowników serwisów motoryzacyjnych w badaniu Megapanel, widać, że liczba tych w wieku od 7 do 24 lat spadła o ponad 10 proc. - zauważa Dawid Kocik, redaktor naczelny serwisu Regiomoto.pl.

Z raportu "Obserwator Auto 2011. Młodzi i samochód" wynika, że w Polsce tylko ok. 78 proc. osób poniżej trzydziestki ma prawo jazdy, co jest relatywnie kiepskim wynikiem w porównaniu do innych krajów europejskich. A przyszłość nie jawi się w jasnych barwach. Bonanza w branży samochodowej skończyła się nad Wisłą właściwie już kilka lat temu. Straty liczą zarówno ośrodki szkolące kierowców, jak i producenci aut.

Koniec auto-bonanzy

Już od czterech lat stale spada w naszym kraju liczba osób uzyskujących prawo jazdy. W 2011 roku wydano je 570 tys. osób, a więc znacznie mniej niż w 2010 roku - wówczas przybyło 832 tys. kierowców. Na kursy zgłasza się coraz mniej chętnych.

- Głównym powodem spadającej liczby nowych kierowców wydają się być czynniki demograficzne, ale pogłębiający się kryzys gospodarczy na pewno także ma znaczenie. Widać to przede wszystkim po spadającej liczbie używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy. Od rekordowego 2009 roku ich liczba stale spada i w ubiegłym roku sięgnęła niewiele ponad 645 tys. aut - mówi Dawid Kocik.

W badaniu przeprowadzonym na zlecenie MTV, to właśnie kryzys gospodarczy okazał się najważniejszym wspólnym przeżyciem pokolenia Y. Bezrobocie, umowy śmieciowe i niepewna przyszłość nie zachęcają młodych i ich rodziców do zakupu czterech kółek.

W 2007 roku sprzedano w Europie 16 mln samochodów osobowych, w 2009 roku 14,5 mln, a w zeszłym roku tylko 12,5 mln. Spadki w poszczególnych krajach są silne powiązane z ich sytuacją gospodarczą. Nie ominęły one także Polski. - Nowych aut sprzedało się w 2012 roku nieco ponad 270 tys. Co ważne, sprzedaż spada także w pierwszych miesiącach tego roku. Rośnie natomiast sprzedaż aut z drugiej ręki - zauważa Kocik.

- Krajowy rynek nieustannie kurczy się, z salonów znikają nie tylko klienci indywidualni, ale także flotowi. Perspektywy dla dealerów nie są zachęcające - skarżył się Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w apelu otwierającym zeszłoroczny raport o rynku samochodowym. Już od 2009 roku działające w Polsce fabryki samochodów stale ograniczają produkcję. Z raportu "Obserwator…" wynika, że udział młodych Polaków w rynku nowych aut wynosi tylko ok. 7 proc. i jest najniższy w Europie.

Mimo pustych kieszeni jesteśmy za to w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o zamiłowanie do samochodów. Ale nie ma pewności, że ten potężny bastion branży motoryzacyjnej dotrwa do epoki pokryzysowej. W Japonii, ojczyźnie aż siedmiu wielkich marek samochodowych, rosnące koszty utrzymania auta doprowadziły do sytuacji, w której młodzi Japończycy zamienili cztery kółka na tańszy transport publiczny i gadżety. W Kraju Kwitnącej Wiśni w 1990 roku zakupiono 7,7 mln nowych aut. Obecnie sprzedaje się ich tylko 5 mln. Rokrocznie maleje ilość gospodarstw z własnym samochodem. Młodzi Japończycy zastępują furę... smart-komórą.

Agonia mechanicznego konia

- Większy dobrobyt, starzejące się społeczeństwo i rosnący udział populacji zamieszkujący wielkie miasta, wszystkie te czynniki były powiązane z wyższym odsetkiem osób posiadających prawo jazdy wśród młodych - mówi profesor Sivak. - Z drugiej strony, w krajach z wyższym odsetkiem użytkowników internetu kierowców wśród młodych osób było mniej, co jest zgodne z moją hipotezą, że dostępność wirtualnych kontaktów przez kanały elektroniczne redukuje potrzebę prawdziwego kontaktu wśród młodych ludzi - tłumaczy Sivak.

Bob Lutz, były wiceszef General Motors, w artykule dla "Forbesa" napisał, że ten elektryzujący moment, w którym ojciec po raz pierwszy daje nam klucze do samochodu i mówi, żeby wrócić o jedenastej, został zastąpiony przez chwilę, w której to młodzi swoimi paluszkami z czułością głaszczą pierwszego w życiu smartphona. - "Czy nie wiedzą, że samochód oznacza wolność, podróże, przyjaciół, randki, a nawet… nastoletni seks?" Mam wiadomość: To my, starsi, tego nie rozumiemy. [Oni są] uzbrojeni w potencjał swoich wyrafinowanych iRzeczy, pełnych serwisów społecznościach, które umożliwiają im natychmiastowe wymiany myśli i doświadczeń z niezliczonymi przyjaciółmi; kto w ogóle potrzebuje wsiadać do samochodu? - pyta były wiceszef General Motors.

Jak na razie fura w Polsce trzyma się jednak mocno. Ze raportu "Obserwator…" wynika, że młodzi Polacy częściej niż pozostali Europejczycy wiążą samochód z wysokim poziomem życia. Auta u naszych bogatszych sąsiadów są znacznie powszechniejsze i są otaczane mniejszą czcią, tymczasem nad Wisłą "fura" wciąż oznacza status. To jednak może się rychło zmienić

- Coraz więcej młodych Polaków podróżuje i przywozi do domu rozwiązania podpatrzone wśród zachodnich sąsiadów. Na topie też jest ekologiczny styl życia. Takie działania zapewne pomogą przełamać stereotyp "fury" jako wyznacznika statusu - przewiduje Agata Pasikowska, psycholog nowych technologii z SWPS.

- W obliczu rozwiniętego transportu publicznego oraz drogich samochodów, paliwa i utrzymania auta, może tak się zdarzyć, że to marzenie młodych przestanie być aktualne. Wyprzedzić go mogą podróże, gadżety i ekologiczne formy przemieszczania się - dodaje ekspertka.

- Emblematy marek na samochodach będą miały w przyszłości takie znaczenie, jak nazwy słynnych lokomotyw parowych, o jakich opowiadał mi ojciec. To zajmie chwilę i będzie się działo stopniowo - wieszczy Bob Lutz. Jak przekonuje, nie ma się jednak czym martwić. Przynajmniej dowiemy się, jak poczuli się miłośnicy koni, kiedy to automobil pewnego dnia całkiem zdominował transport.