Warszawski odcinek S8 w godzinach szczytu jest zazwyczaj mocno zatłoczony, ciasno robi się zwłaszcza na nitkach prowadzących w kierunku poza miasto. Na przykład w stronę obwodnicy Marek i Białegostoku. Niestety, w ubiegłym tygodniu za wiaduktem ul. Rembielińskiej zapadła się studzienka i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego – bo takie sytuacje działy się, dzieją się i będą się dziać – gdyby nie jeden drobny szczegół. Otóż wspomniana studzienka zapadła się już po raz trzeci, a korek – ze względu na konieczność zwężenia jezdni z trzech pasów do dwóch – tym razem liczył ok. 8 km. I to w czasach pandemii, gdy ruch i tak jest nieco mniejszy niż zazwyczaj.

Dlaczego awaria się powtarza? Dlaczego nikt nie jest w stanie usunąć jej na stałe? Jak wyjaśnia cytowana przez portal TVN Warszawa rzeczniczka warszawskiego oddziału GDDKiA Małgorzata Tarnowska, problem stanowi pierścień studzienki oraz jego posadowienie w podłożu. W tym miejscu i tak zastosowano pierścienie o najwyższej wytrzymałości, ale, niestety, nic to nie daje, bo najeżdżające na właz samochody wywołują drgania, które po czasie prowadzą do powstawania uszkodzeń. Sęk w tym, że naprawa jest, według rzeczniczki, wykonywana w ramach technicznych możliwości i polega m.in. na wymianie lub naprawie elementów studzienki. Warto przy tym zauważyć, że studzienka i tak została wykonana z elementów wzmacnianych, ale – jak widać – w tym wypadku to nie wystarcza. Czyli, kierowco, uzbrój się w cierpliwość...