Ministerstwo argumentuje, że ponosi ogromne koszty leczenia ofiar wypadków komunikacyjnych. Rocznie to ponoć 1 miliard złotych. Problem w tym, że nie chce dopuścić do niezależnego audytu tych danych. Specjaliści z niezależnych firm szacują, że koszty mogą być nawet trzy razy mniejsze. Dlaczego jednak za leczenie poszkodowanych mieliby płacić wszyscy a nie tylko sprawcy? Bo w ten sposób wygospodarować można więcej pieniędzy.

Problem konstytucyjny

Nieistotne, że ustawę w takim kształcie najpewniej podważy Trybunał Konstytucyjny, ponieważ traktować ona będzie obywateli w nierówny sposób. Dodatkowe opłaty na publiczny fundusz dotkną tylko kierowców. Co więcej, nawet ci, którzy nigdy nie spowodują wypadku będą musieli dokonać opłat, zaś rzeczywiści sprawcy wypadków nie zapłacą ani grosza. Tak będzie na przykład z pieszymi, którzy według statystyk są sprawcami około 15% wypadków, a nie ponoszą żadnych opłat z tytułu obowiązkowych ubezpieczeń, lub rowerzystami, którzy także nie muszą płacić ubezpieczenia OC za swoje pojazdy.

Wątpliwości dotyczących projektu tej ustawy jest więcej. Oprócz tego, że wysokość "ryczałtu" ma być ustalana przez ministra, prawnicy podważają jeszcze jeden fakt. To w istocie podatek - ma wszystkie jego cechy. Jest świadczeniem: przymusowym, bezzwrotnym, nieodpłatnym, pieniężnym, a służy realizacji jednego z zadań państwa (finansowanie opieki zdrowotnej). A skoro jest podatkiem, to ustawa po raz pierwszy powinna być czytana nie na posiedzeniu komisji, ale na posiedzeniu Sejmu (zgodnie z regulaminem Sejmu i konstytucją).

W wielu krajach Europy koszty leczenia ofiar są finansowane z polis OC. Jednak dopiero post factum, czyli po wypadku i zakończeniu kosztów leczenia. Wysokość obowiązkowej sumy ubezpieczenia jest na tyle duża, że pokrywa w większości przypadków szpitalne rachunki. Jeśli w Polsce praktyka pokrywania kosztów ofiar z polis OC stałaby się powszechna mielibyśmy do czynienia z podwyżką cen tych ubezpieczeń. Proponowane przez ministerstwo zdrowia 12% ze wszystkich polis przełożyłoby się na około 15-20% wzrost cen dla kierowców, ponieważ składka wzrośnie również o dodatkowy, większy udział, obowiązkowych opłat na ubezpieczeniowy fundusz gwarancyjny (opłata odprowadzana przez ubezpieczalnie). Z drugiej strony Polacy i tak cieszą się jednymi z najtańszych składek OC w Europie. Prędzej czy później trend do wyrównania cen dotknie i nas. Podwyżek chyba nie unikniemy. Pytanie tylko kiedy. Na tak konkurencyjnym rynku żadna z firm ubezpieczeniowych nie chce być pierwszą, która ogłosi znaczny wzrost składek.