Zjawisko turystyki paliwowej zauważono już pod koniec grudnia, kiedy obniżony został podatek paliwowy. Wtedy to nawet niemiecki “Bild” zachęcał do tankowania na polskich stacjach przygranicznych. Goście z zachodu potrafili tankować nie tylko samochody, ale też lać paliwo do kanistrów, a oszczędności wynosiły ich nawet kilkadziesiąt euro.

Od 1 lutego paliwo jeszcze bardziej staniało za sprawą obniżki stawki VAT z 23 do 8 proc., a to dodatkowa obniżka o 15 centów (ok. 68 groszy) na litrze. Jak podaje PAP, niemiecki dziennik "Berliner Zeitung", we wtorek informował, że w Szczecinie litr oleju napędowego jest tańszy nawet o 60 centów (ok. 2 zł 73 gr) niż na stacjach w Niemczech, gdzie cena wynosiła 1,65 euro (ok. 7 zł 51 gr). Z benzyną było podobnie.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

To, co zauważył “Berliner Zeitung” zdaje się potwierdzać ruch na drodze 104 oraz autostradzie 11 prowadzącej z Berlina do Szczecina. Rzecznik policji federalnej z Pomorza Przedniego informował o zwiększonym ruchu w kierunku Polski. Związek z tym ma obniżka VAT-u, ale także początek miesiąca, gdy ludzie mają więcej pieniędzy, bo przychodzą wypłaty z pracy.

Poważny problem niemieckich stacji

Sytuacja, która cieszy mieszkańców Niemiec, niepokoi niemieckie Stowarzyszenie Branży Warsztatowej i Stacji Paliw Północny-Wschód. Zakładają oni, że turystyka paliwowa do Polski wzrośnie, co przełoży się na słabsze zarobki przygranicznych stacji na terenie RFN. Szef związku Hans-Joachim Ruehlemann powiedział dla rbb24.de, że jeśli taki stan będzie się utrzymywał, może to mieć “katastrofalne skutki” dla niemieckich stacji. Wiele z nich będzie musiało rozważyć zamknięcie, bo już teraz liczba ich klientów spadła nawet o 70 proc.