Funkcjonariusze drogówki z Deggendorfu postanowili skontrolować nietypowy transport. Jeden ciągnik siodłowy holował drugi, który był do niego przypięty na sztywno, miał uniesioną tylną oś i znajdował się tyłem do kierunku jazdy. Jak wyjaśnił serwis 40ton.net, jest to całkiem popularny sposób w branży — specjalne ramiona do awaryjnego holowania oferuje wiele firm. Okazuje się, że ich stosowanie może okazać się droższe od skorzystania z pomocy drogowej.
Chcieli sprowadzić pojazd do kraju
Kierowca z Bułgarii pojechał po zepsuty ciągnik do Dortmundu i w ten sposób zamierzał go sprowadzić z powrotem do kraju. Kierowca twierdził, że specjalne urządzenie do holowania miało bułgarski certyfikat dopuszczenia do ruchu, jednak niemiecka policja nazwała to improwizacją.
Policjanci byli jeszcze mocniej zdziwieni po otwarciu drzwi drugiego ciągnika, gdy zauważyli, jak zablokowano jego kierownicę (pasami i opaskami zaciskowymi), żeby transport mógł obsłużyć jeden kierowca.
Kierowcy zabroniono kontynuowania jazdy, uznając, że holujące się ciężarówki stwarzały zagrożenie w ruchu drogowym. Służby o tym nie poinformowały w komunikacie, jednak raczej nie skończyło się na pouczeniu. Konsekwencje finansowe najprawdopodobniej poniesie także firma transportowa.