- Według niemieckiego ministra, w samych tylko Niemczech, przymusowym wycofaniem z ruchu, zagrożonych może być ponad 8 mln. pojazdów z silnikami Diesla
- Zaniepokojenie niemieckiego ministra nie wynika z nowych regulacji unijnych, ale z tego, jak dotychczasowe przepisy są dziś interpretowane przez przedstawicieli unijnych władz
- Cała sprawa zaczęła się od postępowania przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), w sprawie nowej interpretacji przepisów dotyczących pomiarów emisji spalin
- Zdaniem ministra Volker Wissinga, spełnienie wymogów wskazywanych przez przedstawicieli Komisji Europejskiej jest technicznie niewykonalne
- Jeśli zaostrzone zasady pomiarów emisji spalin wejdą w życie, miliony jeżdżących dziś po drogach diesli będą musiały zostać wycofane z eksploatacji
Diesle od wielu lat są w Europie "na cenzurowanym" – po części także za sprawą dawnych przewinień producentów aut z takimi silnikami, którzy przy pomocy różnych technicznych i prawnych sztuczek próbowali obchodzić normy emisji spalin. Od czasów tzw. dieselgate z Volkswagenem w roli głównej, powszechnie już wiadomo, że emisja spalin w warunkach laboratoryjnych, a emisja podczas jazdy w ruchu drogowym, to często dwie zupełnie różne sprawy. Przez lata konstrukcje dopracowywano tak, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki w znormalizowanych badaniach w warunkach laboratoryjnych, dopiero od niedawna realizowane są badania emisji spalin w rzeczywistych warunkach drogowych – takie wymogi dotyczyły dotychczas tylko aut, które były homologowane według normy "Euro 6d temp".
Auta mają spełniać normy emisji w każdych warunkach. Eksperci: to niewykonalne
Na czym więc ma polegać zmiana, przed którą ostrzega niemiecki minister transportu Volker, reprezentujący liberalną partię FDP? Przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) toczy się postępowanie dotyczące nowych zasad badania emisji spalin i przekroczeń dopuszczalnych norm.
Zdaniem Wissinga, w postępowaniu tym przedstawiciele Komisji Europejskiej są zdania, że auta powinny mieścić się w obecnych limitach wynikających z norm emisji spalin nie tylko podczas testów w warunkach laboratoryjnych i przewidzianych w procedurze testowej pomiarów w warunkach ruchu drogowego zgodnych z cyklem pomiarowym, ale w każdej sytuacji. Podczas standardowych jazd testowych, wykonywanych zgodnie z wymogami obowiązującego cyklu pomiarowego, auto nie jest nadmiernie obciążane – cykl odwzorowuje stosunkowo spokojną, przepisową jazdę. Zdaniem ministra Wissinga, zmiany, których wprowadzenia chcą przedstawiciele Komisji Europejskiej, mają iść w tym kierunku, żeby auta musiały mieścić się w limitach emisji niezależnie od warunków jazdy – także podczas jazdy z gazem w podłodze, przy pełnym obciążeniu, w czasie jazdy pod górę. To z technicznego punktu widzenia, przynajmniej w przypadku silników i aut, które nie były projektowane z myślą o takich wymogach, jest po prostu niewykonalne. Powszechnie wiadomo, że diesle spełniające normy Euro 5 i wcześniejsze wersje normy Euro 6, których emisje badano zgodnie z obowiązującym wcześniej cyklem NEDC, zwykle nie są w stanie przejść badań wykonywanych według nowego cyklu i w rzeczywistych warunkach drogowych (tzw. RDE – real Driving Emissions).
"W aktualnym stanie techniki nie da się tego osiągnąć, co dla pojazdów dopuszczonych już do ruchu oznaczałoby konieczność wprowadzenia modyfikacji, które są niewykonalne" – ostrzega w liście adresowanym do Ursuli von der Leyen niemiecki minister. Jego zdaniem, w samych tylko w Niemczech, ta nowa interpretacja przepisów dotyczących norm emisji spalin mogłaby się wiązać z koniecznością przymusowego wycofania z ruchu 4,3 mln. aut z silnikami diesla spełniającymi dotychczas normę Euro 5 i ok. 3,9 mln. aut homologowanych według normy Euro 6.
Komisja Europejska uspokaja
Na list ministra Wissinga odpowiedział na razie Europejski Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług Thierry Breton. Przedstawiciel Komisji Europejskiej zadeklarował, że Komisja Europejska nie chce z mocą wsteczną zmieniać przepisów dotyczących norm emisji dla samochodów, co mogłoby skutkować wycofaniem z eksploatacji milionów pojazdów z silnikami wysokoprężnymi. Władze w Brukseli nie zamierzają wprowadzać zmian dotyczących aut, które już zostały dopuszczone do ruchu.
Według deklaracji Thierrego Bretona Komisja Europejska nie planuje też żadnych zmian, mogących działać na niekorzyść osób, które wcześniej kupiły w dobrej wierze auta spełniające wówczas obowiązujące normy.