- Z 5,4 mln mandatów wystawionych w 2016 roku nie zapłacono aż 2,8 mln! Zaległości sięgnęły ponad 378 mln zł
- Na koniec 2018 roku dalej pozostało mnóstwo niezapłaconych mandatów, które wystawiono dwa lata wcześniej. Doliczono się aż 1,9 mln zaległych grzywien nałożonych w 2016 roku.
- NIK ponawia propozycję, by uzależnić usunięcie punktów karnych (zapisanych w CEPiK-u) od uprzedniego uiszczenia mandatu
Do płacenia mandatów nie ma zbyt wielu chętnych. Co gorsza, nie ma także zbyt dużych chęci po stronie egzekucji. Z raportu NIK wynika, że aż połowa ukaranych kierowców nie płaci należności z tytułu mandatów, a to wiąże się ze sporymi stratami dla publicznych finansów.
Kontrolerzy NIK nie pozostawiają złudzeń. W raporcie alarmują, że „istotna część kar grzywny nie zostaje wyegzekwowana, a należności wynikające z tych kar ulegają przedawnieniu”. W latach 2011-2012 straty z tytułu niezapłaconych mandatów sięgnęły ponad 100 mln zł. Po zmianie systemu dochodzenia należności (w 2016 roku wprowadzono zautomatyzowaną scentralizowaną obsługę z ogólnopolską windykacją prowadzoną przez Naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Opolu) nie jest dużo lepiej.
Marna skuteczność
Skuteczność dochodzenia mandatów trochę się poprawiła po reorganizacji (wskaźnik sięgnął ok. 63 proc.), ale straty są nadal bardzo wysokie. Z 5,4 mln mandatów wystawionych w 2016 roku nie zapłacono aż 2,8 mln! Zaległości sięgnęły ponad 378 mln zł. Na tym jednak nie koniec.
Po trzech latach od wprowadzenia zmian było jeszcze gorzej. Niezapłaconych mandatów było jeszcze więcej - liczba wzrosła do niemal 6,7 mln na koniec 2018 roku! Zaległości sięgnęły wówczas prawie 757 mln zł. Co więcej, na koniec 2018 roku dalej pozostało mnóstwo niezapłaconych mandatów, które wystawiono dwa lata wcześniej. Doliczono się aż 1,9 mln zaległych grzywien nałożonych w 2016 roku. Kontrolerzy NIK wskazali, że były one zagrożone przedawnieniem w „znacznym stopniu”.
Skąd tak ogromne zaległości? NIK wskazuje na kilka problemów. Wśród nich niewystarczające zasoby kadrowe oraz wielomiesięczną zwłokę w zakresie wystawiania upomnień i tytułów wykonawczych (aż 68 proc. spraw rozpatrywano w okresie dłuższym niż dwa lata od ujęcia mandatu w ewidencji). Swoją cegiełkę dołożyła także policja (aż 95 proc. mandatów karnych zewidencjonowanych w latach 2016 – 2018 nałożyli funkcjonariusze policji). W 2016 roku jedynie mniej niż 1 proc. mandatów wprowadzano do systemu PUE Mandaty w ciągu wymaganych 7 dni. Ponad 5 proc. z nich zapisano zaś w systemie dopiero po upływie roku! To jeszcze nie wszystko.
Miękka egzekucja czyli niewypał
Kluczowym problemem okazał się brak automatyzacji czynności w ramach tzw. miękkiej egzekucji. Zakładano bowiem, że egzekucja będzie prowadzona z wykorzystaniem poczty elektronicznej czy wiadomości SMS. Tak się jednak nie stało. Ze względu na „brak technicznych możliwości” korzystano ze standardowej korespondencji. Nietrudno zgadnąć, że tradycyjna wysyłka listów miała ogromny wpływ na wzrost kosztów. Korespondencja z ukaranymi kosztowała ponad 10,2 mln zł w 2018 roku.
Marnie wyglądają także statystyki urzędów skarbowych. Skuteczność skarbówki w latach 2011-2012 wyniosła 42,1 proc. To i tak nieźle, bo po kilku latach spadła. W latach 2016 – 2018 wskaźnik obniżył się do 35,5 proc.
Ponad 500 mandatów dla jednego ukaranego
NIK wskazuje, że wpływ na skuteczną egzekucję ma jeszcze jeden czynnik. Jest nim wielokrotne nakładanie kar na te same osoby. Nie zabrakło rekordzistów (zapewne firm leasingowych, choć NIK nie precyzuje tego w raporcie). Od 2016 do 2018 roku odnotowano przypadki nałożenia ponad 330 mandatów na tego samego ukaranego. Czterech liderów uzyskało aż 500 grzywien. W jednym z przypadków łączna suma kar przekroczyła kwotę 147 tys. zł.
Pozostaje jeszcze jedno – wnioski. Wśród licznych propozycji jedna zasługuje na szczególną uwagę. NIK ponawia bowiem propozycję, by uzależnić usunięcie punktów karnych (zapisanych w CEPiK) od uprzedniego uiszczenia mandatu. Otwartą kwestią pozostaje wówczas, czy wspomniane punkty będą uwzględniane, gdy nasz dorobek powiększy się ponad limit.