• Od września zmienia się procedura pomiaru emisji spalin
  • Aktualnie testy odbywać się będą nie tylko w laboratoryjnych, ale także w warunkach drogowych
  • To początek dalszego zaostrzania norm emisji spalin

Nowa metodyka badań to pokłosie afery DieselGate. Nowe testy, RDE (Real Driving Emissions), mają urealnić wyniki badań, które do tej pory mocno odbiegały od rzeczywistych. Przypomnijmy, że dotychczas badania odbywały się wyłącznie w warunkach laboratoryjnych.

Nowe testy będą odbywać się w trakcie jazdy na drodze. Oznacza to, że pojazd będzie poruszał się na zewnątrz, według losowo wybranych parametrów, takich jak przyspieszenie, zwolnienie, temperatura otoczenia i ładunek. Nie zrezygnowano jednak z części laboratoryjnej pomiarów. Badania drogowe mają być jedynie uzupełnieniem standardowych badań laboratoryjnych. Jednak ta część pomiarów ma zagwarantować bardziej realistyczne dane liczbowe na temat emisji dwutlenku węgla i zużycia paliwa.

Wdrożenie

Porozumienie przewiduje dwuetapowe podejście: pierwszy etap zakłada, że do września 2017 r. w przypadku nowych modeli (a do września 2019 r. w przypadku wszystkich nowych pojazdów) producenci samochodów będą musieli zmniejszyć tę rozbieżność do poziomu współczynnika zgodności wynoszącego maksymalnie 2,1 (tj. 168 mg/km tlenków azotu zamiast 80 mg/km), by umożliwić dostosowanie się do nowych wymogów.

Drugi etap przewiduje, że do stycznia 2020 r. w przypadku wszystkich nowych modeli (a do stycznia 2021 r. w przypadku wszystkich nowych pojazdów) rozbieżność ta zostanie dalej zmniejszona do współczynnika równego 1,5 (tj. 120 mg/km dwutlenku azotu zamiast 80 mg/km), z uwzględnieniem technicznych marginesów błędu.

Ze względu na przyszłe ulepszenia technologii pomiaru współczynnik ten będzie podlegał corocznemu przeglądowi, począwszy od 2017 r., i w miarę rozwoju technologii współczynnik zgodności będzie dalej obniżany, tak by możliwie szybko, a najpóźniej do 2023 r., ustalić go na poziomie równym 1.

Prace badawcze Komisji Europejskiej wykazały, że dotychczasowy system testowania spowodował, że emisje tlenków azotu w warunkach drogowych były 15-krotnie większe od dopuszczalnych. "Na razie samochody z dieslami stanowią część naszego życia i musimy odbudować zaufanie do tej technologii. Dlatego tak istotne są nowe bardziej wiarygodne testy nowych samochodów" - oświadczyła w komunikacie komisarz przemysłu Elżbieta Bieńkowska.

Nie stwierdzono, by inny producent poza Volkswagenem instalował program mający wyłącznie ukrywać wielkość emisji spalin, ale organy nadzoru w Niemczech i W.Brytanii twierdzą, że firmy samochodowe korzystały szeroko z innych środków zmniejszania kontroli skażenia twierdząc, że robią to dla ochrony silników.