Choć z zewnątrz opancerzona limuzyna nie różni się zanadto od "zwykłej" Klasy S, to jednak większość elementów nadwozia jest inna. Podczas gdy seryjne "eski" powstają na taśmie produkcyjnej w ok. 50 godzin, to odmiana Guard – w 50 dni. Ręcznie. Mamy tu więc m.in. opancerzenie ze stali, elementy z włókna węglowego oraz grube na 10 cm (!), kuloodporne szyby. Jak podaje "Die Zeit", auto otrzymało certyfikat bezpieczeństwa VR10, ale najpierw musiało przejść trudną próbę – ostrzał 300 naboi i detonację 12-kilogramowego ładunku wykonanego z tzw. plastycznych materiałów wybuchowych.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Co ciekawe, drzwi auta są tak ciężkie (180 kg), że zostały wyposażone w elektryczne silniki. Wszystko to oznacza, że klasa S Guard waży ok. 4 ton. Mimo zastosowania silnika V12 o mocy 612 KM prędkość maksymalna auta wynosi jedynie 190 km/h – na więcej nie pozwolą m.in. opony. A te też są wyjątkowe, bo zaprojektowano je w myślą o ucieczce nawet z trudnych sytuacji. Kolejna ciekawostka to układ zapobiegający wnikaniu do kabiny żadnych gazów z zewnątrz.
W środku na kanclerza czeka poziom luksusu znany i z innych wersji Klasy S. Co ciekawe, auto będzie dostępne też w "otwartej" sprzedaży – kto spełni warunki i wyłoży pieniądze, ten będzie mógł poczuć się jak Olaf Scholz.