Teoria jest bardzo prosta. Reaktory zasilane energią słoneczną będą pobierały CO2 i zamieniały go w CO. Te same reaktory można wykorzystać do rozbicia cząsteczki wody na wodór i tlen. Przeprowadzona później reakcja z udziałem katalizatora pozwala uzyskać (w procesie Fischera-Tropscha) paliwa węglowodorowe wystarczająco zbliżone do aktualnie stosowanych. W efekcie nie ma konieczności dokonywania zmian w konstrukcji silników czy stacji benzynowych. Co więcej, gdyby paliwo powstawało z węgla znajdującego się w powietrzu oznaczałoby to, że pojazdy jeżdżące na nim byłyby obojętne pod względem emisji węgla!

Maszyna, która może dokonać takiej przemiany została stworzona przez zespół naukowców z Sandia National Laboratories w Albuquerque w Nowym Meksyku i już działa. Na razie CR5 (Counter Rotating Ring Receiver Reactor Recuperator) wyłapuje CO2 ze spalin pochodzących z elektrowni, ale można mieć nadzieję, że uda się wyłapywać CO2 bezpośrednio z powietrza.

System, który umożliwia zredukowanie cząsteczki CO2 do CO składa się z ogromnego parabolicznego lustra skupiającego promienie słoneczne na ceramicznym materiale. W efekcie obracany element podgrzewa się do temperatury 1500 st. C i wydziela się z niego tlen. Wprowadzenie nagrzanego elementu do komory z CO2 odbiera atomy tlenu, zaś powstały trujący gaz może posłużyć do produkcji benzyny.

Podobny system, ale z użyciem innych związków chemicznych, to dzieło zespołu ze Swiss Federal Institute of Technology w Zurychu. Ten drugi system już używa atmosferycznego CO2. Niestety, obydwa reaktory borykają się z problemami. Pierwszy pracuje zaledwie przez kilka sekund za jednym razem, drugi działa zaledwie przy 10 kW. Obie metody rokują nadzieję na poprawę niezawodności i wydajności.

Jeżeli uda się rozwiązać problem emisji CO2, to co na to powiedzą ekolodzy?