- W 2018 r. pan Sławomir, wulkanizator z Suwałk, przekazał fundacji Dziedzictwo Suwalszczyzny 80 używanych opon, z których miały powstać elementy ogrodu
- W wyniku decyzji urzędników po dwóch latach instalacja została zdemontowana, a opony przekazane do utylizacji
- Urzędnicy uznali, że opony były odpadem, a ich przekazanie fundacji nieuprawnionej do obrotu odpadami było nielegalne
- Za składowanie opon uznanych za odpady na terenie prywatnym, zarządzanym przez fundację, ale leżącym w otulinie parku narodowego, urzędnicy naliczyli opłaty, którymi obciążono wulkanizatora – wraz z odsetkami to 1,4 mln zł
- 12 października 2022 r. sąd uchylił decyzję Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku oraz Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku. To jednak nie kończy sprawy – urzędnicy zajmą się nią ponownie
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
W 2018 r. do pana Sławomira, od 38 lat właściciela zakładu wulkanizacyjnego, zapukali przedstawiciele fundacji Dziedzictwo Suwalszczyzny z prośbą o przekazanie kilkudziesięciu opon. Miały posłużyć do zbudowania ekologicznego ogrodu na terenie otuliny Wigierskiego Parku Narodowego w miejscu zniszczonym przez bobry. Opony trafiły na prywatną działkę zarządzaną przez fundację. Na zdrowy rozum nie powinno być problemu, a przynajmniej... nie takie.
Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Czytaj także: Rozmawialiśmy z panem Sławomirem. Wulkanizatorem, od którego urząd chce ponad milion złotych
W tym miejscu warto podkreślić pierwszy absurd myślenia urzędników, którzy stwierdzili później, iż właściciel warsztatu, darując fundacji stare opony, chciał się pozbyć kłopotu. To nie takie proste! Aby przekazać te opony, pan Sławomir wysłał własny transport i ludzi, którzy pomogli w rozładunku. Alternatywnie mógł opony oddać do utylizacji – jako właściciel zakładu miał stosowne umowy z odbiorcami, którzy tego rodzaju towar odbierali za darmo albo za niewielką opłatą. Zresztą część opon mogła – mówimy o oponach do ciężarówek – zostać poddana bieżnikowaniu. Opony te miały realną wartość, tak więc mowy o pozbyciu się kłopotu być nie może.
Właściciel zakładu podpisał z fundacją umowę darowizny.
Inspektorzy Ochrony Środowiska: a kto wam pozwolił przerabiać odpady?
Do akcji wkroczył Inspektorat Ochrony Środowiska – inspektorzy zrobili kontrolę w warsztacie i "po ojcowsku" ukarali przedsiębiorcę mandatem w wysokości 300 zł za przekazanie opon fundacji, która przecież nie ma prawa obracać odpadami. Fundacja dostała mandat swoją drogą. Interweniował wójt gminy Suwałki, który uchylił karę i wydał decyzję poświadczającą, iż opony miały posłużyć do budowy ekologicznego ogrodu. Decyzję wójta zaskarżono i ostatecznie zmuszony został wydać decyzję nakazującą usunięcie opon. Pan Sławomir przysłał pracowników, opony załadowano na ciężarówkę i wywieziono do utylizacji.
Absurd drugi: gdyby fundacja chciała w taki sam sposób wykorzystać fabrycznie nowe opony, nikt nie mógłby się przyczepić. Nowa opona – jak by nie patrzeć – nie jest odpadem. Opona używana choć jeden dzień może jednak zostać uznana za odpad. Takie prawo.
Urzędnicy: a teraz opłata za przechowywanie opon!
Urząd Marszałkowski do 2021 r. liczył, ile należy się za "korzystanie ze środowiska" polegające na przechowywaniu starych opon (według urzędników: odpadów) na prywatnej działce położonej na obszarze chronionym. Wyszło: 1,1 mln zł plus odsetki. Warto wspomnieć, że – na gruncie prawa i orzecznictwa sądowego – do sprawy można podejść w bardzo różny sposób. Np. – to opinia prawnika reprezentującego przedsiębiorcę – istnieje orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, z którego wynika, iż użycie odpadów na cele rekultywacji terenu to nie "składowanie", a "odzysk". Ale można też przyjąć, pomijając wszelkie okoliczności, że ktoś wyrzucił opony, a ktoś inny się na to zgodził, choć nie miał do tego prawa.
Analogicznie: odpadem może być też np. używany katalizator, nawet całkowicie sprawny. Jest wiele firm, które handlują takimi częściami i co dzień ryzykują, że ktoś je ukarze, w ten sposób zamykając firmę.
Dla pana Sławomira 1,4 mln zł kary – tyle byłoby już do zapłaty – równoznaczne byłoby z zamknięciem firmy, być może z koniecznością sprzedaży całego majątku. No i ze zwolnieniem ludzi, to też jasne.
Sąd: przemyślcie to jeszcze raz
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku 12 października 2022 wydał postanowienie, w którym nakazuje organom administracyjnym ponowne rozpatrzenie sprawy.
Jak podała PAP, wojewódzki sąd administracyjny nie tylko nakazał zapłatę właścicielowi zakładu oponiarskiego 22 tys. zł tytułem zwrotu kosztów sądowych, lecz także nie zostawił suchej nitki na decyzjach urzędniczych, z których wynika, że pan Sławomir miałby zapłacić w sumie 1,4 mln zł.
- Sąd zwrócił uwagę, że ani Samorządowe Kolegium Odwoławcze, ani Urząd Marszałkowski nie zadały sobie trudu, aby sprawdzić, co się naprawdę stało. W domyśle: czy naprawdę przedsiębiorca chciał się pozbyć opon, aby zaoszczędzić na ich utylizacji?
- Za co tak naprawdę nałożono nieprawdopodobnie wysoką opłatę, będącą w istocie karą rujnującą przedsiębiorstwo?
- Dlaczego tę samą sprawę oceniano w różny sposób? W domyśle: czemu w przypadku fundacji, która składowała opony na swoim terenie, poprzestano na mandacie, a przedsiębiorcę, który te opony jej podarował, urzędnicy zamierzają zrujnować?
- Dlaczego Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie odniosło się w żaden sposób do argumentów właściciela warsztatu?
- Wreszcie, sędzia stwierdził w uzasadnieniu, iż decyzję nakazującą zapłatę napisano "w sposób bardzo pobieżny, wręcz niechlujny".
Pan Sławomir jest szczęśliwy i dziękuje wszystkim osobom zaangażowanym w pomoc za wsparcie. Niestety nie jest pewne, że urzędnicy odpuszczą. Mają trzy wyjścia:
- Zaskarżyć postanowienie sądu i dowodzić, że się pomylił
- Wydać analogiczną decyzję do wydanej wcześniej, czyli domagać się zapłaty, tym razem jednak lepiej uzasadnioną. Nie należy wykluczyć tej opcji, w końcu dowiedli już, że nie cofną się przed niczym.
- Odpuścić, do czego mają pełne prawo i czego wypada im życzyć.