Kierowcy cały czas bagatelizują prędkość i mokrą nawierzchnię. Jest to połączenie, które potrafi spowodować duże szkody i zagraża życiu pasażerów. O tym, jak jest to niebezpieczne, przekonał się kierowca Volkswagena Passata w Czechach. W regionie Hodonin doszło do sytuacji, która może bawić, ale była bardzo niebezpieczna.
Postawił "bokiem" Passata
Tam bowiem policjanci patrolujący drogę zauważyli granatowego Passata, który wyjeżdżał z zakrętu z dużą prędkością. W momencie, gdy funkcjonariusze mierzyli prędkość pojazdu, kierowca stracił panowanie nad autem, wpadł w poślizg i zatrzymał się w rowie. Cała sytuacja nagrała się na mierniku prędkości.
- Przeczytaj także: Autostrada A2 wydłuży się jeszcze w sierpniu. Kierowcy w końcu ominą najgorszy fragment
Kierowcę zaskoczył poślizg i... widzowie
Jak podają policjanci, mężczyzna w momencie utraty przyczepności jechał 103 km/h, na drodze, na której obowiązuje ograniczenie do 70 km/h. Taka prędkość już wystarczyła, by opony straciły przyczepność na mokrej nawierzchni i samochód wpadł w poślizg. Nie mniejszym zaskoczeniem co sam poślizg, było dla kierowcy to, że "piruet" widzieli policjanci.
Mundurowi nie podają, czy kierowca został dodatkowo ukarany mandatem, czy samo uszkodzenie auta było wystarczającą nauczką. Przypominają przy tym, że szczególnie w pierwszej fazie deszczu należy zwolnić, bowiem to właśnie wtedy jezdnia jest najbardziej śliska. Kierowca tego Passata prawdopodobnie już to zrozumiał.
- Przeczytaj także: Miał zdjęty jeden ważny element auta. Prawie skończył na lawecie