Najnowsza edycja "Najpiękniejszego festiwalu świata" jak zawsze przyciągnęła na lotnisko w Czaplinku masę fanów muzyki i zabawy z całej Polski i nie tylko. Uczestnicy dojechali pociągami i samochodami, które podobnie jak w zeszłym roku parkowało się na ogromnym polu nieopodal lotniska.
Dobre wrażenie po trzech dniach zabawy mogła jednak zepsuć pogoda, a także ogromne korki na wyjeździe z parkingu. I określenie "ogromne" jest najlżejsze, jakie można użyć w tym przypadku.
Wyjazdy zaczęły się już chwilę po zakończeniu koncertów, czyli zaraz po północy. Wtedy, na oficjalnym zakończeniu festiwalu Jurek Owsiak nalegał, by ten, kto nie musi jechać, został i wyruszył dopiero rano, bo już w nocy utworzyły się duże korki.
Pol’and’Rock Festival — ogromne kałuże na parkingu, traktory miały co robić
Niestety, ta rada nie okazała się najlepsza. W nocy przyszło załamanie pogody, zaczął padać nawalny deszcz i wiać silny wiatr. Po porannej pobudce krajobraz zupełnie nie przypominał tego, co przez poprzednie dni. Całe pole namiotowe było pełne wody, głębokość kałuż sięgała nawet do połowy łydki, a ziemia nasiąknęła wodę jak gąbka, więc wszędzie było błoto. W takich warunkach ludzie pakowali swoje namioty i opuszczali miejsce festiwalu. Jak się miało okazać, wielu z nich jeszcze przez wiele godzin utknęło w okolicach Czaplinka.
Niestety również na parkingu było błoto i utworzyły się ogromne jeziora z wody. Kierowcy lawinowo zaczęli się zakopywać w trawie. Pomagały im traktory przyprowadzone przez organizatora.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Przeczytaj także: Burze w Polsce. 10 rad dla kierowców, jak się zachować podczas nawałnicy
Pol’and’Rock Festival — 200 m w 7 godz.
Poza tym wszyscy ustawiali się do wyjazdu. W korku można było stać nawet ponad 7 godz. i to tylko po to, by wyjechać z parkingu, czyli jakieś 200 m. Początkowo panował zupełny chaos i zdawało się, że ruchem nikt nie sterował. To wszystko, gdy słupki rtęci wskazywały 14 st. C. W tym samym czasie w Warszawie było niemal 30 st. C. Ludzie po prostu przez wiele godzin siedzieli w samochodach zaparowanych do granic możliwości, ponieważ w końcu każdy zrezygnował z trzymania włączonych silników przez wiele godzin. Irytację było widać wszędzie, a kierowcy dawali upust swoim nerwom na klaksonach.
Również próbowałem wydostać się z tego parkingu. Do samochodu wsiedliśmy ok. godz. 10.00, a z parkingu wyjechaliśmy o 17.00. To oczywiście nie był koniec, bo okoliczne drogi również stały. Tam jednak ruch już się jakoś odbywał.
To sytuacja o tyle dziwna, że w poprzednim roku wyjazd nie sprawiał dużych problemów. Co się stało? Być może to wszystko przez pogodę i dużą frekwencję. To jednak nauka dla wszystkich. Organizator musi przemyśleć organizację ruchu, a kierowcy już wiedzą, że przy takich wyjazdach warto przygotować sobie picie i jedzenie oraz mieć zatankowany samochód.