• Radni większości klubów zgłaszali poprawki ograniczające restrykcje planowane przez ratusz dotyczące Strefy Czystego Transportu w Warszawie
  • Radni lewicy zgłosili poprawki mające zaostrzyć już restrykcyjne plany ratusza
  • Radny Marek Szolc zaproponował poprawkę do projektu Strefy Czystego Transportu, która miała rozszerzyć obostrzenia dla młodych, drogich samochodów (SUV-ów)
  • W swoim wywodzie radny mówił o dyskryminacji osób o najniższych dochodach i o potrzebie wykluczenia z możliwości wjazdu do strefy samochodów powyżej 2,5 t
  • Radny Marek Szolc to były prawnik w fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi i wolontariusz Warszawskiego Alarmu Smogowego

Radny Marek Szolc – przedstawiający się jako "warszawiak z wyboru", urodzony w Łodzi, z wykształcenia prawnik – podczas debaty dotyczącej planów powstania warszawskiej Strefy Czystego Transportu wywołał burzliwą reakcję zgromadzonej na sali publiczności oraz wielu radnych. Wszystko za sprawą zgłoszonej przez niego poprawki do projektu Strefy Czystego Transportu przygotowanej przez warszawski ratusz.

"Jako radni lewicy, razem z Agatą Diduszko-Zyglewską, chcielibyśmy wprowadzić do tego projektu uchwały, poprawkę. Celem tej poprawki jest rozszerzenie obostrzeń obowiązujących w Strefie Czystego Transportu tak, aby w tej strefie.... " – zaczął swoją wypowiedź radny, na co odpowiedzią były donośne krzyki i gwizdy z widowni.

"– Szanowni państwo, ja mam tutaj mikrofon i głośnik, więc ja państwa przekrzyczę, tylko będą państwa potem niestety bolały uszy, ale nie ma najmniejszego problemy, ja mam młode i zdrowe gardło, będę mógł drzeć się, tak jak państwo się drą, zakłócając nasze obrady. " – kontynuował.

Jeździsz SUV-em po mieście? Nie jesteś normalny

" – Idea naszej poprawki jest taka, aby odnosząc się do głosów, jakoby strefa była dyskryminująca dla osób o najniższych dochodach, rozszerzyć wyłączenia tak, aby obejmowała także młode, drogie auta, tak zwane popularnie SUV-y. Uważamy, że absolutnie nie ma uzasadnienia, żeby te samochody, które są absolutnie przeskalowane, bo nikt normalny nie potrzebuje takiego wielkiego auta, aby jeździć nim po mieście, również nie mogły do tej strefy wjeżdżać." – wyjaśniał radny Szolc.

"– Te auta powinny być absolutnie wyłączone z możliwości wjazdu." – kontynuował.

W dalszej części poprawki działać doprecyzował, że chodzi o samochody o dopuszczalnej masie całkowitej od 2,5 do 3,5 t, bez stałej grodzi oddzielającej przestrzeń ładunkową od kabiny pasażerskiej, kupione po końcu bieżącego roku.

"– Nie może być tak, że tylko przez fakt, że kogoś stać na auto, które często kosztuje ponad 100 tys. złotych, taka osoba może sobie wjazd do strefy wykupić, zwłaszcza że ze statystyk wynika, że często taka osoba w gruncie rzeczy mieszka poza Warszawą" – kontynuował swój radykalny wywód radny.

Trzeba przyznać, że radny Marek Szolc – będący wcześniej prawnikiem w fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi i wolontariusz Warszawskiego Alarmu Smogowego – stworzył ciekawą definicję SUV-a, pod którą "podpadają" także rodzinne busy i vany. Warto też zauważyć, że nie jest to wcale aż taki oryginalny pomysł – w innych krajach aktywiści wpadają na podobne.