Jak się okazuje, także w Argentynie dużo do powiedzenia mają właściciele terenów. Tym razem nie udało się organizatorom przekonać jednego z nich i w konsekwencji etap musiał zostać skrócony o sporny fragment trasy.

Etap przebiegający przez Patagonię był mieszanką szybkich fragmentów z technicznymi wytyczonymi przez miękkie piaszczyste podłoże. Skalę trudności podnosiła wysoka temperatura powietrza oraz tumany kurzu, uniemożliwiające na większości fragmentów odcinka manewry wyprzedzania. Trasa była też wyjątkowo wąska.

Po dwóch etapach niepowodzeń Aleš Loprais otrzymał prezent od organizatorów, którzy docenili jego potencjał i ze względu na bezpieczeństwo na trasie podczas wyprzedzania słabszych załóg, zgodzili się na przesunięcie czeskiej załogi do pierwszej części listy startowej. Tatra z numerem 502 startowała wczoraj jako czternasta w kolejności.

„Auto już sprawowało się bez zastrzeżeń i mogliśmy na trasie wyprzedzać szybko kolejnych konkurentów. Tak było do momentu dojazdu do Tomáše Tomečka, którego przez 60 kilometrów nie mogliśmy minąć, chociaż był zdecydowanie wolniejszy od nas. Na tym odcinku straciliśmy przynajmniej 10 minut (w ciągu całego etapu osiemnaście)” - powiedział Aleš Loprais.

Po wyprzedzeniu Tomečka doszło do niegroźnej kolizji Tatry z Ginafem Hugo Duistersa, który stanowi ubezpieczenie swojego lidera Gerarda De Rooya. Musieliśmy się zatrzymać, gdy Ginaf wycofywał się z piasku. Jednak podczas tego manewru uderzył tyłem w nasze drzwi. Uszkodzenia spowodował hak do mocowania kół zapasowych. Gdyby tego nie było w Ginafie, to uszkodzenia naszego auta byłyby minimalne.

W obu incydentach załoga Loprais Tatra Team straciła łącznie około 15 minut. Mamy jednak świadomość, ze nasza załoga i auto nie odstają możliwościami od czołówki. Dotyczy to szybkości i ustawień zawieszania.

Trudną trasę miały do pokonania także pojazdy towarzyszące załogom uczestniczącym w rajdzie. Prasowy Nissan Navara zapadał się w grząskim piasku i jego kierowca Karel Loprasi mógł sobie przypomnieć czasy, gdy też startował w Dakarze.

Neuquen przywitał uczestników z dużą gościnnością. To w mało przyjaznej Patagonii prawdziwa oaza z innego świata, której życie daje rzeka Rio Negro. Na ulicach zawodników witały tysiące mieszkańców. Każdy chciał zrobić sobie zdjęcia z bohaterem rajdu, uścisnąć dłoń, czy poklepać z uznaniem po plecach. Podczas postoju przed szlabanem podchodzili ludzie z kartkami, na których były ich adresy, by zaprosić zawodników do siebie. Ta wyjątkowa gościnność towarzyszy imprezie w Argentynie na każdym kroku.

Piąty etap będzie również bardzo trudny, bo został wytyczony po kamienistym terenie, a 20 końcowych kilometrów po piaszczystej pustyni przypominającej Afrykę.

Jiří Vintr, Loprais Tatra Team, Neuquen