Organizatorzy Rajdu Dakar poinformowali, że tegoroczna edycja nie odbędzie się. O odwołaniu decydowały względy bezpieczeństwa.

24 grudnia w Mauretanii zamordowana została czwórka francuskich turystów przez nieznanych sprawców. Zdaniem władz mauretańskich była to zbrojna bojówka BAQMI - powiązanej z Al-Kaidą islamskiej organizacji działającej w północnej Afryce.

Jak głosi plotka, która krąży wśród zawodników, z imprezy wycofała się firma, która miała ubezpieczać kolumnę rajdu. Początkowo mówiono, że impreza może zostać skrócona, ostatecznie Rajd został odwołany - podaje serwis TVN24

Kolumna Rajdu Dakar 2008 miała wjechać do Mauretanii 12 stycznia, podczas ósmego etapu z Ataru do Nawakszut. Od 14 do 19 stycznia miały się odbyć kolejne etapy na terytorium Mauretanii.

Władze Mauretanii stwierdziły, że nie ma podstaw do odwołania rajdu. W oficjalnym komunikacie ministerstwo spraw zagranicznych tego kraju podało, że do ochrony uczestników zaangażowano ponad trzy tysiące funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, a obawy o zawodników są bezzasadne.

W piątek w Lizbonie poinformowano o docierających do organizatorów rajdu ostrzeżeniach ze strony grup terrorystycznych o planach zorganizowania zamachów na uczestników rajdu i na ekipy serwisowe.

W 30. Rajdzie Dakar miały wystartować trzy polskie zespoły - łącznie czternastu zawodników.

W zespole Orlen Team mieli pojechać Jacek Czachor i Jakub Przygoński (na motocyklach KTM) oraz Krzysztof Hołowczyc z pilotem Jeanem-Marcem Fortinem (w samochodzie Nissan Navara).

Obok ekipy Orlen Teamu w rajdzie miały wystartować dwie załogi Diverse Extreme Team - Łukasz Komornicki i Rafał Marton (Buggy SMG) i Grzegorz Baran z debiutantką Klaudią Podkalicką i mechanikiem Andrzejem Grigorjewem (ciężarówka MAN TGA), oraz prywatny team z dwiema załogami Albert Gryszczuk z Michałem Krawczykiem oraz Robert Górecki i Ernest Górecki.

Krzysztof Hołowczyc w wypowiedzi dla TVN24 ubolewa na tym, że Afryka jest tak niegościnna. - Przeżyliśmy wszyscy szok, mimo że ta informacja nieoficjalnie już krążyła. Samolot zwiadowczy potwierdził, że terroryści - jak to się mówi "czekają na nas" - powiedział.

To wydarzenie może spowodować, że rajdem numer 1 stanie się Rajd Moskwa - Pekin - dodał.

Ogromnie żałuję, że nie będziemy się w tym roku ścigali na trasie do Dakaru, ale rozumiem decyzję organizatorów, którzy nie mogli ryzykować życia zawodników - powiedział kapitan Orlen Teamu Jacek Czachor po oficjalnym ogłoszeniu przez organizatorów decyzji o odwołaniu 30. Rajdu Dakar.

W piątek ze względu na zagrożenie atakami terrorystycznymi, odwołany został 30. Rajd Dakar, który w sobotę 5 stycznia miał wystartować z Lizbony.

"Ta decyzja była dla nas wszystkim wielkim zaskoczeniem, rok przygotowań poszedł na marne. W bardzo trudnej sytuacji będzie teraz wielu zawodników, którzy zaangażowali w start w Dakarze poważne środki finansowe. Powiedziano nam, że kilka organizacji terrorystycznych, w tym także Al-Kaida, groziło nam atakami, dlatego innego wyjścia nie było. Tu na miejscu w Lizbonie większość zawodników przyjęła decyzję ze zrozumieniem. Teraz czeka nas bardzo trudne zadanie logistyczne - trzeba zwinąć sprzęt, przygotować go do transportu do kraju. Najważniejsze jednak jest zapewnienie, że rajd nie zostanie zlikwidowany, wszyscy mamy nadzieję, że za rok ponownie spotkamy się na starcie" - powiedział Jacek Czachor.

"Decyzja została podjęta z ważnych względów, rozumiemy ją, ale będziemy mieli przez to wiele problemów. Przygotowania do startu były kosztowne, sprzęt, jaki mieliśmy jechać, będzie za rok wymagał gruntownej modernizacji. Koszty startu przez to poważnie wzrosną. Mieliśmy na trasie tegorocznych odcinków przygotowane zapasy paliwa, już go nie odzyskamy" - stwierdził szef teamu Nissana - Andre Dessoud.