Trzech motocyklistów Jacek Czachor, Jakub Przygoński i Marek Dąbrowski oraz Krzysztof Hołowczyc z pilotem Jeanem-Marc Fortinem będą tworzyli zespół Orlen Teamu, który wystartuje w Rajdzie Dakar. Załogi wystartują 1 stycznia w stolicy kraju Buenos Aires, tam też została zlokalizowana meta. Dzień przerwy przewidziany jest na 9 stycznia w miejscowości Antofagasta.

Trasa tegorocznej imprezy poprowadzona jest w przeciwnym niż rok temu kierunku. Będzie więcej kopnych piasków i wydm. Już czwartego dnia zawodnicy wjadą na Pustynię Atacama, gdzie - jak się spodziewa Krzysztof Hołowczyc - rozstrzygną się losy imprezy.

"Sądzę, że mój wynik z ubiegłego roku nie będzie łatwo poprawić, ale... nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba będzie jechać z głową, bez brawury, ale cisnąć, aby mieć zająć lepsze miejsce. Najlepiej być na podium. Ale gdy się patrzy na samochody startujące w tym rajdzie i zawodników, a będzie cała światowa czołówka rajdów terenowych, to zapowiada się walka" - powiedział PAP Krzysztof Hołowczyc.

Polak w tym roku zaliczył tylko jeden start. Jechał w czerwcu w Rajdzie Polski, eliminacji mistrzostw świata, gdzie za kierownicą Forda Focusa WRC zajął doskonałe szóste miejsce.

"Rajdy terenowe to zupełnie inny sport niż płaskie WRC. Kto myśli, że na pustyni wystarczy tylko pojechać bardzo szybko i to zagwarantuje mu zwycięstwo, jest w błędzie. Sądzę, że w tym roku wszystko się rozegra na Atacamie. Jeżeli pustynię przejedziemy +czysto+, to na zwykłych odcinkach, bardziej płaskich i technicznych możemy poszaleć i zajmować na mecie dobre miejsca. Ale wszystko z miarą dakarową, bez szaleństw. Nie można sobie pozwolić na tempo WRC, to jest zupełnie inna filozofia jazdy" - dodał wielokrotny rajdowy mistrz Polski.

W rajdach terenowych nie sztuką jest pojechać bardzo szybko, sztuką jest natomiast dojechać do mety. Nie posiadł jej chyba jeszcze świetny hiszpański kierowca rajdowy Carlos Sainz, który w ubiegłym roku, mając zapewnione zwycięstwo popełnił prosty błąd, wylądował na dachu i imprezy nie ukończył.

"Na Dakarze trzeba mieć świadomość tego, że twój samochód na jednym silniku musi przejechać dwanaście tysięcy kilometrów. Normalne, klasyczne auto rajdowe przejeżdża tysiąc i motor trzeba wymienić. Nasz nowy Nissan jest nowocześniejszy od tego z ubiegłego roku. Jest szybszy, sprawniejszy zawieszeniowo, lepiej hamuje, jest lżejszy i wygodniejszy wewnątrz. To ma znacznie, gdy trzeba nim spędzić dziennie po kilkanaście godzin. Wierzę, że stać nas na zajmowanie czołowych pozycji na odcinkach specjalnych" - przyznał Hołowczyc.

Po raz drugi w karierze w rajdzie pojedzie Jakub Przygoński, który w 2009 roku zdobył tytuł wicemistrza świata w rajdach terenowych FIM. Drugim wicemistrzem został kapitan zespołu Jacek Czachor. W Dakarze 2009 Przygoński uplasował się na 11. pozycji, teraz chce ten wynik poprawić.

"Tegoroczny sezon był ciężki, przejechałem sześć eliminacji mistrzostw świata. Byłem poza domem przez pięć miesięcy, mam zaliczonych 45 startowych, gdy jechałem po trasach odcinków specjalnych. Ale zdobyłem doświadczenie, to się na pewno przyda na Dakarze, który jest przecież najtrudniejszym rajdem terenowym świata. Jeździliśmy po pustyniach, po skałach, w Brazylii po drogach szutrowych - to musi zaprocentować w Argentynie. A trening na zawodach jest najlepszy. Moim celem na Dakar jest wbicie się w klasyfikacji generalnej do czołowej dziesiątki. Po cichu liczę na to, że uda mi się poprawić najlepszy w historii wynik Polaka - 9. miejsce Marka Dąbrowskiego" - powiedział PAP Jakub Przygoński.

Trójka motocyklistów zespołu pod koniec listopada wyjeżdża na prawie trzy tygodnie do Maroka, gdzie będzie trenowała na pustyni przed "spotkaniem" w styczniu na Atacamie. Tegoroczny rajd może przynieść sporo niespodzianek ze względu na zmiany w regulaminach wprowadzone przez organizatorów. Aby ograniczyć prędkość i moc motocykli o pojemności silnika wyższej niż 450 ccm, wprowadzony został m.in. w sprzęcie Polaków obowiązek zamontowania zwężki w układzie zasilania. To spowoduje, że KTM-y Przygońskiego, Czachora i Dąbrowskiego, ale także Hiszpana Marca Comy czy Francuza Cyrila Despresa będą wolniejsze i najlepsi motocykliści świata mogą mieć problemy, aby nadal wygrywać.