Krzysztof HOŁOWCZYC:Mimo tej niespodziewanej utraty pierwszego miejsca wcale nie czuję się przegranym. To jest motosport i takie sytuacje, jak złapanie kapcia, po prostu się zdarzają. Najważniejsze, że podczas tych dwóch dni prowadziliśmy z Oskarem prawdziwą sportową walkę, o każdą sekundę, do ostatniego kilometra. Może zabrzmi to nieskromnie, ale nie czuję się przegranym w tym rajdzie. Gdyby nie przygoda na ostatnim odcinku na pewno nie oddalibyśmy zwycięstwa. Od samego początku narzuciliśmy bardzo mocne tempo rywalizacji, daleko odjeżdżając pozostałym kierowcom. To utwierdza mnie w przekonaniu, że wciąż jestem w bardzo dobrej formie. Różnice do pozostałych zawodników na mecie okazały się bardzo duże. Wierzę,że ta wspaniała walka podobała się kibicom. Chciałemim bardzo serdeczniepodziękować. To wspaniałe uczucie widzieć tysiące osób na odcinkach specjalnych. W takich warunkach podróżuje się fantastycznie. Ogólnie rajd był bardzo udany. Jeżeli obserwatorzy z FIA docenią starania polskich organizatorów, to być może już w przyszłym roku na tych trasach zobaczymy najlepszych kierowców świata i długo nie oglądane auta WRC.

Grzegorz GRZYB: Rajd wspaniały, choć trudniejszy niż początkowo przypuszczałem. Miałem nadzieję, że nawierzchnia odcinków specjalnych będzie twardsza i nie zostanie tak szybko rozjeżdżona - niezależnie od tego byłem przygotowany na taką ewentualność po testach, jakie przeprowadziliśmy bezpośrednio przed rajdem. Musze przyznać, że OS-y wokół Mikołajek to próby najwyższej urody. Cieszę się z tego, że mogliśmy nawiązać walkę z kierowcami zagranicznymi, jadącymi porównywalnym sprzętem. Szczególnie walka z Litwinem Rożukasem była bardzo emocjonująca. O zwycięstwie w tym rajdzie w kategorii S1600 miał zadecydować ostatni OS, przed którym mój rywal miał siedmiosekundową przewagę. Poprzedni przejazd tej próby wygraliśmy z Litwinem różnicą 10 sekund, tak więc mogliśmy przypuszczać, że nasz atak przyniesie określone korzyści. Rywal nie wytrzymał chyba ciśnienia i niedaleko mety dachował. Musieliśmy jechać za nim w potwornym kurzu już do samej mety OS-u.

Zbigniew STANISZEWSKI: Wielka szkoda, że nie udało się ukończyć tego rajdu na trzecim miejscu. Dwa dni przed rajdem mocno się przeziębiłem i strasznie się potem to wlokło za mną. Doszedłem do zdrowia drugiego dnia, czasy się poprawiły i byliśmy z siebie zadowoleni. Niestety jeśli się chce zająć 3 miejsce w eliminacji Mistrzostw Europy, trzeba jechać od pierwszego kilometra bardzo szybko, a nie od połowy rajdu. Nasz cel był prosty. Ukończyć rajd na podium. Nie udało się go zrealizować. Drugie miejsce wśród polskich kierowców to dobry wyczyn. Bardzo pozytywnie patrzę na temat następnych rajdów. Nieskromnie powiem, że bez większych problemów udało się przeskoczyć z szóstego miejsca na czwarte i po dwóch oesach przegonić stawkę. Z optymizmem patrzę na Rajd Kaszub, który już za 1,5 miesiąca. Mam zamiar ścigać się o pierwsze miejsce, bo taki jest cel od początku roku. Chcemy wygrać eliminację Mistrzostw Polski.

Michał SOŁOWOW: To był taki „śmieszny” rajd, bo przydarzało nam się dosłownie wszystko. Ilość pecha była niewiarygodna. Po pierwsze mieliśmy za małe doładowanie turbiny. Okazało się, że po pierwszym etapie nie udało się usunąć tej awarii i samochód był przez to znacznie słabszy. Chyba trzeba będzie wymienić silnik. Wczoraj mieliśmy awarię skrzyni biegów i sprzęgła, dziś dwa razy trafiliśmy w kamienie i przebiliśmy opony. Na OS 11 była partia po kostce brukowej, wyrwane kamienie leżały w moim torze jazdy. Nie mogłem ich ominąć, bo wypadłbym z drogi. Zostaliśmy liderami Mistrzostw Europy, ale to też śmieszna sprawa, bo w tym rajdzie chodziło o coś innego. Chcieliśmy przecież wygrać...

Michał KOŚCIUSZKO: To był nasz debiut w samochgodzie czteronapędowym na szutrach. Jechaliśmy dla frajdy, nie walczyliśmy tutaj o punkty. Jestem zadowolony, że porrafiliśmy wygrać z Tomkiem Kucharem - to była taka nasza mała walka o sekundy...

Sebastian FRYCZ: To był trudny i ciekawy rajd. Walczyliśmy twardo, drugiego dnia udało nam się przebić do przodu i z tego się cieszymy przed kolejnymi startami. Moja jazda była niestety nierówna. Nie jestem zadowolony z siebie na tym rajdzie...

Stefan KARNABAL:Nie było łatwo... Wszechobecny kurz i wysoka temperatura jeszcze bardziej podniosły i tak już bardzo wysoki poziom trudności Rajdu Polski. Jesteśmy szczęśliwi, że dotarliśmy na metę, pozostaje jednak mały niedosyt, bo czuliśmy, że wyższe pozycje były w naszym zasięgu. Start w Rajdzie Polski poprzedziliśmy także testami, na których mieliśmy możliwość porównania wyników z innymi zawodnikami. Tak jak przewidywaliśmy i informowaliśmy o tym kierownictwo rajdu, poprzedzający nas Paul Chieusse jechał zdecydowanie wolniej od nas. Na każdym oesie doganialiśmy go i ostatnie kilka kilometrów musieliśmy jechać ostrożniej. Kurz, który wisiał tuż nad drogą bardzo ograniczał widoczność. Przed jednym z odcinków specjalnych postanowiliśmy nawet specjalnie się spóźnić o minutę na punkt kontroli czasu. Kosztowało nas to 10 sekund kary, ale dzięki temu jedynie końcówkę oesu jechaliśmy w tumanach kurzu. Mogliśmy być wyżej. Notowane międzyczasy na odcinkach specjalnych plasowały nas w pierwszej piątce. Niestety dużo traciliśmy na ostatnich kilometrach odcinków specjalnych, gdzie doganialiśmy załogę z Francji. W miejscach, gdzie powinniśmy jechać przeszło 100 kilometrów na godzinę, zwalnialiśmy do 50... Kocham ten rajd, uwielbiam jeździć po mazurskich szutrach. Atmosfera jaka panuje na odcinkach specjalnych w okolicach Mikołajek jest niesamowita. Chciałbym bardzo podziękować moim sponsorom, przyjaciołom i kibicom za wspieranie nas podczas rajdu. Cieszymy się z osiągniętego wyniku, ale jednocześnie czujemy pewien niedosyt. Gdyby nie jazda w kurzu podczas pierwszego etapu i awaria skrzyni biegów w trakcie niedzielnych odcinków moglibyśmy być jeszcze wyżej.

Bartek GRZYBEK: To był dla nas trudny i bogaty w szereg doświadczeń rajd. Rozpoczęliśmy średnio i z pierwszych kilometrów Rajdu Polski nie jestem zadowolony. Mieliśmy wiele przygód i zdobyliśmy wiele doświadczeń. Udało nam się także dopracować opis. W czasie drugiego etapu postanowiliśmy przyspieszyć, zdecydowaliśmy się na nowe opony i to zaprocentowało. Czasy w porównaniu z konkurentami, z którymi walczyliśmy łeb w łeb w pierwszym dniu, poprawiliśmy się o 20 sekund na odcinku. Byliśmy w szoku, że Lancer tak dobrze trzyma się drogi, bo w czasie testów jeździliśmy na używkach. Nie ustrzegliśmy się pomyłek. Na 11 OS popełniliśmy ten sam błąd co na Magurskim. Źle najechałem na szczyt, ostre hamowanie, rów i chłodnica oleju do wymiany. Szkoda, że zabrakło mety, ale przejechane kilometry na pewno zaprocentują i będziemy ścigać się dalej.

Paweł DYTKO:Rajd zaczął się dla nas świetnie - wygrany pierwszy odcinek specjalny, po którym zostaliśmy liderami. Niestety, nie było nam dane za dużo pojeździć w tej imprezie. Pierwszy oes został przerwany po wypadku Leszka Kuzaja, drugi układał się bardzo dobrze, aż do tej feralnej szykany na której samochód zagrzebał się w piachu. Tu mamy żal do autora trasy, który na siłę spowolnił ją w tym miejscu i nie sprawdził jak leśny, piaszczysty teren będzie wyglądał po przejeździe kilkunastu samochodów. Pomimo pomocy kibiców nie udało się auta wyciągać z koleiny i musieliśmy czekać do końca przejazdu, by zrobił to traktor. Nigdy bym nie przewidział, że w taki sposób możemy zakończyć walkę o punkty. Na drugi dzień skorzystaliśmy z Super Rally. Niestety - awarii uległ układ przeniesienia napędu, który prawdopodobnie został nadwyrężony w czasie 20 minutowego buksowania w piachu gdy próbowaliśmy wyjechać z szykany. Mam nadzieję, że limit pecha na ten sezon wyczerpaliśmy definitywnie. Na pocieszenie pozostaje nam to, że nie spadliśmy tak bardzo w klasyfikacji generalnej RSMP.

Emmanuel GUIGOU: Przyjęto nas entuzjastycznie. Clio Renault Sport R3 po raz pierwszy wzięło udział w rajdzie w Polsce. Niektórzy kierowcy zajmowali nawet miejsce za kierownicą, żeby dokładnie obejrzeć samochód. Początek rajdu był trudny dla startującego z numerem 53 Emmanuela Guigou. Mając tak wysoki numer cały dzień spędziliśmy w kurzu wzbijanym przez zawodnika, który jechał przed nami. Poprosiliśmy o zmianę, bo start minutę po zawodniku klasy N3 był bardzo niekorzystny. Po siedmiu czy ośmiu kilometrach widoczność była tak ograniczona, że musiałem zwolnić, aby nie wypaść z drogi. Na każdym OS-ie zyskiwaliśmy 40 sekund. Dalsze utrzymywanie tego tempa było zbyt ryzykowne. Było bardzo ciężko aż do ostatniego OS-u pierwszego etapu. Na ostatnim odcinku jazdy na czas pozwolono nam wystartować z 2-minutowym opóźnieniem – ta różnica w czasie była zbawienna i udało mi się uzyskać drugi czas, zaledwie o 0,6 sekundy gorszy od najlepszego czasu w klasie samochodów z napędem na jedną oś.Samochód był świetnie przygotowany do bardzo szybkich OS-ów. Trochę miałem obaw przed pokonywaniem wybojów, ale Clio Renault Sport R3 doskonale zachowywało się w tych warunkach. Często robiliśmy "loty" po 60 metrów i to niezwykle upajające uczucie! Skorzystaliśmy z okazji, żeby przetestować nowe amortyzatory przed rajdem Terre de Langres, gdzie trasa jest bardzo zbliżona. Dzięki pracy zespołu Chazel, samochód okazał się niezawodny na 30-kilometrowych OS’ach. Pragnę też podziękować Renault Polska i Agacie Szczech za ciepłe przyjęcie. Jestem przekonany, że nasz udział w rajdzie pozwolił pokazać polskim kierowcom potencjał Clio Renault Sport R3. Jestem więc bardzo zadowolony.