Piotr Woźny, nazywany „ministrem od smogu”, zapowiedział właśnie, że doprowadzi do zmiany rozporządzenia dotyczące działalności stacji diagnostycznych. Pełnomocnik premiera ds. programu „Czyste Powietrze” uważa, że bez rewolucji prawnej nie da się zakończyć patologii na stacjach diagnostycznych i wyeliminować z dróg aut najbardziej zatruwających środowisko.

- Będziemy konsekwentnie „atakować” Ministerstwo Infrastruktury o to, żeby w ramach istniejącego porządku prawnego zmieniło rozporządzenia wykonawcze do starego prawa o ruchu drogowym, aby doszczelnić ten system. Bo o ile w przypadku niskiej emisji wiemy, co należy robić, to w kwestii transportu samochodowego, jesteśmy wciąż przed przełomem regulacyjnym – powiedział Piotr Woźny „Portalowi Samorządowemu”.

NIK – udajemy że kontrolujemy

Trudno nie zgodzić się, że sytuacja w polskich stacjach diagnostycznych jest niezdrowa. Według raportu NIK sprzed dwóch lat, ponad połowa ze skontrolowanych przez NIK stacji wykonywała badania samochodów powierzchownie – w niepełnym zakresie lub urządzeniami, które nie spełniały wymagań.

NIK odkrył, że niemal wszystkie starostwa (19 z 21 skontrolowanych) nie przeprowadzały obowiązkowych, corocznych kontroli stacji kontroli pojazdów, bądź przeprowadzały je po terminie. Okazało się, że niektóre punkty funkcjonowały poza kontrolą nawet przez kilkanaście lat. Mało tego, nie przeprowadzano powtórnych kontroli w stacjach diagnostycznych dopuszczających do ruchu pojazdy, które w niedługim czasie straciły dowody osobiste podczas kontroli policyjnej. Nie podejmowano także powtórnych kontroli w tych SKP, w których stwierdzono nieprawidłowości.

We wnioskach Najwyższej Izby Kontroli znalazła się sugestia, że konieczna jest zmiana prawa. Problem w tym, że prawo już częściowo zmieniono, ale sporo wskazuje na to, że nowe zasady, m.in. konieczność opłacenia badania przez wjazdem na ścieżkę diagnostyczną, ustalenie minimalnego czasu badania nie spowodowało, że niesprawne, niebezpieczne i trujące środowisko pojazdy zostały wyeliminowane z naszych dróg. Nadal właściciele aut z usuniętymi filtrami cząstek stałych bez problemu przechodzą okresowe badania, nawet jeśli skład spalin jest poza normą.

Problemem też nie jest tylko wątpliwa rzetelność niektórych diagnostów, ale także sprzęt jakim dysponują. Podczas kontroli okazało się, że 41 z 63 SKP nie spełniało wszystkich wymagań do prowadzenia badań diagnostycznych. W 27 stacjach wyposażenie kontrolno-pomiarowe było niesprawne bądź niedopuszczone do użytkowania, a w 21 stacjach stwierdzono też szereg braków w zakresie wymaganej dokumentacji.

Woźny zapowiada rewolucję

Według Piotra Woźnego to ma się jednak niebawem zmienić. Jak deklaruje pełnomocnik premiera „nadciąga czas wprowadzenia regulacji, które dotyczyć będą transportu samochodowego”. Minister ma zadanie tym łatwiejsze, że są już gotowe wytyczne NIK w tej sprawie. Według Izby, należałoby ograniczyć liczbę stacji diagnostycznych (dziś jest ich ok 4,7 tys., a uprawnienia diagnosty posiada ok. 10 tys. osób). Tak duże nasycenie rynku sprawia, że pomiędzy SKP wywiązała się niezdrowa konkurencja. Dziś rzetelny diagnosta jest omijany szerokim łukiem, a kierowcy szukają stacji które przymykają oko na niesprawności. NIK wskazuje także na to, że problemem jest także niski poziom wyszkolenia niektórych diagnostów i zbyt łatwy dostęp do tego zawodu.