Gdy przeanalizować historię motoryzacji to okaże się, że mnóstwo modeli, które wchodziły do sprzedaży, okazywało się spektakularnymi porażkami. Przecież nawet Golf GTI początkowo nie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem.
To się szybko zmieniło, lecz wiele modeli pozostałą na zawsze na samym dole wszelkich rankingów sprzedaży, aż w końcu po cichu zniknęła z rynku. Zobaczcie, które auta odniosły rynkową porażkę w naszym kraju.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoGaleria zdjęć
Najgorsze jest to, że Croma była naprawdę dobrym samochodem. No tak, nie była zbyt solidnie zrobiona i bywała awaryjna, ale koncepcja tego wozu była bardzo dobra. Croma drugiej generacji to nadmuchane kombi: z przestronną kabiną i dużym bagażnikiem. Miała dobre zawieszenie, napędzały ją mocne i oszczędne diesle. Kłopot w tym, że Croma była jednym z wielu samochodów, które Fiat wycenił tak, że nikt nie zamierzał ich kupować. I właśnie absurdalnie wysoka cena była powodem porażki tego modelu. W sumie w Polsce sprzedano niewiele 2 tys. egzemplarzy Cromy. Z powody zbyt wysokiej ceny kiedyś fatalnie skończył Fiat Stilo, a całkiem niedawno – Panda II, która stała się tak droga, że klienci przestali kupować ten niegdyś przebojowy model.
Pierwszy Ford Ka był autem innowacyjnym: małym, z dobrze rozplanowanym wnętrzem, o ciekawym dizajnie, którego motywem przewodnim było jajo. Ka mógł się podobać. Pomysł na drugą generację był inny: priorytetem stało się obniżanie kosztów. W konsekwencji auto było produkowane w Tychach w fabryce Fiata i wykorzystywało podzespoły Fiata 500. Okazało się porażką. Powody? Po pierwsze, nijaki wygląd, a po drugie – zbyt wysoka cena nowych egzemplarzy. U nas Ka od prezentacji w 2008 r. sprzedawał się słabo, a do 2013 r. – wręcz śladowo. Dopiero w ostatnich dwóch latach Ford mocno obniżył ceny modelu, dzięki czemu rzutem na taśmę sprzedano w dwa lata około 4 tys. tych aut.
Ciekawy pomysł na stylizację z dwoma drzwiami po stronie kierowcy i jednymi – jak w coupe – po stronie pasażera. Veloster wyglądał ładnie, jeździł całkiem przyzwoicie, ale w pierwszej wersji miał o wiele za słaby silnik. Gdy pojawił się Veloster Turbo okazało się z kolei, że jego zawieszenie nie nadąża za osiągami auta. Krótko mówiąc, dobry pomysł, lecz źle zrealizowany. Inna rzecz, że wiele osób pukało się w głowę patrząc na auto z różną liczbą drzwi po obu stronach.
Jak się okazuje nie wystarczy wykorzystać znaną przed laty nazwę. Ostatni Space Star sprzed lat był całkiem udanym, niedużym minivanem – z funkcjonalnym wnętrzem i dobrymi silnikami pod maską. Nowy Space Star to samochód bardzo zły. Może i wygląda całkiem dobrze, ale jeździł koszmarnie, miał zbyt słaby silnik i o wiele za wysoką cenę. W Polsce sprzedawał się mizernie – od 2014 roku kupiono mniej niż 1000 sztuk. Został wycofany z rynku. W 2018 roku Space Star wraca jednak - w wersji po zmianach.
Model ten męczył się na rynku przez sześć lat i w tym czasie kupiono zaledwie 3 tys. egzemplarzy. Tiida – delikatnie mówiąc – nie kusiła urodą. Miał to być kompaktowy Nissan nawiązujący do tradycji popularnej Almery, ale nawiązanie to kompletnie się nie udało. Tiiida, szczególnie w wersji sedan, była wyjątkowo brzydka. Na dodatek kabina tego auta była zrobiona poniżej standardów obowiązujących w tej klasie aut i nie była zbyt przestronna. Trudno było znaleźć istotne zalety Tiidy.
Francuska marka była bardzo dumna z tego miejskiego auta, które miało zrewolucjonizować motoryzację w metropoliach. Mały Peugeocik był łatwy do zaparkowania, miał sensownej wielkości bagażnik i – teoretycznie wygodne – przesuwane drzwi. Kłopot w tym, że drzwi się zacinały, a z drugiej strony – mogły przyciąć palce. Czasem głupiała też elektronika, która nimi steruje i np. nie dało się zamknąć 1007. Otwieranie i zamykanie przesuwanych drzwi na dłuższą metę było też męczące. Gwoździem do trumny 1007 była jego cena. Zbyt wysoka. W Polsce sprzedano 900 szt. w latach 2005-2008.
To ikona nieudanych samochodów. Niektórzy twierdzą, że Avantime wyprzedził swoją epokę, ale to nieprawda. A jeśli tak, to epoka takich jeszcze nie nastała i pewnie długo nie nadejdzie. Bo niby po co komu minivan, do którego wchodzi się niewygodnie, który ma zbyt mały bagażnik i koszmarnie ciężkie, ogromne drzwi, które uniemożliwiają wysiadanie z tego samochodu na ciasnych miejscach parkingowych. Dorzućmy do tego awaryjność – elektronika Avantime’a bez przerwy płatała figle, np. uniemożliwiając zamknięcie szyb albo włączenie klimatyzacji. Oczywiście Avantime, jako auto luksusowe, był strasznie drogi. W Polsce sprzedano 40 egzemplarzy.
Miał być sposobem na ratowanie Seata, a niemal go pogrzebał. Exeo powstało z wykorzystaniem komponentów Audi A4 wcześniejszej generacji, które nie były już potrzebne w nowym A4. Chodzi przy tym głównie o podwozie. Kłopot w tym, że nikt nie chciał drogiej limuzyny klasy średniej od Seata. Może gdyby była w cenie Skody Octavii, ktoś by ją kupił, ale w cenie Exeo można było mieć np. nieźle wyposażonego Passata. W sumie w naszym kraju w sześć lat kupiono tylko 1400 tych limuzyn Seata.
W porządku, zgadzamy się, że ten wóz nigdy nie miał odnieść spektakularnego sukcesu. Od początku miał być modelem niszowym, ale nie aż tak – w Polsce sprzedano 32 egzemplarze Roadstera i Roadstera-Coupe. Oczywiście jak zwykle problemem była cena. Smart jako model niszowy kosztował dużo i za te same pieniądze można było mieć ciekawsze sportowe samochody: szybsze i jeżdżące o wiele lepiej.
Miał to być model rewolucyjny. To nieduży minivan, którego zadaniem była rywalizacja z Nissanem Qashqaiem, czy też Kią Soul. Kłopot w tym, że Urban Cruiser jeździł dość kiepsko – miał zbyt sztywne zawieszenie, za silne wspomaganie kierownicy, za wysoko położony środek ciężkości. W Europie to się nie sprawdza. Poza tym, kosztował zdecydowanie zbyt dużo jak na samochód tej wielkości. Jego sprzedaż była więc śladowa. W Polsce do klientów trafiło niewiele ponad 200 tych aut.