Policjanci z Bystrzycy Kłodzkiej dwa razy w ciągu jednego dnia przyłapali 40-letniego mieszkańca powiatu kłodzkiego na jeździe po alkoholu. Już przy pierwszej kontroli, która odbyła się ok. 13.00, były już kierowca najwyraźniej nie radził sobie z panowaniem nad autem – policjanci zwrócili uwagę na prowadzonego przez niego Volkswagena z racji "nietypowego" zachowania na drodze. Podejrzenia funkcjonariuszy okazały się uzasadnione, pomiar alkomatem wykazał ponad 1.1 promila alkoholu w organizmie kierującego, podczas gdy dopuszczalna wartość wynosi do 0,2 promila.

Po sporządzeniu dokumentacji potrzebnej do późniejszego ukarania sprawca został wypuszczony, a samochód został przekazany trzeźwiej osobie wskazanej przez właściciela.

Wypuścili go, pił dalej, a później wsiadł za kółko

Nie wiadomo, czy pijany kierowca pił dalej na smutno, opijając utratę prawa jazdy, czy może postanowił uczcić to, że nie trafił od razu do policyjnej izby zatrzymań – ale to, że nadal pił, nie budzi wątpliwości.

Po kilku godzinach policjanci zostali wezwani do kolizji, której sprawca zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w bok innego auta. Okazało się, że był to ten sam kierowca i ten sam samochód, który został zatrzymany do kontroli kilka godzin wcześniej – tylko już wynik pomiaru alkomatem inny. Z 1,1 promila zrobiło się 2,8 promila! To oznaczało definitywny koniec imprezy i zatrzymanie w policyjnym areszcie. Niepoprawny imprezowicz usłyszał zarzuty przestępstwa kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, ma też odpowiadać za spowodowanie kolizji. Wszystko wskazuje na to, że przez kolejne dwa lata może nie mieć okazji do picia alkoholu, bo za takie wyczyny, poza wysoką grzywną i koniecznością pokrycia spowodowanych szkód, grozi kara pozbawienia wolności, a trudno będzie znaleźć okoliczności łagodzące. O dalszym losie 40-latka zadecyduje sąd.