Od lat Toyota kojarzy się z ekologią niemal tak samo jak z niezawodnością (ale z dieslem?!). Swoje zielone imperium zbudowała jednak na hybrydach, a te samochody nie jeżdżą wyłącznie na prądzie – potrzebne są do nich silniki spalinowe. "Elektryki"? Proszę bardzo, ale tylko te pozyskujące energię z wodoru. Swoistym poprawnym politycznie rodzynkiem w ofercie japońskiego giganta będzie w pełni elektryczny, ładowany z gniazdka model bz4x. Toyota nie jest jednak z niego jakoś szczególnie dumna.

Spalinowa koalicja Toyoty

Akio Toyoda twierdzi, że pojazdy elektryczne nie są jedynym sposobem na osiągnięcie neutralności klimatycznej. Jego zdaniem ślad węglowy można efektywnie zmniejszać także dzięki silnikom wodorowym i... dieslom. Nie jest w tym poglądzie odosobniony, bo w miniony weekend Toyota ogłosiła partnerstwo z Subaru, Mazdą, Kawasaki i Yamahą. To tzw. "japońska drużyna", która będzie walczyć o zachowanie silników spalinowych w erze elektryfikacji.

Znamienne jest samo miejsce, w którym pięć firm ogłosiło zawiązanie koalicji – to tor wyścigowy Okayama International Circuit. Wybór lokalizacji był nieprzypadkowy, "japoński team" w postanowieniach współpracy zobowiązał się bowiem do brania udziału w wyścigach z wykorzystaniem paliw neutralnych pod względem emisji CO2, dalszych eksperymentów z samochodami wyczynowymi zasilanymi wodorem i dopracowania tej technologii do tego stopnia, by mogła ona być zastosowana nawet w motocyklach (sic!).

Toyota = diesel?

Pamiętacie slogan reklamowy "Stop Smog Go Hybrid"? A "Witajcie hybrydy, żegnajcie diesle!"? Cóż, mogą one trochę stracić na aktualności. A to dlatego, że jednym z punktów partnerstwa Toyoty i Mazdy będzie opracowanie nowoczesnego silnika 1.5 Skyactiv-D zasilanego biodieslem.

A co z Subaru? Ta marka będzie odpowiedzialna za przygotowanie syntetycznego paliwa z biomasy, które zostanie wykorzystane w wyścigu wytrzymałościowym Super Taikyu, i to już w sezonie 2022. Kawasaki i Yamaha będą zaś musiały głowić się nad tym, jak wpasować ciężki i duży układ wodorowy w szkielet motocykla i nie popsuć przy tym właściwości jezdnych jednośladu.

Po co to wszystko? Po to, żeby było ciekawie i, żeby klient nie był skazany na pojazdy elektryczne. Partnerzy koalicji podsumowują to tak w notatce prasowej: "Promując dalszą współpracę w zakresie produkcji, transportu i używania paliwa w połączeniu z silnikami spalinowymi, pięć firm dąży do zapewnienia klientom większego wyboru". Czas pokaże, czy alternatywy zaproponowane przez "japoński team" rzeczywiście będą atrakcyjne dla nabywców i odniosą sukces w erze elektryfikacji.

Ładowanie formularza...