Wielkopolska wieś Wielki Buczek w powiecie kępińskim liczy ok. 400 mieszkańców, a jej sołtyską jest lubiana przez mieszkańców Grażyna Krzyżańska. To dzięki niej niedawno wyremontowało jedną z dróg, na której położono asfalt. To jednak wywołało problemy. Naprawiona nawierzchnia zmieniła się niemal w tor wyścigowy. Wielu kierowców zaczęło przekraczać prędkość. Sołtyska postanowiła ukrócić takie zachowanie.

Postawiła w ogrodzie atrapę fotoradaru

W ogrodzie postawiła atrapę fotoradaru, który kiedyś na złomie kupił jej mąż. Jak przyznała w rozmowie z PAP, wówczas nie wiedzieli, że znajdą dla niego zastosowanie. Teraz uznała, że to idealny moment. Co ciekawe, policja zapewniła ją, że ustawienie takiej atrapy jest legalne.

wyznała.

Pomysł Grażyny Krzyżańskiej spodobał się wicemarszałkowi województwa wielkopolskiego Krzysztofowi Grabowskiemu, który wyraził swój zachwyt w sieci.

"Choć w środku nie ma urządzeń mierzących prędkość, to jednak wielu przejezdnych na widok radaru zwalnia i jest bezpieczniej. Gratuluję pomysłu, choć trochę szkoda, że nie robi zdjęć, bo dochód mógłby zasilać budżet wsi" – skomentował.

Główny Inspektorat Transportu Drogowego również nie widzi żadnego problemu, by ustawić podobną, niedziałającą konstrukcję na jakiejkolwiek innej posesji. Rzeczniczka prasowa GITD, Monika Niżniak przyznała jednak, że nie wiadomo, skąd na złomowisku znalazła się cześć fotoradaru.

"Nie wiadomo, w jaki sposób obudowa fotoradaru trafiła na złomowisko, ponieważ Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) GITD maszty pozbawione głowic fotoradarowych poddawał utylizacji i takich sytuacji od 2016 r. było zaledwie kilka" wyjaśniła.

Według niej być może maszt pochodzi z czasów, kiedy fotoradary były w zasobach Straży Miejskich. Jak dodała, GITD ze względu na koszty nie wyrzuca urządzeń, które ponownie można wykorzystać. Jeśli są demontowane w jednym miejscu, to są przenoszone do innego. Utylizowane są jedynie wtedy, kiedy są kompletnie zniszczone.