"Subevo" to projekt, który łączy w jednym samochodzie odwiecznych rywali z Japonii. Mowa o Subaru Imprezie WRX STI i Mitsubishi Lancerze Evo. Pomysłowy dżentelmen z Waszyngtonu, znany w mediach społecznościowych jako "Shood B Good", tak naprawdę stworzył swojego Frankensteina na bazie Imprezy. Subevo z przodu wygląda jak stuprocentowy Evo IX, ale tak naprawdę mechanicznie to Impreza, która dostała maskę, zderzak, światła i błotniki, czyli całe przednie poszycie, od Mitsubishi.

Patrząc na efekt, wydaje się, że elementy pasowały jak ulał, ale wbrew pozorom "doklejenie" twarzy Mitsubishi nie było aż tak proste. Okazało się, że poza maską, którą praktycznie przykręcono do fabrycznych zawiasów Subaru, reszta elementów wymagała już cięcia, spawania i dość karkołomnego dopasowywania. Jonach, twórca tego dziwoląga, musiał poradzić sobie przede wszystkim z różnicą szerokości obu aut – Mitsubishi jest dość wyraźnie szersze od Subaru. Problemem okazało się także zamontowanie reflektorów, przez które auto, jak na razie straciło klimatyzację i ABS.

Pod maską Subevo pracuje bokser, jednak w tym przypadku dwulitrówka przeszła szereg modyfikacji, pod maską pojawiły się m.in. nowa sprężarka, wydajniejsze wtryskiwacze i nowy układ dolotowy. Auto dostało też obniżone, gwintowane zawieszenie oraz nowy zestaw felg BBS.

Prace są już na ukończeniu i wbrew pozorom ich efekt jest znacznie lepszy, niż można by się tego spodziewać, słysząc o tak kuriozalnym pomyśle. Oczywiście pewnie nie wszyscy będą entuzjastami tego projektu, być może nawet fani Subaru i Imprezy wyklną wykonawcę na wieczne czasy, ale z drugiej strony, czy w Stanach takie rzeczy mogą jeszcze szokować?