Stanie w korkach pożera nam mnóstwo czasu. Portal korkowo.pl obliczył, że kierowcy w największych polskich miastach tracą niekiedy ponad dwa tygodnie w roku, stojąc w korkach. Najwolniej przejeżdża się w godzinach szczytu po Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i Warszawie. Prędkościomierze wskazują w tych miastach nie więcej niż 30 km/h. Wyraźną poprawę na lepsze zanotował Poznań, który jeszcze pół roku temu był najwolniejszym polskim miastem, ze średnią prędkością nie przekraczającą w centrum 19 km/h. Dzisiaj sytuacja się unormowała i średnie prędkości oscylują w granicach 29-31 km/h w zależności od pory dnia, co jednak nadal plasuje stolicę Wielkopolski w niechlubnej czołówce. Chociaż do codziennego stania w korkach, kierowcy zdążyli już przywyknąć, zapewne nie będą zadowoleni, wiedząc, ile czasu w roku tracą, siedząc bezczynnie w samochodzie. Mieszkańcy Gdańska spędzają, stojąc w korkach, aż 456 godzin, czyli 19 dni w roku. Nie lepiej wygląda sytuacja we Wrocławiu - tam kierowcy w korkach spędzają 18 dni w roku. W Szczecinie, Katowicach i Bydgoszczy - 16 dni, a Białymstoku 14. W Krakowie przejazd największymi ulicami zabiera kierowcom 13 dni w roku, a stanie w korkach wykrada im aż 25 godzin miesięcznie. Nieco lepsza sytuacja jest w Toruniu i Bytomiu - 12 dni w roku, Tychach - 11 dni i Rzeszowie - 10 dni, ale to i tak wciąż ogromna strata czasu.

Jakie są najczęstsze przyczyny korkowania się polskich miast? - Są to remonty dróg, zbyt duże natężenie ruchu, brak obwodnic większych miast - wymienia Monika Kampioni, specjalista ds. kontaktu firmy Creandi. Do wymienionych przyczyn należałoby dodać jeszcze jedną: zbyt duża ilość samochodów, co widoczne jest nie tylko na miejskich parkingach, ale na drogach, zwłaszcza w godzinach szczytu.

Strata pieniędzy

Niestety korki to nie tylko strata cennego czasu, który moglibyśmy wykorzystać znaczniej efektywniej, ale również pieniędzy. Z obliczeń firmy Mio, producenta urządzeń do nawigacji, wynika, że jeżeli w korku spędzamy tylko pół godziny dziennie, to, przy założeniu, że do pracy dojeżdżamy pięć dni w tygodniu, na benzynę bezołowiową spalaną w korku wydamy aż 750 zł rocznie. Mieszkańcy najbardziej zakorkowanych miast, powinni więc przerzucić się na rower albo komunikację miejską. Osoby, które nie mogą sobie na to pozwolić, mogą zaopatrzyć się w nowoczesne systemy nawigacji, które wybiorą mniej zakorkowaną trasę. Warto również poczytać poradniki na temat tego, jak umiejętnie poruszać się w korku, by spalać mniej paliwa.