- Samochód, którym spowodowano tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, został zabezpieczony do zbadania przez biegłych
- Auto wyposażone jest w rejestrator wypadków, który niemal na pewno zapisał, co działo się w aucie przed i po zdarzeniu
Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku doszło na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. W pewnym momencie w tył Forda, którym jechała rodzina, z ogromną siłą uderzył nadjeżdżający z tyłu Volkswagen. Zginął ojciec dwójki dzieci jadący na tylnym siedzeniu Forda, natomiast jego żona prowadząca samochód została ciężko ranna. Poszkodowane zostały też dzieci, jedno poważnie.
Pięć osób w Volkswagenie, jedna uciekła
Co do Volkswagena, który uderzył w tył Forda, jadąc ze znacznie przekroczoną dozwoloną prędkością, to początkowo wydawało się, że jechały nim cztery osoby: trzech pijanych mężczyzn, którzy opuścili samochód o własnych siłach oraz kobieta, która w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Policja jednak już wie, że w samochodzie był piąty pasażer. Nieoficjalnie wiadomo, że to osoba notowana, mająca zakaz prowadzenia pojazdów, w przeszłości zatrzymywana za kierowanie po alkoholu.
Nagranie zdarzenia, jakie pojawiło się w Internecie, jest szokujące: siła, z jaką Volkswagen uderzył w jadący prawidłowo samochód, była ogromna, prawdopodobnie Kierowca Volkswagena nie widział, co się wokół niego dzieje.
Samochód zabezpieczony do badań: co biegli sprawdzą?
Pasażerowie Volkswagena (nie przesądzajmy na 100 proc., nie ma jeszcze pewności, kto prowadził) zostali przez policję pozbawieni butów, zabezpieczono też ich ubrania i pobrano odciski palców. Dzięki temu być może będzie możliwe ustalenie, kto z nich prowadził – choćby na zasadzie eliminacji. Nie zapominajmy jednak, że Volkswagen Arteon fabrycznie wyposażony jest w funkcjonalność o nazwie EDR – Event Data Recorder (ang. rejestrator danych zdarzenia). Tego typu wyposażenie jest obowiązkowe w samochodach sprzedawanych w UE od lipca 2004 r., jednak w praktyce jest obecne w europejskich (i nie tylko) samochodach od lat.
Jak działa EDR, czyli rejestrator zdarzeń w aucie
EDR popularnie nazywany jest samochodową "czarną skrzynką", chociaż działa na nieco innej zasadzie niż rejestratory parametrów lotu wykorzystywane w lotnictwie. Główna różnica polega na tym, że EDR pracuje w trybie ciągłym, ale pamięta dane jedynie z kilku sekund przed zdarzeniem i kilku sekund po nim – a zatem rejestruje parametry jazdy "w pętli". Kierowca nie musi się obawiać, że jeśli przekroczy prędkość, to urządzenie na niego doniesie albo ktoś będzie w stanie "zajrzeć" do sterownika pojazdu i ukarać kierowcę mandatem za popełnione wykroczenia. No, chyba że dojdzie do zdarzenia, które sterownik zakwalifikuje jako wypadek, co ma miejsce zawsze, gdy uruchomione zostają zabezpieczenia pirotechniczne (ale też w innych sytuacjach). W takim wypadku dane zapisywane są trwale w sterowniku (albo w różnych sterownikach pojazdu) i nie sposób ich usunąć. Nie każdy też ma dostęp do tych danych, nie ma go na przykład warsztat, nawet autoryzowany. Odpowiednie oprogramowanie mają wyszkoleni biegli.
Co zapisuje czarna skrzynka w samochodzie?
W sterowniku zapisywana jest prędkość jazdy w ciągu kilku sekund przed zderzeniem, przeciążenia, jakim poddawany jest pojazd, kierunek ruchu pojazdu (w tym ruch obrotowy), czynności, jakie podejmuje kierowca – w tym obrót kierownicy, hamowanie, przyspieszanie, obroty silnika, uruchamianie bądź wyłączanie różnych urządzeń pokładowych itp. Samochód rejestruje także obecność (bądź nie – historia zna takie przypadki) człowieka za kierownicą, w pewnych sytuacjach zapisuje też dane, które pozwalają na stwierdzenie, kto kierował. Niewykluczone, że auto zarejestrowało także głosy wewnątrz kabiny.
Stąd możemy być pewni, że biegły określi nie tylko, z jaką prędkością poruszał się Volkswagen (będzie to stwierdzenie w rodzaju "nie mniej niż"), lecz także to, czy kierowca zrobił cokolwiek, aby uniknąć wypadku i – być może – kto kierował.
Jest niemal pewne, że policja zabezpieczyła wszelkie możliwe nagrania z trasy przejazdu Volkswagena, co być może także pozwoli w prosty sposób przesądzić, kto siedział za kierownicą. Szansa, że kierowcy "się upiecze", jest znikoma.
Pijany i nieodpowiedzialny – co mu zrobią, jak go złapią?
Za spowodowanie śmiertelnego wypadku w okolicznościach, jakie widzimy na nagraniu, kierowcy grozi do 8 lat więzienia.
Art. 177 § 1. Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
W tym przypadku jednak maksymalne zagrożenie karą jest większe i wynosi do, uwaga, 20 lat więzienia, gdyż mamy do czynienia z kierowcą, który albo kierował w stanie nietrzeźwości, albo zbiegł z miejsca wypadku po spowodowaniu śmiertelnego wypadku. Jeśli ktoś zbiegł, nie ma już znaczenia, czy był trzeźwy, czy pijany – jest traktowany przez prawo karne jak pijany, a zarówno minimalna, jak i maksymalna kara jest nieporównywalnie wyższa od tej, która grozi za normalny wypadek.
Art. 178. § 1a. Skazując sprawcę, który popełnił przestępstwo określone w art. 173 § 3 lub 4 lub art. 177 § 2, w warunkach określonych w § 1 lub którego dotyczy wskazana w tym przepisie okoliczność, sąd orzeka karę pozbawienia wolności w wysokości:
1) nie niższej niż 3 lata, jeżeli następstwem wypadku jest ciężki uszczerbek na zdrowiu innej osoby albo następstwem katastrofy jest ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, do dwukrotności górnej granicy ustawowego zagrożenia,
2) nie niższej niż 5 lat, jeżeli następstwem czynu jest śmierć człowieka, do dwukrotności górnej granicy ustawowego zagrożenia w przypadku katastrofy, a 20 lat pozbawienia wolności w przypadku wypadku.