W czasie walki z żywiołem niewiele osób zdążyło uratować swoje "cztery kółka". Niektóre z nich utknęły w wodzie po progi, inne aż do linii szyb lub znikły całkowicie pod wodą. Właściciele zalanych przez powódź samochodów zaczynają teraz się ich pozbywać.

Pierwsze z nich trafiły już do komisów. Można je rozpoznać po bardzo atrakcyjnych cenach, które są nawet kilka razy niższe od podawanych w cennikach. Zanim zdecydujesz się na zakup takiego pojazdu skorzystaj z usług mechanika (a także elektryka), który oceni czy opłacalna jest naprawa. W większości przypadków nie będzie to miało żadnego sensu. Dużo zależy od tego jak długo takie auto przebywało w wodzie i do jakiej wysokości zostało zalane. Uzyskanie takich informacji będzie niezwykle trudne.

Zatopiony samochód Foto: Onet
Zatopiony samochód

W większości przypadków sprzedający nie ukrywają, że samochód został zalany przez wodę. Lecz pojawiają się także oszuści, którzy po odpowiednim spreparowaniu auta chcą sprzedać je po cenie rynkowej, bez wspominania słowem, że było zalane. Na pierwszy rzut oka nie widać śladów działania wody.

Auto "popowodziowe" można dobrze wyczyścić i osuszyć. A dzięki wymianie foteli i dywaników pozbyć się charakterystycznego zapachu mułu. Dopiero po jakimś czasie zacznie wychodzić przyspieszona korozja karoserii i układu wydechowego. Gdy zawilgocone przewody dadzą znać o sobie wysiądzie elektryka. Nie obejdzie się wtedy bez wymiany całej instalacji. Będzie to już jednak (kosztowny) problem nowego właściciela.

Chcąc uniknąć takich przykrych niespodzianek zachowajmy teraz dużą ostrożność przy zakupie auta, szczególnie na terenach dotkniętych powodzią. Oglądając samochód należy zwrócić uwagę na różne zakamarki, zajrzeć pod dywaniki, tapicerkę i sprawdzić czy nie ma tam śladów mułu lub piasku. O zalaniu auta świadczą także odbarwienia i zacieki na lakierze.

Podejrzenia powinna wzbudzić także niejednolita tapicerka i mocowania nowymi śrubami. Naprawa "popowodziowego" samochodu w autoryzowanym warsztacie może przewyższyć jego wartość.