Volkswagen przyznał, że w czerwcu firma utknęła z 250 tys. pojazdów. Wszystko przez wąskie gardło, jakie powstało z powodu nowej normy emisji spalin (WLTP), jaką muszą przejść wszystkie modele do 1 września 2018 roku. Koncern przyznał też, że myśli o wstrzymaniu produkcji niektórych modeli w różnych zakładach na terenie Niemiec. Volkswagen do tej pory wynajął kilka wielopiętrowych parkingów i wiele placów, aby zmieścić pojazdy, których nie może dostarczyć do dilerów, powiedziała rzeczniczka firmy. Jedną z opcji jest skorzystanie z terenu lotniska w Berlinie, Berlin-Brandenburgia, jednak tu jeszcze decyzja nie została podjęta – dodała.

To jednak nie koniec kłopotów. W związku z opóźnieniami związanymi z badaniami Volkswagen zamknie swoją główną fabrykę w Wolfsburgu na 1-2 dni w tygodniu (od sierpnia do końca września). Podobne losy czekają fabrykę w Zwickau. To wiąże się także z ograniczeniem produkcji w zakładach produkujących podzespoły do samochodów Volkswagena.

Co się zmieniło w nowym cyklu?

Dotychczas standardowe badanie trwało 20 minut i odbywało się na dystansie 11 kilometrów. Test według cyklu WLTP trwa 30 minut i w tym czasie auto pokonuje 23,25 km.

Stary test składał się z dwóch faz (w 66 proc. miał symulować jazdę w warunkach miejskich, w 34 proc. – pozamiejskich). Teraz próbę podzielono na cztery fazy, z których 52 proc. stanowi symulowana jazda miejska, a 48 proc. – pozamiejska, przy czym auto porusza się znacznie dynamiczniej niż dotychczas, tzn. średnia prędkość w czasie testu to już nie 34 km/h, jak w NEDC, ale 46,5 km/h, a maksymalna prędkość wzrasta ze 120 do 131 km/h. W starym cyklu czas postojów wynosił aż 25 proc. badania, w nowym jest to już tylko 13 proc. – a to oznacza, że auta z systemami start-stop, które podczas postoju nie emitują spalin ani nie spalają paliwa, nie będą już aż tak premiowane.

Określono też bardziej precyzyjnie temperaturę, w której mają być wykonywane pomiary – kiedyś była niemal dowolna, teraz producenci badają samochody w temperaturze 23 stopni Celsjusza. Ciekawostka: również w nowym cyklu auta będą badane z wyłączoną klimatyzacją.

Poważnym problemem dla producentów jest konieczność wykonania osobnych badań dla każdej kombinacji silnika, układu napędowego i dla każdej oferowanej konfiguracji wyposażenia, która może mieć wpływ na zużycie paliwa i emisję spalin. Kiedyś było łatwiej: producent miał w cenniku zawsze jakąś „gołą” odmianę, pozbawioną dodatkowych gadżetów, a czasem i klimatyzacji, z małym akumulatorem, na wąskich oponach, i to właśnie ona służyła jako obiekt do badań, mimo że np. większość aut rzeczywiście trafiających do klientów ważyła znacznie więcej i generowała wyższe opory. To oznacza olbrzymie koszty i utrudnienia. Przed wejściem w życie nowych przepisów przykładowo BMW wyliczało, że ich adaptacja będzie kosztowała firmę ok. 200 mln euro.