Nowy Volkswagen T7 w stosunku do poprzedników zmieni się diametralnie nie tylko pod względem wizualnym, lecz także w kwestii koncepcji napędu – wszystkie wersje mają być miękkimi hybrydami. Sytuacja będzie podobna do tej z czasów T4, które było pierwszym modelem z silnikiem z przodu i napędzanymi przednimi kołami.
Volkswagen T7 będzie miał dach o około 10 cm niżej niż w T6. Wizualnie samochód ma nieco nawiązywać do… Renault Espace’a, które ma mocno pochyloną przednią szybę. Jednak Volkswagen, w przeciwieństwie do Renault będzie miał w dalszym ciągu przesuwane tylne drzwi.
Volkswagen T7 – zelektryfikowane silniki
Volkswagen T7 pojawi się za mniej więcej dwa lata jako łagodna hybryda, zarówno w wersjach z silnikami benzynowymi, jak i wysokoprężnymi. Jest to niezbędne, bowiem w przeciwnym razie nie da się spełnić norm emisji spalin. W samochodzie pojawi się 48-woltowy układ, który ma być używany najczęściej, jak to tylko możliwe. Celem jest uzyskanie zmniejszenia zużycia paliwa o co najmniej 10 proc. w porównaniu z dzisiejszym. Ponadto w gamie znajdzie się także hybryda typu plug-in, generująca około 250 KM. Taki model w czysto elektrycznym trybie będzie mógł pokonać dystans około 50 km.
Volkswagen T7 – nasza opinia
Jeżeli tak będzie wyglądał produkcyjny Volkswagen T7, to doczekamy się wreszcie auta, które odróżnia się od poprzednika. Przy tym samochód będzie prezentował się wyjątkowo dynamicznie jak na vana, który jest pochodną dostawczego modelu. Miejmy tylko nadzieję, że poprowadzenie dachu niżej nie wpłynie negatywnie na ilość miejsca nad głowami.