Wiadomości Aktualności W czasie kwarantanny mniej jeździmy, jest mniej wypadków, ale ofiar nie ubywa

W czasie kwarantanny mniej jeździmy, jest mniej wypadków, ale ofiar nie ubywa

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk

Ograniczenia w przemieszczaniu się, jakie nałożono w związku z pandemią koronawirusa, doprowadziły do zmniejszenia liczby aut na drogach oraz liczby wypadków. Niestety, średnia liczba ofiar na wypadek wyraźnie wzrosła. Dlaczego tak się dzieje, skoro na drogach jest mniejszy ruch?

W czasach koronawirusa jest mniej wypadków, ale ofiar nie ubywa
istock
W czasach koronawirusa jest mniej wypadków, ale ofiar nie ubywa

Kwarantanna wpłynęła mocno na nasze możliwość przemieszczania się, mimo tego na drogach nie zrobiło się znacznie bezpieczniej. Według ostatnich dostępnych badań natężenia ruchu, wykonanych przed Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad, na niektórych drogach krajowych liczba aut spadła nawet o 55 procent. To dane z 22 marca, które odnoszą się do sytuacji z 8 marca – po zaostrzeniu ograniczeń w przemieszczaniu się, ruch ten zmalał jeszcze bardziej, ale tu już nie mamy dokładnych danych, gdyż GDDKiA zrezygnowała z pomiarów natężenia.

Tak radykalne zmniejszenie liczby aut na drogach, oczywiście ma także swoje dobre strony w postaci wyraźnego spadku liczby wypadków i kolizji. Ze szczątkowych statystyk policji można wnioskować, że o ile jeszcze w styczniu i lutym liczba wypadków rosła w stosunku do tego samego okresu w roku 2019, to już w marcu widać było wyraźny spadek (według wyliczeń portalu brd24.pl o blisko 32 procent z 2079 do 1423).

Przeczytaj też:

W tym samym czasie liczba poszkodowanych spadła o ok. połowę. W lutym każdego dnia w wypadkach rannych było średnio od 60 do 90 osób, a w drugiej połowie marca dziennie było już od 20 do 40 osoļ poszkodowanych w wypadkach drogowych.

Marzec – mniej wypadków, mniej rannych, ale tyle samo ofiar

Jeszcze większe spadki w statystykach wypadków widać w samym marcu. W tygodniu przed wprowadzeniem stanu epidemicznego (9-15 marca) zanotowano 406 wypadków i 453 rannych. Z kolei w ostatnim tygodniu tego miesiąca (od 23 do 29 marca) kiedy już obowiązywały ograniczenia w przemieszczaniu się liczba wypadków zmalała o niemal połowę do 207, a liczba ofiar o ponad 50 procent do 206 osób.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Niestety, tak wyraźnego spadku nie widać wśród ofiar śmiertelnych. W tym przypadku liczniki pozostały na podobnym poziomie – 37 ofiar kontra 33 ofiary. Tą samą zależność zauważył Wojciech Pasieczny, były policjant, a obecnie wiceprezes Fundacji Zapobiegania wypadkom drogowym. Według jego obliczeń w drugiej połowie marca ginęło 17 osób na 100 wypadków drogowych, a średnia roczna w Polsce wynosi 9 ofiar na 100 wypadków. Oznacza to blisko dwukrotny wzrost śmiertelności!

Nie wszędzie ruch tak mocno zmalał

Podobne wnioski płyną z danych poszczególnych powiatów. W Siedlcach liczba wypadków i rannych spadła w ostatnim okresie jeszcze bardziej. Według podinsp. Krzysztofa Skupa codziennie na drogach powiatu siedleckiego dochodziło od 8 do 12 zdarzeń. Od 23 marca średnio dochodzi do 3 zdarzeń dziennie. Niestety, w pierwszym kwartale 2020 roku zanotowano tyle samo ofiar co w tym samym okresie roku ubiegłego.

– Pomimo tego, że rzeczywiście liczba zdarzeń drogowych maleje i widać, że samochodów na drogach jest mniej, nadal zastanawia stosunkowo duża liczba pojazdów przemieszczających się po naszym terenie – zauważa też podinsp. Skup.

Nadal wielu kierowców niezbyt poważnie traktuje zalecenia dotyczące obecnej kwarantanny. Do tej pory siedlecka drogówka wydawała upomnienia osobom, które nadużywały dotychczasowych ograniczeń w przemieszczaniu się, ale wiadomo już, że nie wszędzie są tak wyrozumiali policjanci. Niektórzy kierowcy przekonali się o tym na własnej skórze – nie brakuje osób ukaranych mandatem nawet w wysokości 500 zł i cofniętych do domu. Tu warto przypomnieć, że mandat grozi nie tylko kierowcy, ale każdej osobie podróżującej w samochodzie.

Przeczytaj też:

Skąd tak duża liczba ofiar śmiertelnych?

Od lat statystyki policyjne pokazują pewną zależność. Do najpoważniejszych w skutkach wypadków odchodzi podczas weekendów, wakacji, czyli wtedy gdy ruch jest mały a pogoda i warunki drogowe wręcz idealne. Wtedy zwykle kierowcy są bardziej skorzy do przekraczania dozwolonej prędkości i to znacznie. W takich warunkach podejmują także bardziej ryzykowne decyzje, które niestety, czasem kończą się tragicznie.

Okazuje się jednak, że nie tylko Polacy w czasach pandemii zaczęli jeździć bardziej niebezpiecznie.

Wyraźny wzrost liczby kierowców przekraczających dozwoloną prędkość zauważono, m.in. w Danii. Tamtejsza dyrekcja dróg wskazała, że odsetek kierowców, którzy w dużych miastach przekraczają dozwolone prędkości wzrósł o 10 procent. Interweniował już nawet duński minister transportu Benny Engelbrecht, który apelował niedawno o większą odpowiedzialność.

Jeszcze większe problemy z kierowcami przekraczającymi dozwoloną prędkość mają Brytyjczycy. Policjanci informują o wzroście liczby kierowców radykalnie przekraczających limity prędkości. Zdarzają się przekroczenia prędkości o 130 mph, a w miastach coraz więcej osób jeździ dwa razy szybciej niż jest to dozwolone.

Nadal wsiadamy za kółko pijani

Jak zauważa także Pasieczny, niepokojące są także dane o liczbie kierowców, którzy wsiedli za w ostatnich dniach za kierownicę na „podwójnym gazie”. Tylko w dniach 22-26 marca (po wprowadzeniu ograniczeń w ruchu) policjanci zatrzymali 492 nietrzeźwych kierujących.

Źródło: Policja, Prawodrogowe.pl, brd24.pl

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk