- Spółdzielnia mieszkaniowa "Orlik-Jantar" najpierw zwróciła się z prośbą o wyznaczenie "strefy parkowania", a teraz walczy o wyznaczenie miejsc postojowych
- Urzędnicy i politycy przesyłają pomiędzy sobą pisma, a kierowcy parkujący samochody przy ul. 21 Pułku Piechoty Dzieci Warszawy, także w zatoczkach, płacą mandaty
- Tylko od początku 2022 r. straż miejska interweniowała w tym rejonie ponad 150 razy i wystawiła mandaty na kwotę ponad 9 tys. zł
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Zacznijmy od faktów. Ulica 21 Pułku Piechoty Dzieci Warszawy na warszawskim Gocławiu objęta jest "strefą zamieszkania" wyznaczoną znakami D-40. To oznacza m.in., że kierowcy mogą poruszać się tędy z prędkością do 20 km/h, a parkowanie dozwolone jest wyłącznie na wyznaczonych miejscach. Problem pojawił się wtedy, gdy straż miejska zaczęła karać mieszkańców za bezprawne parkowanie w "strefie zamieszkania". To z kolei doprowadziło do tego, że ktoś zaczął niszczyć znaki wyznaczające "strefę zamieszkania".
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Straż miejska nałożyła mandaty na łączną kwotę ponad 9 tys. zł
Jak dowiedzieliśmy się w stołecznej straży miejskiej, od początku 2022 r. strażnicy interweniowali wobec 166 nieprawidłowo zaparkowanych w tym rejonie pojazdów. Zapytaliśmy, czy tak liczne interwencje są oznaką nadgorliwości strażników. Okazuje się, że w większości przypadków była to odpowiedź na zgłoszenia mieszkańców.
"Prowadzone sprawy zakończyły się dotychczas nałożeniem 87 mandatów na łączną kwotę 9,1 tys. zł. Kierowcom udzielono również 18 pouczeń, skierowano cztery wnioski o ukaranie do sądu. Za parkowanie w strefie zamieszkania, poza wyznaczonymi miejscami, przewidziany jest 1 punkt karny, a w 57 sprawach prowadzone są czynności" — przekazał nam Referat Prasowy Straży Miejskiej m.st. Warszawy.
"Strefa zamieszkania" — kto ją wprowadził i dlaczego?
Z dokumentów wynika, że sprawcą całego zamieszania i obecnego chaosu przy ul. 21 Pułku Piechoty Dzieci Warszawy jest spółdzielnia mieszkaniowa "Orlik-Jantar", która w styczniu 2020 r. wystosowała do Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie prośbę o wprowadzenie na tej ulicy "strefy zamieszkania". Powodem były parkujące wzdłuż ulicy pojazdy, które uniemożliwiały dojazd pojazdów odbierających odpady oraz pojazdów służb ratowniczych.
Prośba ostatecznie trafiła do zarządcy drogi, którym jest Urząd Dzielnicy Praga-Południe. Urząd informował spółdzielnię, że "strefa zamieszkania" będzie oznaczała wiele zmian, w tym możliwość parkowania tylko w wyznaczonych miejscach, co doprowadzi do likwidacji większości miejsc postojowych. SM "Orlik-Jantar" potwierdziła znajomość przepisów i podtrzymała chęć wprowadzenia strefy. Ta pojawiła się w sierpniu 2020 r.
Co dalej z brakiem miejsc postojowych w "strefie zamieszkania"?
Dopiero w marcu 2022 r. ta sama spółdzielnia mieszkaniowa zwróciła się do Urzędu Dzielnicy Praga-Południe z prośbą o wyznaczenie miejsc postojowych. Tym razem swoją prośbę argumentowała... deficytem miejsc postojowych przy budynkach wielorodzinnych.
W maju br. urząd poinformował spółdzielnię o ograniczeniach finansowych urzędu oraz możliwości wyznaczenia miejsc parkingowych na koszt spółdzielni, co wiązało się m.in. z przygotowaniem projektu organizacji ruchu. Jak przekazał nam urząd, wykonanie takiego projektu wiąże się z wydatkiem 1 tys. 350 zł, a koszt jego realizacji zależy od liczby elementów oznakowania.
SM "Orlik-Jantar" nie zdecydowała się na to rozwiązanie i najpierw poprosiła o przeprowadzenie przez urząd niezbędnych prac w 2023 r., a dopiero kilka tygodni temu, powołując się na wzburzenie mieszkańców karanych mandatami, poprosiła o przyspieszenie wykonania prac. Ale trudno na to liczyć, bo jak przekazał urząd, "oznakowanie poziome powinno być wykonywane w lecie przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, gdy jest ciepło i sucho. W niesprzyjających warunkach malowanie jest nieskuteczne i nietrwałe".
- Przeczytaj także: Komendant policji jechał kontrbuspasem. "Zagapiłem się". Opublikowano nagranie z interwencji
Mandaty także dla tych, którzy parkują w zatoczkach
W tej sytuacji najbardziej rozżaleni są sami mieszkańcy, bo część z nich została ukarana za bezprawne parkowanie już kilkukrotnie. "Żadna ze znanych mi osób, które zaangażowały się w nagłaśnianie występującego tu problemu, nie zgadza się na parkowanie samochodów na dziko poza miejscami wyznaczonymi. Wykonano inwestycję porządkującą i regulująca parkowanie przy naszej ulicy, zapewne za niemałe pieniądze, po czym ustawiono znaki drogowe delegalizujące wszystkie miejsca parkingowe" — mówi Robert Dzięgielewski, jeden z mieszkańców.
Warto dodać, że przy ul. 21 Pułku Piechoty Dzieci Warszawy znajduje się kilkadziesiąt zatoczek do parkowania prostopadłego i równoległego. Aby w pełni legalnie można było tam zostawiać samochody, potrzebne jest jedynie oznakowanie wymagane w "strefie zamieszkania", tj. znaki D-18 ("parking") i tabliczki T-30 (wskazują sposób ustawienia pojazdu względem krawędzi jezdni) oraz linie P-18 lub P-19.
Sprawa z politycznym wydźwiękiem
Cała sprawa zainteresowała również polityków, ale ci stanęli po dwóch różnych stronach. Piotr Szyszko, radny m.st. Warszawy, skierował do prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego interpelację, w której zwraca uwagę na "uporczywe nękanie mandatami osób parkujących samochody w zatoczkach parkingowych" oraz braku "wyznaczenia i oznaczenia" miejsc do parkowania po wprowadzeniu "strefy zamieszkania".
Z kolei inny radny, Marek Szolc, również skierował do Rafała Trzaskowskiego interpelację, zwracając uwagę, że nielegalnie parkujący kierowcy "postanowili sterroryzować pieszych i miasto w zemście za otrzymywane mandaty" i dlatego zniszczyli cztery znaki wyznaczające "strefę zamieszkania". W odpowiedzi na tę interpelację w sierpniu br. zdewastowane znaki D-40, D-41 zostały wymienione, koszt ich wymiany wyniósł ok. 2 tys. 600 zł. Wkrótce po tym, nowe oznakowanie ponownie zostało zniszczone.