Zapewne czysty przypadek zdecydował o tym, że nurek Marcel Krokuś znalazł w Odrze zatopiony samochód, a w nim ludzkie szczątki. W trakcie wyjaśniania sprawy okazało się, że auto jest poszukiwane już od 2005 r., podobnie zresztą jak zaginiony w tym samym czasie Marcin Sakowicz z Zabrza, który w chwili zniknięcia miał 25 lat.

Policjanci prowadzący sprawę poczynili ogromny krok naprzód w jej wyjaśnieniu, bowiem na podstawie wyodrębnionego z wraku materiału DNA udało się ustalić, czyje szczątki znaleziono w zatopionym aucie.

Jak informuje "Dziennik Zachodni", rzecznik Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar przekazał, że wyizolowane DNA porównano z materiałem genetycznym rodziców poszukiwanego i wynik badania był pozytywny, co "pozwala twierdzić, że szczątki należały do osoby będącej dzieckiem rodziców poszukiwanego mężczyzny".

Ale ustalenie tożsamości to dopiero element układanki — do wyjaśnienia pozostaje jeszcze, co doprowadziło do śmierci. A to oznacza, że cała sprawa związana z zaginięciem Marcina Sakowicza przed 17 laty będzie miała swój dalszy ciąg.