Z zapłatą podatków lepiej nie zwlekać, nawet jeśli są dość wysokie. Przekonało się o tym kilkunastu młodych kierowców w Hajdarabadzie, w Indiach, którzy musieli rozstać się ze swoimi wspaniałymi samochodami. Co więcej, nie były to zwyczajowo wystawiane na aukcjach skarbówki trójkołowce czy samochody marki Tata, ale prawdziwe motoryzacyjne rarytasy. Przejęto bowiem m.in. kilka egzemplarzy Lamborghini Huracan oraz pojazdy takich marek jak Ferrari, Maserati, Mercedes czy Rolls-Royce.

W Indiach korzystanie z aut wspomnianych marek jest dość kosztowne. Już same cła, podatki, czy opłaty związane z rejestracją znacząco wpływają na cenę importowanych aut. Windują ją bardzo wysoko. Jak bardzo? Oto jeden z przykładów. Na Mercedesa AMG E 63 S trzeba przygotować w Indiach ponad 17 mln rupii (1,7 Crore) czyli niemal 200 tys. euro. W Niemczech wystarczy 126 tys. euro. Na tym nie koniec.

Zakup samochodu wiąże się jeszcze z koniecznością uiszczenia zapłaty podatku drogowego. Ten zaś naliczany jest od wartości auta. Zależnie od stanu stawki podatku wynoszą od kilku do kilkunastu proc. (nawet 18 proc.!). Zgodnie z obowiązującymi przepisami podatek uiszcza się w miejscu rejestracji i użytkowania pojazdu. Nie dziwi zatem, że w stanach z najwyższymi stawkami podatkowymi łatwo o chętnych rejestrujących swoje auta tam, gdzie taniej. Tak też było w przypadku aut zajętych przez urzędników z Telangany.

Według lokalnych mediów służby skarbowe po kilkumiesięcznym śledztwie i gromadzeniu dowodów (m.in. z kamer monitoringu) uznały, że auta stale poruszały się po drogach Hajdarabadu mimo, że zarejestrowano je w innych regionach (by uniknąć wyższych podatków). A zaległości podatkowe szacowane są na prawie 50 mln rupii (5 Crore), co oznacza równowartość kilku nowych egzemplarzy Mercedesów AMG E 63S S. A taką sumą trudno wzgardzić, nieprawdaż?