Jak czytamy na profilu straży miejskiej w Gdańsku na Facebooku, interwencja odbyła się w miniony czwartek przed południem. Strażnicy zauważyli, że jeden z kierowców nie zastosował się do znaku B-1, czyli zakazu ruchu na ul. Słupskiej. Kiedy funkcjonariusz podszedł do mężczyzny, ten stwierdził, że "za chwilkę może odjechać".
Strażnicy byli nieugięci i podjęli interwencję. Kierowca przekazał im dokumenty, w których brakowało jednak prawa jazdy. W trakcie rozmowy wyjawił, że stracił je za przekroczenie dozwolonej liczby punktów karnych.
Zobacz: Kierowca z Gruzji wjechał samochodem do komisariatu policji w Bydgoszczy. Kilka razy uderzał w drzwi
Zignorował znak B-1. Na sumieniu miał znacznie więcej
"Mężczyzna z dokumentami przekazał też funkcjonariuszom wezwanie na komisariat w związku z kierowaniem pojazdem bez uprawnień" — czytamy. Strażnicy nabrali podejrzeń, że może to nie być pierwsza taka sytuacja tego kierowcy.
Przeczytaj: To był ułamek sekundy. Kierowca motocykla popełnił błąd i... nagle znalazł się w powietrzu
Z tego powodu wezwali na miejsce policję. Ta potwierdziła, że mężczyzna ma cofnięte uprawnienia. Teraz 36-latka mogą czekać bardzo poważne konsekwencje. Grozi mu nawet do dwóch lat pozbawienia wolności.