- Za kwotę poniżej 100 tys. zł można mieć prawie nowego średniej wielkości SUV-a z automatyczną skrzynią biegów i znakomitym wyposażeniem
- W ogłoszeniach pojawiają się już używane chińskie samochody pochodzące z polskiej sieci dilerskiej – zwłaszcza podemonstracyjne, ale nie tylko
- Chińskie używane samochody są też sprowadzane z zagranicy, choć dotyczy to głównie wybranych modeli
- Niektóre chińskie samochody po roku oferowane są za cenę niższą od katalogowej o 30 procent
- A może coś dla osób z bardzo skromnym budżetem? Proszę bardzo: oto MG ZS
- Jakie używane chińskie auta jadą do Polski z zagranicy?
- Baic Beijing 5: SUV niedrogi jako nowy. A ile kosztuje używany Baic 5?
- Omoda 5 – mniejszy brat Jaecoo. Ile kosztuje chiński, używany SUV?
- Jaecoo 7 – SUV bardziej terenowy. Ile kosztuje używany?
- Droższy chiński samochód, wyższe rabaty za
- Reasumując...
Pan Bartek, jak twierdzi, o swoje kupione nieco ponad rok temu MG HS dbał bardziej niż producent uznaje to za konieczne. Przez 14 miesięcy przejechał zaledwie 21 tys. km, jak mówi, głównie w trasie. Za to już trzy razy wymieniał olej silnikowy – pierwszy raz po przejechaniu kilkuset kilometrów, czyli "po dotarciu" i ostatni raz dosłownie "przed chwilą".
Samochód ma automatyczną skrzynię biegów, opcjonalny lakier, zamontowany już po kupnie hak holowniczy i jest to najwyższa wersja wyposażeniowa Exclusive. Auto jest bezwypadkowe, choć sprzedawca przyznaje, że miało stłuczkę i w jej wyniku wymieniono tylny zderzak – oczywiście w autoryzowanym warsztacie. Pan Bartek w 2024 r. zapłacił za ten samochód prawie 126 tys. zł, a dziś prosi o 94 tys. zł i mówi, że jest gotów przystąpić do rozsądnych negocjacji. Nowy taki samochód zgodnie z cennikiem kosztuje 132 tys. zł. Wychodzi na to, że MG pana Bartka z gwarancją do 2031 roku po 14 miesiącach warte jest zaledwie 71 proc., ceny nowego samochodu – o ile ktoś je kupi za proponowaną cenę.
Dalsza część tekstu pod filmem:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJest szansa, bo choć za 97 tys. 900 zł znajdujemy w komisie podobne z zewnątrz roczne MG HS z automatem i z zupełnie symbolicznym przebiegiem 7500 km, to jednak jest to niższa wersja wyposażeniowa i objęta jest tylko dilerską, roczną gwarancją – a więc ma jakąś "pokręconą" historię.
A może coś dla osób z bardzo skromnym budżetem? Proszę bardzo: oto MG ZS
W przypadku mniejszego MG ZS o superofertę jest jakby trudniej – używanych aut z polskiego rynku jest w ogłoszeniach niewiele. Przykładowo jakiś komis z Rybnika, podający się za osobę prywatną (pewnie dlatego, by mniej płacić za ogłoszenie na Otomoto), oferuje MG ZS 1.5 w najwyższej wersji za 58 tys. zł, przy czym auto ma już "nalatane" 74 tys. km. Ma polskie tablice rejestracyjne, ale zostało sprowadzone z Niemiec.
Dalsza część tekstu pod filmem:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoDobra wiadomość jest taka, że poważnie rozbitych i naprawionych chińskich aut prawie nie ma, bo trudno je naprawić – raczej stuknięte auta, w tym MG, oferowane są w stanie "tak jak stoją" w bardzo atrakcyjnych cenach. Tylko co z nimi zrobić? Druga dobra wiadomość jest taka, że auto z importu może być dalej objęte gwarancją producenta, o ile zachowano ciągłość przeglądów – w każdym przypadku warto to potwierdzić u autoryzowanego dilera MG w Polsce.
Jakie używane chińskie auta jadą do Polski z zagranicy?
Nie powinno być zaskoczeniem, że najczęściej pojawiającymi się w ogłoszeniach chińskimi używanymi samochodami z zagranicy są auta marki MG. To ta marka jako pierwsza bądź jedna z pierwszych chińskich marek w Europie przekonała zarządców kilku dużych flot w różnych krajach, że jest w stanie zapewnić obsługę swoich samochodów na zadowalającym poziomie.
Nie należy się więc dziwić, że po zakończeniu umów długoterminowych samochody tej marki pojawiły się na większych liczbach na rynku aut używanych. A jak że były wyjątkowo atrakcyjne cenowo (2,5 roczne auta oferowano za 40-50 proc. ceny nowego), to wiele z nich zostało przywiezionych przez pośredników do Polski. Stąd np. większa ilość MG EHS – hybryd Plug-in z 2022 r. Auta te jeszcze się nie do końca wyprzedały, oferowane są za 75-80 tys. zł - a mówimy o autach z niemal pełnym wyposażeniem, napędem Plug-in, przebiegiem zwykle wyraźnie poniżej 100 tys. km.
Inne marki i modele pojawiają się falami – gdy jakaś flota pozbywa się aut kupionych bądź po wynajmie długoterminowym. Stąd np. kilka miesięcy temu liczna obecność w polskich komisach egzotycznych SUV-ów Lynk&Co 01, które mają wiele wspólnego z Volvo. Fala przeszła, aut tych w ogłoszeniach prawie już nie ma.
Zdobywające u nas popularność spalinowe Jaecoo, Omody czy różne modele BYD jako auta z importu na razie niemal nie występują – jeszcze na to za wcześnie. Warto pamiętać, że wiele chińskich marek zaczyna swoją europejską ekspansję na polskim rynku.
Przeważająca liczba ofert sprzedaży używanych chińskich samochodów pojawiających się w ogłoszeniach – co nie dotyczy m.in. MG – to auta oferowane przez dilerów, podemonstracyjne. Z jednej strony "każdy je miał" – co jest wadą, z drugiej – są one objęte gwarancją – to zaleta. Jeśli ktoś decyduje się na chiński samochód, to raczej zakłada optymistycznie, że ta marka przetrwa najbliższe lata. Co złego w takim razie w kupnie samochodu podemonstracyjnego, który ma kilka-kilkanaście tys. km przebiegu, a jednocześnie jest tańszy od nowego od kilkunastu do nawet 30 proc.?
Baic Beijing 5: SUV niedrogi jako nowy. A ile kosztuje używany Baic 5?
Dość popularnym w Polsce chińskim SUV-em jest Baic 5 – auto o długości 4,6 m – niemal dokładnie tyle, ile mierzy Toyota RAV4. Baic Nie ma, niestety, napędu hybrydowego, a jedynie silnik benzynowy od typowej dla chińskich samochodów pojemności 1.5 współpracujący z automatyczną przekładnią dwusprzęgłową. Nowy samochód w bogatej wersji Luxury kosztuje 129 tys. 900 zł (choć, aby nie brakowało paru ważnych detali, warto dopłacić 2900 zł za pakiet Comfort); jeszcze ewentualna dopłata za lakier – 2900 zł. A ile kosztuje używany Baic, powiedzmy, zeszłoroczny? Tu ceny dyktują dilerzy, bo to oni głównie oferują używane samochody, a wyglądają one przykładowo tak:
- Baic 5 Luxury z 2024 r., 9650 km przebiegu, 99 tys. 90 zł
- Baic 5 z przebiegiem 23 tys. km – 105 tys. zł
- Baic 5 z przebiegiem 5100 tys. km – 109 tys. 900 zł
- Baic 5 z przebiegiem 2200 km – 113 tys. 500 zł
- Baic 5 z przebiegiem 1500 km – czyli praktycznie nowy – 114 tys. 900 zł
W serwisie Autoplac.pl znajdujemy też ofertę używanego Baica 5 z importu z przebiegiem 24 tys. km w cenie wywoławczej 102 tys. 900 zł. Na pierwszy rzut oka wydaje się to oferta bez sensu, ale właściciel przysięga, że samochód jest w idealnym stanie, został poddany profesjonalnemu wygłuszeniu, wymieniono w nim fabryczne głośniki na lepsze i dodano wzmacniacz (to dobrze, to dobrze...) oraz przyciemniono szyby. Auto jest zarejestrowane w Polsce.
Warto się zastanowić, czy na pewno warto płacić pełną cenę za nowy samochód – roczny może być tańszy o nawet 30 tys. zł. Warto też mieć świadomość, że o ile z większością dilerów chińskich samochodów dość ciężko negocjuje się cenę nowego auta, to już w przypadku samochodów używanych są oni znacznie bardziej otwarcie nastawieni do rozmowy o cenie.
Omoda 5 – mniejszy brat Jaecoo. Ile kosztuje chiński, używany SUV?
Omoda 5 to kolejny "chińczyk", który dość dobrze przyjął się w Polsce. Ten nieduży SUV (długość 437 cm) przekonuje do siebie 7-letnią gwarancją i tym, że nie jest "elektrykiem". Napędza go silnik spalinowy o pojemności 1,6 l i mocy 147 KM. W przypadku nowego auta wybieramy spośród dwóch wersji: tańszy Comfort kosztuje 115 tys. 500 zł, za droższe Premium trzeba zapłacić 129 tys. 500 zł. Z istotnych różnic pomiędzy tymi wersjami (co ma Premium, czego nie ma Comfort) warto wymienić system kamer 360 stopni, automatyczną klimatyzację dwustrefową, elektryczne okno dachowe, lepsze nagłośnienie i trochę lepsze światła. A co tam słychać wśród sprzedawców samochodów używanych?
Okazuje się, że podemonstracyjną Omodę, sprzedawaną przez autoryzowanego dilera, mającą przejechane 16 tys. km, można kupić za 96 tys. 900 zł. Auto jest używane (rocznik 2024), ale sprzedawane z fakturą i objęte jest gwarancją producenta – jeszcze ponad 5 lat. Samochód jest tańszy od nowego o 18 tys. 600 zł. Czy istotnie gorszy?
Ale jest też ciekawsza oferta: Omoda 5 Premium z przebiegiem 2200 km – z rocznika 2024, ale "wyjechana" z salonu w maju tego roku. Prawie brak przebiegu, samochód o ponad 30 tys. zł tańszy niż nowy... gdzie jest haczyk? Dzwonimy!
Okazuje się, że szczęśliwy nabywca nowej Omody miał stłuczkę po przejechaniu 1400 km. Auto przejął ubezpieczyciel, a odkupiła je firma, która naprawiła auto i sprzedaje. Bardzo "trafiony"?
"Nieee, panie, lewy róg zderzaka był uszkodzony – zderzak wymieniliśmy. Lewy błotnik też wymieniliśmy. Poduszki nie ruszone, silnik nie ruszony. Auto naprawione i pachnie nowością, jest na prawie jeszcze 7-letniej gwarancji". No cóż... na słowo to nie wierzymy, ale naprawdę chcąc kupić, być może pojechalibyśmy sprawdzić ten samochód. Tylko jak to jest, że ubezpieczyciel przejął "lekko stuknięte" auto? Czy tego nie da się oficjalnie naprawić w uczciwej cenie?
A oto przykładowe inne oferty dilerskie:
- Omoda 5 Premium, rocznik 2024, przebieg 22 tys. 300 km, cena wywoławcza 99 tys. 900 zł – równe 30 tys. zł taniej niż za nowy samochód w salonie.
- Omoda 5 Premium, rocznik 2024, przebieg 22 tys. 800 km, cena wywoławcza 104 tys. 900 zł.
- Omoda 5 Comfort, rocznik 2024, bez przebiegu – 110 tys. zł. Za tę ofertę to jednak zdecydowanie podziękujemy.
- Omoda Premium z symbolicznym przebiegiem 4000 km, rocznik 2024, cena 111 tys. zł – do rozważenia, zwłaszcza, że do negocjacji
Jaecoo 7 – SUV bardziej terenowy. Ile kosztuje używany?
Jaecoo 7 to brat Omody – zwykle można te auta oglądać w tych samych salonach. Jaecoo 7 jest jednak większe od Omody 5, bardziej terenowe, występuje też w wersji "Offroad" z napędem na cztery koła. Nieco uboższa wersja Urban Z napędem na przód kosztuje 139 tys. 900 zł, a bogatszą odmianę Offroad 4x4 wyceniono na 157 tys. 900 zł.
Silnik w wersji benzynowej (rok temu były tylko takie) ma pojemność 1,6 l i 147 KM mocy. W cenniku napisano, że "teraz" (to już ładne parę miesięcy) obowiązuje promocja: ubezpieczenie OC/AC na pierwszy rok za złotówkę, czyli za darmo.
Co do "używek", to w ogłoszeniach rządzą oferty dilerskie, głównie dotyczą samochodów pokazowych. Samochód w wersji Urban z 2024 r. z przebiegiem 15 tys. km oferowany jest za 117 tys. zł, a taki z przebiegiem 10 tys. km za 125 tys. zł. Podobne oferty pojawiają się w różnych serwisach ogłoszeniowych – zarówno na Otomoto.pl jak i na Autoplac.pl.
Auto z przebiegiem 10 tys. km za 125 tys. zł to jednak słaby interes. Za te same pieniądze można mieć auto zupełnie bez przebiegu: dilerzy wystawiają nieużywane samochody z rocznika 2024 za 129 tys. 900 zł i dokładają darmowe ubezpieczenie, które warte jest właśnie ok. 5000 zł.
A wersja Offroad? Najtańsza oferta, jaką znaleźliśmy – na samochód z przebiegiem 13 tys. km – opiewa na kwotę 132 tys. zł. To 26 tys. mniej niż mówi cena katalogowa, ale tę różnicę redukuje darmowe, w przypadku nowego auta, ubezpieczenie. Wciąż oszczędność 20 tys. zł to jednak coś, co warto przemyśleć.
Warto wiedzieć: w ogłoszeniach pojawiają się superatrakcyjne oferty dotyczące nowych samochodów różnych marek – w tym chińskich – zamieszczane przez różne firmy leasingowe. Bardzo często są to jednak wabiki – cena dotyczy tylko leasingu, samochodu nie można kupić za gotówkę, a oferowane finansowanie jest na tyle drogie, że nie ma najmniejszego sensu. Sami daliśmy się w pierwszej chwili "złowić" na Jaecoo 7 Offroad z 2024 r., za to bez przebiegu, za 134 tys. zł. Po podliczeniu kosztów wyszło... 170 tys. zł. Jednak cudów nie ma.
Droższy chiński samochód, wyższe rabaty za
Mniej popularne chińskie modele pojawiają się w ogłoszeniach nieco rzadziej i trudno mówić o trendzie czy "notowaniach" – wciąż jeszcze na wysyp "chińczyków" wszelkich marek trzeba trochę poczekać. Przykładowo trafiliśmy na dealerską ofertę sprzedaży samochodu BYD Seal U, którego salonowa cena to 209 tys. zł. Roczny samochód prezentacyjny (pewnie wypożyczany na dobę-dwie różnym potencjalnym klientom) z przebiegiem 40 tys. km wyceniono na 149 tys. zł – do negocjacji. Takie auto już pewnie nie wyglądała na idealnie nowe, ale wciąż ma gwarancję i jest o 60 tys. zł tańsze niż nowe.
A może chcesz trochę zaryzykować? Proszę bardzo: oto BYD Seal U w wysokiej wersji, z 2024 r., ale nowy. Napisano, że ma 5000 km, ale pewnie realnie nie ma przebiegu. Cena... 120 tys. zł. To pewnie jedno z tych aut, którego jakiś chiński dealer nie mógł sprzedać w terminie narzuconym przez zwierzchników, więc sam go kupił, zarejestrował i teraz oferuje jako używany. Takich nowych-używanych samochodów w Chinach są dziesiątki, a może setki tysięcy, każdy, kto chce je zabrać do Europy, jest witany z radością. Samochód musi być formalnie używany, by można go było sprowadzić w prosty sposób poza oficjalną siecią dilerską. Czas oczekiwania – 2-3 miesiące, tak jak w przypadku samochodów sprowadzanych z Japonii. Gwarancja? Najwyżej "dilerska" i na pewno nie na 7 lat. To jak?
Reasumując...
Warto rozważyć kupno chińskiego auta z jakimś niedużym przebiegiem – można w ten sposób zaoszczędzić sporo pieniędzy, a jednocześnie "ominąć" okres, w którym samochód najbardziej traci na wartości. A najlepiej celować w auto 2-3 letnie – wtedy można je mieć za pół ceny nowego. Jeśli ma nadal ważną gwarancję, co może pójść nie tak?