Bruce właściwie nazywa się Rudi. Chce mieć fryzurę jak Bruce Lee. Jego dumą jest leciwa Toyota Land Cruiser. Zadbany wygląd zewnętrzny sprawia, że trudno domyślić się jej wieku – auto ma 37 lat. „To zupełnie coś innego, niż małe Suzuki, które można wypożyczyć” – stwierdza z dumą. Zaczynamy cieszyć się z wycieczki po Bali, w czasie której Bruce chce nam pokazać szczególnie piękne miejsca.Nasz przewodnik mieszka w Kuta – kurorcie położonym na południe od stolicy Denpasar. Przed rozpoczęciem podróży musimy napełnić bak weterana.
„W zależności od stylu jazdy przez gaźnik przepływa nawet 15 l paliwa” – ostrzega Bruce i dodaje: „W zamian słyszymy wspaniały dźwięk sześciocylindrowego silnika benzynowego, a nie terkoczącego diesla!”. A tak w ogóle odległości na Bali nie są duże. Bruce zna kręte drogi przez góry, jednak są one pełne dziur i pióra resorów dziwnie stękają – wytrzęsło nas porządnie. Wokół pełno bujnej zieleni, tylko od czasu do czasu drzewa rosną rzadziej i widać pola ryżowe w formie tarasów, które są bardzo charakterystyczne dla wyspy.Im wyżej, tym roślinność jest bardziej uboga. Kolejny fantastyczny widok to spojrzenie na najwyższy wulkan Bali Gunung Agung – 3142 m wysokości. Bruce promienieje, ponieważ zmiana biegów przy jeździe pod górę była wyczerpująca. „Jedynka” trzybiegowej skrzyni nie jest zsynchronizowana. Wieczorem docieramy do kwatery w Lovina.
Wczesnym rankiem oglądamy fantastyczny taniec ławicy delfinów, które radośnie pluskają się w morzu. Również nasze 125 KM zdają się mieć dobry humor, ponieważ po przekręceniu kluczyka radośnie budzą się do życia. Pierwszy cel to Pura Ulun Danu Bratan, mała urocza świątynia położona na wyspie jeziora Bratan, poświęcona bogini jeziora Dewi Danu. Góruje nad nią symbolizująca znaczenie bogini wieża Meru, która podobna jest do… sękacza. Cała wyspa zdaje się być zamieszkała przez bogów i demony, świątyń jest tu nadzwyczaj dużo. Mniej znany Pura Kehen ma formę tarasu, góruje nad nim drzewo Waringin, które wraz z otaczającymi palmami tworzy atmosferę tajemniczości. W 1923 r. odkryto świątynię Goa Gajah (Grota Słonia), znajdującą się w wąwozie górskim, gdzie bije święte źródło.
To, jak głęboko Balijczycy zakorzenieni są w swojej wierze pokazują nie tylko ofiary, które przystrajają świątynie i kaplice, ale również kierowcy skuterów, których brawurowy styl jazdy każe przypuszczać, że wierzą w ponowne narodziny. Ruch uliczny jest chaotyczny i nasila się, gdy odbywa się słynny karnawał w Kuta. Na pamiątkę zamachu bombowego z 2002 r. co roku przybywają tysiące mieszkańców i turystów, aby świętować na plaży. Rozgrywany jest turniej surferów i liczne zespoły zabiegają o przychylność publiczności. Reprezentowane są praktycznie wszystkie style muzyczne, od muzyki tradycyjnej po rytmy reggae.
Bruce nalega na dalszą wędrówkę; „Znam coś lepszego”. Przez Jimbaran docieramy do półwyspu Bukit. Wyboistą drogę, to w górę, to w dół Toyota pokonuje bez reduktora. Docieramy do rafy nad turkusowo niebieskim morzem i schodzimy nad wodę. „To jest plaża Dreamland, którą znają tylko nieliczni turyści”, wyjaśnia Bruce. Kilka chat i kryte słomą kawiarenki przytulone do rafy, otaczają plażę marzeń, której gwałtowne kipiele przyciągają surferów. „Rozkoszujcie się tym, bo nie wiadomo, jak długo to jeszcze potrwa. W sąsiedniej zatoce są już koparki, które z pewnością mają wznosić nowy ośrodek wypoczynkowy” – z rozżaleniem opowiada Bruce.