Od najmłodszych lat chłopcy i dziewczynki wykazują niezgłębioną (sic!) fascynację kopaniem dziur. Zapamiętale machają łopatkami z piaskiem, rozgrzebują kretowiska, wykopują ziemię i glinę, by wznieść najpiękniejszy pod słońcem zamek bądź niezwyciężoną fortecę. W niektórych przypadkach młodzieńcze hobby przeradza się w profesję, a miejsce przydomowej piaskownicy zajmuje po stokroć rozleglejsza kopalnia. Off-roaderzy uwielbiają, gdy ktoś pod nimi dołki kopie, dlatego za cel naszej kolejnej wycieczki w teren ze Skodą Yeti obraliśmy Kopalnię Węgla Brunatnego Adamów SA położoną w Wielkopolsce w okolicach miejscowości Turek.
Tereny przemysłowe na pierwszy rzut oka nie wydają się zbyt atrakcyjne pod względem turystycznym. – No tak, nie ma u nas gór ani morza, ale to nie oznacza, że nie mamy się czym pochwalić – mówi Maciej Milczarek, biznesmen, który za punkt honoru postawił sobie rozsławienie okolic Turku wśród osób spragnionych rekreacji. Magnesem ma być już sama nazwa: Kraina Siedmiu Jezior i choć to jeziora postindustrialne, które powstały lub dopiero powstaną w wyniku zalania odkrywek, nie sposób im odmówić atrakcyjności, a nawet urody. Istniejący już, rozległy zbiornik w Przykonie, wokół którego wyrastają liczne domy letniskowe, oferuje plażę ze strzeżonym kąpieliskiem i przystań żeglarską. Lubiany jest przez wędkarzy, a także windsurferów oraz wodniaków.
Pan Maciej w ramach międzynarodowego projektu Living Lab przygotowuje internetowy portal społecznościowy, który ma posłużyć do rozwoju aktywnej turystyki w regionie Turku. Strona będzie łączyła miłośników rekreacji, dla których planowane są sekcje m.in. windsurfing, nurkowanie, jeździectwo, paralotniarstwo i – oczywiście – off-road. Wśród braci terenowej ma już kilkunastu sprzymierzeńców – to członkowie klubu Tur 4x4, których szef, Darek Przygoński, w garażu buduje godnego uwagi monstera na zwolnicach Unimoga.
Nie omieszkaliśmy oczywiście poprosić go o wsparcie przy wytyczaniu trasy. Bez obaw – do jej pokonania mosty portalowe, a nawet reduktor nie będą Wam potrzebne, co udowodniliśmy za pomocą naszej dzielnej Skody Yeti.
Dużą pomoc okazało nam również kierownictwo kopalni Adamów, której delegacja (Dorota Małachowska, Andrzej Kużdzowicz, Henryk Bąk) długo towarzyszyła nam w pracy swoją terenówką. Dzięki temu bez obaw poruszaliśmy się na granicy przepastnych wykopów, z bliska obserwując pracę górników.
Naszą podróż rozpoczynamy znad sztucznego jeziora w Przykonie, skąd roztacza się ładny widok na ptasią wyspę. W tle widać wprawdzie ogromne maszyny górnicze rodem z Transformers, ale nawet one dodają temu obrazkowi uroku. Wybierzecie się w te okolice po zmroku, a zobaczycie niezwykłą feerię świateł, które zdobią ich potężne konstrukcje.
Już wkrótce po starcie zjeżdżamy z szosy na drogę gruntową biegnącą brzegiem jeziora, a po chwili zanurzamy się w lesie. Przed nami blisko pięć kilometrów prostej jak drut trasy, która przez tuziemców nazywana jest Drogą Słońca. Tego rodzaju leśnych atrakcji na naszej wycieczce nie zabraknie, co zawdzięczamy uprzejmym poradom szefowej Nadleśnictwa Turek, pani Danucie Lewandowskiej. To za jej sprawą odkryliśmy kilka miejsc, ukrytych przed oczami zwykłego poskromiciela asfaltu. Parokilometrowy przejazd z Międzylesia do Małoszyny, który pokonujemy, trzymając się czarnego szlaku rowerowego, to jeden z najciekawszych odcinków off-roadu w historii autoświatowych wypraw – z urokliwym wąwozem i zapierającym dech w piersiach widokiem na pola ukryte w lesie.
Trzykrotnie nachodziliśmy panią Nadleśniczy, by upewnić się, czy na pewno możemy przejechać tędy samochodami. Za każdym razem – mimo naszej namolności – otrzymywaliśmy odpowiedź twierdzącą… Postarajmy się, by pani Danuta nie zawiodła się na off-roadowcach, odkrywając ślady terenowych kół w miejscach, gdzie obowiązuje zakaz ruchu!
W Krwonach po raz pierwszy z bliska mamy do czynienia z infrastrukturą kopalni. Przez parę kilometrów jedziemy wzdłuż taśmociągu, jednego z wielu w tej okolicy, które służą do transportu węgla bądź ziemi (w sumie ich długość wynosi około 30 km). Ten rozmiar daje wyobrażenie jak wielkim przedsięwzięciem jest działalność kopalni odkrywkowej. Zasada wydaje się prosta: trzeba wykopać dół, na którego dnie leży węgiel. Tyle że dół ten ma rozpiętość kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset boisk piłkarskich, a z ziemi, pod którą chowa się cenny surowiec, można usypać pokaźną górę (lub zasypać inną odkrywkę, na której skończyła się już eksploatacja).
Piaskownica, w której bawiliśmy się w dzieciństwie, tu przyjmuje rozmiary gargantuiczne, a nasze łopatki zamieniają się w wielosettonowe koparki i zwałowarki, które wielkością mogą mierzyć się z 10-piętrowymi blokami. Nagle staliśmy się bardzo malutcy...
Nasza trasa prowadzi dalej brzegiem dwóch kopalni odkrywkowych: w Głowach i Milinowie, gdzie łypiąc w dół wielkiej otchłani, możemy przez chwilę poczuć się niczym Drużyna Pierścienia u wrót Mordoru.
Okolice Turku ulegają powolnym, acz nieustannym przeobrażeniom, które są dziełem człowieka; na miejscu odkrywek wyrastają góry lub powstają jeziora, a tam gdzie kiedyś rósł las, bywa, że pojawia się czeluść krateru.
Chwalebne jest jednak, że ludzie nie zostawiają za sobą księżycowego krajobrazu, a oddane Naturze tereny szybko się zielenią i zachęcają do rekreacji.
Wiele godnych uwagi dzieł człowieka znajdziemy również w okolicznych miejscowościach. Bezdyskusyjnie najważniejszym z nich są olśniewające soczystością barw polichromie, obrazy i witraże Józefa Mehoffera, które zdobią wnętrza turkowskiego kościoła. Według znawców to największe arcydzieło krakowskiego malarza, które swą doniosłością przerasta nawet jego witraże w katedrze we Fryburgu i na Wawelu. Ponadto w Kościelcu i Wyszynie znajdziemy XVIII-wieczne kościoły o konstrukcji zrębowej, czyli ze ścianami zbudowanymi z ułożonych poziomo bali.
W Uniejowie możemy zwiedzić gotycką kolegiatę Wniebowzięcia NMP z XIV wieku i zamek arcybiskupów gnieźnieńskich. W Żychlinie odkryjemy ewangelicko-reformowaną parafię z klasycystycznym kościołem.Już za nitką autostrady A2, ale wciąż blisko Turku, na terenie byłego obozu zagłady w Chełmnie, w którym zginęło 300 tysięcy ludzi, znajdują się pomnik, ściana pamięci i pozostałości krematorium – świadectwo hitlerowskich zbrodni. W okolicach trasy napotkać można bunkry z czasów II wojny światowej – jeden z nich został nawet w całości wykopany i leży na brzegu odkrywki w Milinowie.
Nazwa miasta Turek pochodzi od królującego tu niegdyś potężnego tura, którego gatunek wyginął w XVII stuleciu. Niedawno naukowcy zdobyli jego DNA i podobno pracują nad wskrzeszeniem zwierzęcia. Może doczekamy się więc czasów, kiedy Yeti spotka tura?