Któż nie marzy o odkrywaniu nowych lądów? Te jednak już od dawna są odkryte, więc może chociaż wytyczyć nowe szlaki, poznać smak przygody? Zaczynamy szukać sposobu realizacji marzeń. Propozycji jest wiele – może „wyprawa”, gdzie już sama nazwa obiecuje spore emocje? Zanim jednak zdecydujemy się na udział, zastanówmy się, czy jesteśmy na to gotowi.
Od czego zacząć? Np. od przeczytania relacji z poprzednich wypraw organizatora. Dowiedzmy się, czy mają one charakter pobytowy, czy to propozycja dla nomadów XXI wieku? Czy każdego dnia pokonujemy setki km, czy czas spędzamy w jednym miejscu? Taki wstęp do podróżowania mieli członkowie klubu Suzuki.Podróż po Rumunii na dobre zaczęła się w Bukowinie. To malowniczy region z licznymi atrakcjami: Sucevita, Voronet, Gura Humorului to tylko kilka malowanych monastyrów ze światowej listy UNESCO, do tego zamki, pustelnie i przyroda.
Wszędzie dojechać można samochodem, choć przydaje się napęd 4x4. W dzień zwiedzamy lub odpoczywamy, a wieczorem spotykamy się z Polonią. Odwiedziny w Kaczyce to żelazny punkt programu. Dla dzieci rodaków przywieźliśmy artykuły szkolne i pomoce naukowe. Ruszymy stąd lżejsi o kilkadziesiąt kg.
Na naszej trasie leżała też Mołdawia. Już na granicy miłe zaskoczenie – opowieści o wymuszaniu łapówek poszły do lamusa. Za to opinia o złych drogach w pełni się potwierdziła. Ich szerokość bywa imponująca, nawet lokalne szutry potrafią mieć kilkanaście metrów. Oferta turystyczna ogranicza się przeważnie do drogich hoteli, ale nam wystarcza kawałek łąki do rozbicia obozu.
Do Mołdawii jechaliśmy, aby zwiedzić piwnice winnicy Cricova. Kilkadziesiąt km (!) podziemnych tuneli, gdzie panuje specyficzny mikroklimat sprzyjający produkcji i przechowywaniu wina to atrakcja na skalę światową. Zwiedzać je można własnym samochodem (!).
Trasę układaliśmy tak, żeby dużo zobaczyć: deltę Dunaju, czarnomorskie kurorty, Bukareszt, błotne wulkany, trasę Transfogarską, zamek w Hunedoarze. Każdy region Rumunii to odmienna kultura, architektura i mniejszości narodowe nadające koloryt. Mołdawia zaś, jest jak podróż w czasie do PRL-u.