Rynek samochodów używanych mamy przebogaty. I chętnie korzystamy z jego ofert. Dlaczego zatem do skrzynki mojego programu Zakup Kontrolowany przychodzi aż tyle maili o dramatycznej treści „Pomocy!“ lub „Już nie mam siły szukać!!!“ czy też „Panie Adamie, straciłem nadzieję, że w tym kraju znajdę porządne używane auto. Wasz program jest moją ostatnią deską ratunku!“. A przecież w Niemczech, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii itd. kupno używanego samochodu jest w gruncie rzeczy podobne do zakupu nieruchomości, maszyny rolniczej czy wreszcie sprzętu elektronicznego: sprzedający i kupujący chcą na NORMALNYCH zasadach dobić transakcji. Bez kombinowania, oszustw, zatajania, czy tworzenia zmyślonych historii. A jak to wygląda w przypadku rodzimego rynku samochodów z drugiej ręki?

Jeździł tylko do sklepu

Cofanie liczników. Wykroczenie, za które we Francji grozi grzywna do 5 000 euro. Nikt nie ryzykuje. Proste. W Europie Zachodniej samochody 10-letnie mają średnio po 300 000 przebiegu. Gdy tylko pojawiają się nad Wisłą ich przebiegi maleją o około 50 procent. Dlaczego? Widocznie z natury wolimy kupować samochód, który stał, a nie jeździł. Jest w tym rochę racji, ale proszę mi uwierzyć, że auto, które po dobrych drogach i normalnym, stabilnym ruchu drogowym (jak w UE czy USA) przejździ pół miliona kilometrów naprawdę jest jeszcze zdatne do użytku. Zaś to, które postoi 8 z dzisięciu lat eksploatacji na świeżym powietrzu może okazać się całkiem skorodowane i wymagać wymiany wielu podzespołów. Wariacjom z licznikami nie ma końca, ponieważ nasi handlarze są jak na razie kompletnie bezkarni. Brakuje oczywiście jednego: odpowiednich przepisów, które surowo karałyby za każdy oszukańczy trik.

Niemiec płakał, jak sprzedawał

Naprawdę nie warto wierzyć w historie opowiadane przez sprzedających, chyba, że jest to historia udokumentowana, zasłyszana od znajomego lub wieloletniego użytkownika danego pojazdu. Na rynku samochodów używanych historiom handlarzy nie ma końca. Każde sprzedawane u nas auto było: eksploatowane przez starszą osobę, która jeździła tylko do sklepu i kościoła, nigdy gwałtownie nie przyspieszała, dbała o auto jak o członka rodziny. Historie o księdzu, który jeździł tylko po kolędzie, o dziadku z rocznika 1928, o babci, która zmarła i tylko dlatego dane auto idzie pod młotek znamy doskonale, a mimo wszystko sprzedawcy karmią nas nimi na co dzień. I znajdują się ci, którzy im wierzą. Zupełnie niepotrzebnie.

Nie kupuj oczami

Emocje. Czasami bardzo trudno jest nad nimi zapanować. A sprzedający tylko na to czeka. Jeśli od razu pokażemy, że dany samochód nam się podoba – wpadliśmy, jak śliwka w kompot. Przy zakupie używanego auta nie wolno okazywać emocji. Szczególnie tych pozytywnych. Warto natomiast uskutecznić negocjacje odrobinę w stylu arabskim, czyli negować, wychodzić, zrywać negocjacje, mocno zaniżać cenę. Jeśli auto jest warte zakupu – sprzedający nie zejdzie zbytnio z wystawionej ceny, chętnie pojedzie z nimi do serwisu, żeby sprawdzić stan techniczny, nie będzie opowiadał nam bajek o pochodzeniu pojazdu, który nas interesuje. Po prostu pokażde nam oferowany produkt i od nas samych będzie zależało, czy spełnia on nasze oczekiwania i czy jest wart swej ceny. Weryfikacja legalności i stanu technicznego powinna zostać potwierdzona w warsztacie.

Jako kupujący możemy śmiało oceniać nasz przyszły samochód pod kątem estetyki, funkcjonalności, osiągów, wyposażenia. Stan techniczny pozostawmy jednak specjalistom i... na koniec moja rada: decyzję o zakupie podejmujmy z głową, ale samodzielnie – bez kierowania się stereotypami, historiami sprzedaców czy radami dobrych wujków.

Jeśli masz jakieś przykre bądź miłe doświadczenie związane z zakupem używanego samochodu – podziel się nim ze mną i z innymi użytkownikami. Czekam na Wasze komentarze.

Adam Kornacki TVN TURBO