Cadillac Eldorado Violetty Villas
O tym, jak szybko mogą zmienić się nastroje społeczne, władza miała okazję przekonać się w czerwcu 1976 roku. Po ogłoszeniu w Sejmie projektu drastycznych podwyżek cen żywności (młodsi czytelnicy powinni wiedzieć, że o tym, ile kosztował chleb, cukier czy mięso, decydowało wtedy państwo) w kraju zawrzało. Notable spodziewali się, że takie podwyżki mogą oznaczać gwałtowne wybuchy społecznego niezadowolenia, ale nikt nie przewidział, że może to nastąpić w oddalonym o 100 km od Warszawy Radomiu, więc nie skierowano tam żadnych dodatkowych oddziałów prewencyjnych. Rozjuszony wielotysięczny tłum wtargnął do gmachu Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i podpalił go. Gierek wydał polecenie, by wobec robotników używać siły tylko w osteteczności, ale z chwilą wybuchu pożaru w KW stało się jasne, że taki moment właśnie nadszedł. Radomski czerwiec uzmysłowił władzy, że nikt nie jest bezpieczny i okres względnego spokoju skończył się bezpowrotnie. Na wypadek nieprzewidzianych okoliczności (jak w Radomiu) najwyżsi funkcjonariusze państwa i partii musieli być odpowiednio przygotowani i mieć dobrze przemyślany plan ewakuacji z zagrożonych miejsc. Dziś Radom, a co będzie, gdy tłum pojawi się pod Komitetem Centralnym, tzw. białym domem w Warszawie? Zanim zostanie ściągnięte wojsko, wiele może się wydarzyć. Właśnie w tym momencie do akcji wchodzi nasz główny bohater: Cadillac Fleetwood z 1977 roku.
Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo głównych osób w państwie, w tym oczywiście pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, wiedziały, że na wypadek podobnych zdarzeń, jakie miały miejsce w Radomiu, potrzebne będzie nietuzinkowe i bardzo nieszablonowe działanie. W tym celu w Stanach Zjednoczonych pod koniec 1976 roku zamówiono opancerzonego Cadillaca Fleetwooda. Plan postępowania na wypadek nagłych zamieszek był bardzo przebiegły, a jednocześnie prosty w realizacji.
Kupionego w Stanach za ok. 150 tys. dolarów opancerzonego Cadillaca umieszczono w kontenerze w okolicach warszawskiego Dworca Gdańskiego. Stojący w tym miejscu kontener nie wzbudzał żadnych podejrzeń, bo obok znajdują się przecież bocznice kolejowe. Auto wyposażono w amerykańskie tablice rejestracyjne oraz oznaczenia korpusu dyplomatycznego i cały czas utrzymywano w pełnej gotowości do jazdy. W razie zamieszek w Warszawie przebrany za żołnierza marines agent służb bezpieczeństwa miał za zadanie wywieźć nim Edwarda Gierka z zagrożonej strefy. Co ciekawe, plan przewidywał, że w razie realnego niebezpieczeństwa pierwszy sekretarz miał być przewożony w przepastnym bagażniku Fleetwooda – nawet gdyby zatrzymano auto, nikt nie powinien się zorientować, kto naprawdę znajduje się w środku. Zresztą wydaje się mało prawdopodobne, by komukolwiek w Warszawie lat 70. ubiegłego wieku przyszło do głowy zatrzymywać siłą samochód należący do amerykańskiego dyplomaty.
We wrześniu 1980 roku Gierek, który najprawdopodobniej nigdy nawet nie jechał tym Cadillakiem, został odsunięty od władzy, a jego następcom – Edwardowi Babiuchowi, a zwłaszcza gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu taki plan ewakuacji na wypadek nieprzewidzianych zajść najwyraźniej nie przypadł do gustu.Wiadomo, wojskowy, nie będzie się bawił w ucieczki w bagażniku auta z amerykańskimi rejestracjami. O tym, jaki pomysł na zaprowadzenie porządku na ulicach miał Jaruzelski, Polacy przekonali się w grudniu 1981 roku. Tak czy inaczej, opancerzony Cadillac stał się niepotrzebny i nikt nie wiedział, co z nim zrobić.
Nie wiadomo, komu przyszło do głowy, by przekazać auto oddziałowi antyterrorystów z warszawskiego Okęcia. Ówczesny szef „kominiarzy” Jerzy Dziewulski odebrał telefon z rozkazem, że ma się udać w okolice Dworca Gdańskiego, by odebrać auto przydzielone do jednostki. Jakie? Nikt go o tym nie poinformował. Jakże wielkie było zdziwienie szefa antyterrorystów, gdy po otwarciu kontenera jego oczom ukazał się nowiutki, opancerzony Cadillac. Pytanie tylko: po co antyterrorystom taki pojazd? Dziewulski nie ukrywa: „No cóż, najczęściej Cadillakiem zadawaliśmy szyku pod hotelem Victoria. Samochód obsłużył też kilka ślubów”. Rzeczywiście, jako samochód operacyjny Fleetwood nie miałby w Warszawie większych szans... Znana jest tylko jedna akcja, w której pojazd brał udział – w latach 80. ktoś wdarł się do ambasady USA w Warszawie, zabarykadował i zażądał m.in. statusu uchodźcy politycznego i... auta do opuszczenia placówki. Cadillac sprawdził się wtedy znakomicie, ale z tego, co nam wiadomo, azyl, który otrzymała ta osoba, nie był do końca taki, o jaki jej chodziło.
Kilka lat później auto zostało skreślone z ewidencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i trafiło w prywatne ręce. Co się z nim później działo, nie wiemy. Kilka tygodni temu na ślad Cadillaca natrafił Patryk Mikiciuk z Muzeum Motoryzacji w podwarszawskich Otrębusach, gdzie można zobaczyć więcej aut z ciekawą historią. Nasz bohater nie jest obecnie na chodzie, ale są plany, by przywrócić mu dawny blask. A tak swoją drogą to ciekawe, w czyim umyśle zrodził się ten przewrotny plan ucieczki z Warszawy? Znany ze swojej skromności Gierek na pewno nie był nim zachwycony.
Nie ma stuprocentowej pewności, że przytoczona historia tego samochodu jest prawdziwa, bo służby specjalne niechętnie dzielą się swoją wiedzą, nawet jeśli dotyczy ona spraw z dzisiejszego punktu widzenia nieważnych dla bezpieczeństwa państwa. Faktem jest jednak, że opancerzony Cadillac znalazł się pod koniec lat 70. w Polsce i był własnością Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Może któryś z naszych Czytelników wie coś więcej na temat tego auta?
Więcej o klasycznych samochodach przeczytasz w najnowszym numerze magazynu "Auto Świat Classic" dostępnym w najlepszych punktach sprzedaży.