Spadające ceny zmuszają handlarzy do szukania za granicą jak najtańszych samochodów. Wynika to nie tylko z chęci uzyskania jak największego zarobku, ale także z obecnych tendencji na rynku. Nasi rodacy upodobali sobie w ostatnim czasie tanie auta w granicach 10-12 tys. zł.

Wśród samochodów, które są na topie możemy wymienić: Renault Megane (2003-2004 r.), Ford Fiesta (2002-2003 r.) i niezmiennie już Golf IV z roczników 1998-2003, a także starsze wersje Peugeota 307.

Aby nie stracić na takim samochodzie, trzeba znaleźć odpowiednio tani model. Nie jest to zadanie łatwe. Widać to chociażby po sytuacji we Francji, gdzie takich samochodów jest coraz mniej. Trafiają one przeważnie do krajów północnej Afryki, najczęściej do byłych francuskich kolonii. Poza tym francuskim handlarzom niekiedy bardziej opłaci się sprzedać takie auto na części i zezłomować.

- Chcąc zarobić na tanim aucie muszę je kupić za maksimum 1000 euro, a jeszcze lepiej gdyby udało mi się na nim jeszcze coś utargować. Nie ma na to jednak żadnych szans. I wynika to nie tylko z niskiej podaży - mówi jeden z polskich importerów handlujących autami znad Sekwany.

- Handlarzowi z Francji bardziej opłaca się sprzedać takie auto na części. Już za sam silnik dostanie do ręki 500 euro, 100 euro wpadnie mu za skrzynie biegów, do tego dodajmy jeszcze 200 euro z zezłomowanie karoserii. A są jeszcze chętni na drzwi, pasy i inne podzespoły. Moi francuscy kontrahenci nie ukrywają, że po podliczeniu wszystkich wpływów wychodzi razem około 1500 euro. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że nie chcą zejść z ceny. Zjawisko to nie dotyczy tylko Francji. Z podobnymi problemy spotykają się Polacy szukający tanich aut w Niemczech - dodaje handlarz.

sibi